Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dzięki pomocy Fundacji Jaśka Meli Marek Urbanek z Tychów dostał protezę nogi

Katarzyna Domagała-Szymonek
Dzięki ludziom dobrej woli na protezę i niezbędną rehabilitację Marka udało się uzbierać ponad 100 tys. złotych
Dzięki ludziom dobrej woli na protezę i niezbędną rehabilitację Marka udało się uzbierać ponad 100 tys. złotych arch prywatne
Dzięki ludziom dobrej woli Marek Urbanek z Tychów otrzymał wymarzoną protezę nogi. Czekał na nią długo, bo aż trzy lata.

Tydzień temu Marek Urbanek, tyszanin, który blisko trzy lata temu stracił nogę w wypadku samochodowym, odebrał wartą 37,5 tys. zł protezę. Radości nie kryje, choć wie, że nim w pełni oswoi się z nowym sprzętem, wyleje morze potu podczas ćwiczeń i rehabilitacji.

Zakup protezy i opłacenie rehabilitantów są możliwe było dzięki ludziom dobrej woli, którzy na początku września wzięli udział w biegu charytatywnym Katowice Business Run - jego głównym organizatorem była Fundacja Jaśka Meli Poza Horyzonty. „Dziennik Zachodni” był patronem medialnym imprezy. Podczas tego biegu udało się uzbierać ponad 100 tys. zł na protezę i rehabilitację Marka.

Pot się leje, ale warto

Marek wyszedł z nową dynamiczną protezą z gabinetu Jakuba Krawczaka, protetyka z Tarnowskich Gór, z którym zaczął pracę tuż po wypadku, w zeszły piątek.

- Jestem bardzo szczęśliwy. Bez pomocy fundacji nigdy nie uzbierałbym pieniędzy na takiego mercedesa wśród protez. Dla mnie to nadal coś nieprawdopodobnego. Na ten moment czekałem blisko trzy lata - nie kryje radości. - Choć mam jeszcze obawy, bo w pierwszym tygodniu korzystanie z protezy bardzo bolało - przyznaje.

Zdradza też, że cały czas na kikucie nogi pojawiają mu się odciski.
- To uświadamia mi, że przede mną najważniejszy etap powrotu do wcześniejszego życia: mozolna rehabilitacja i ogrom ćwiczeń - dodaje.

Marek zakłada, że minimum przez miesiąc będzie musiał chodzić z protezą o dwóch kulach.

- Muszę zacisnąć zęby i systematycznie ćwiczyć - mówi.

Słów nie rzuca na wiatr. Na wyprostach kolan, podciąganiu i rozciąganiu nogi czy stawianiu kroków z założoną protezą spędza każdą wolną chwilę. Od zeszłego piątku każdy dzień podporządkowuje rehabilitacji. Kiedy Marek zobaczył protezę, od razu stwierdził, że wygląda rewelacyjnie, jak nowoczesny gadżet.

Prawie trzy lata bez nogi

Ogromnie mi się podoba. Zrezygnowałem z osłonienia jej specjalną powłoką imitująca skórę - zdradza. - Już nie mogę doczekać się lata. Wtedy będę się mógł pochwalić, że korzystam z takiego sprzętu. Pokażę, że mimo braku nogi, jestem tak samo sprawny jak zdrowi ludzie - śmieje się Marek Urbanek.
Tyszanin na protezę czekał wyjątkowo długo. Wypadek, który zatrzymał jego aktywne życie, miał miejsce 23 listopada 2012 roku (w dzień odebrania protezy do okrągłych trzech lat brakowało dokładnie miesiąca i trzech tygodni). Zazwyczaj osoba po amputacji protezę zakłada pół roku od operacji. Dlatego Marek musi włożyć trzy razy więcej siły w rehabilitację.
- Moje mięśnie w tym czasie mocno zwiotczały i są bardzo słabe - wzdycha tyszanin.

Jak doszło do wypadku? Jadąc al. Rozdzieńskiego inny kierowca zaczął zajeżdżać mu drogę, próbował go zepchnąć z trasy. Marek, chcąc uniknąć zderzenia, odruchowo skręcił kierownicą. Przy prędkości 120 km na godzinę uderzył w bariery energochłonne. Te rozszczepiły się, wbiły w samochód i ucięły kierowcy część lewej stopy i to w taki sposób, że na kikut nie można było założyć protezy. Konieczna była kolejna amputacja. Niestety pechowa. Ranę zaatakował gronkowiec. Lekarze musieli uciąć nogę po raz trzeci. W sumie proteza zastępuje Markowi 27 cm brakującej lewej nogi. Tyszanin liczy, że już w pierwszych dniach 2016 roku zacznie na nowo szukać pracy.

Nowy rok, nowe życie

Usamodzielnienie się jest głównym zadaniem, które postanowił osiągnąć w najbliższych miesiącach. Przed wypadkiem mieszkał sam, pracował. Był samowystarczalny. Po wypadku cały czas musiał prosić kogoś o pomoc.

- Zanim wyślę CV, chciałbym się znów swobodnie poruszać. Wiem, że pewnych rzeczy nie przeskoczę, ale uda się. Jestem pozytywnie nastawiony - komentuje.

Przed wypadkiem był przedstawicielem handlowym. Większość dnia spędzał w samochodzie, jeżdżąc od klienta do klienta (wypadek miał miejsce również w czasie pracy). Właśnie ta mobilność odpowiadała Markowi. Dlatego planuje znaleźć pracę w tym samym zawodzie.

Fundacja Jaśka Meli Poza Horyzonty, której podopiecznym jest Marek, pomaga osobom po amputacjach.
Jej założyciel - Jasiek Mela - sam przeszedł poważny wypadek, a po nim serię poważnych operacji. Dziś też korzysta z protezy. W 2002 roku, mając 13 lat, uciekł przed deszczem do niezabezpieczonego budynku stacji transformatorowej. Tam poraził go prąd o napięciu 16 000 V. Lekarze musieli amputować mu lewe podudzie i prawe przedramię. Dzięki ogromnemu wsparciu ze strony rodziny i przyjaciół nie poddał się. W 2004 r. razem z Markiem Kamińskim zdobył oba Bieguny Polarne: najpierw Biegun Północny, a później także Biegun Południowy. Dzięki temu wyczynowi został najmłodszym i jedynym niepełnosprawnym na świecie, który zdobył oba bieguny. W 2008 roku założył fundację Poza Horyzonty. Tą decyzję poprzedziło zdobycie Dachu Afryki - Kilimandżaro, na który wszedł razem z podopiecznymi Fundacji Anny Dymnej „Mimo Wszystko”. Kilka miesięcy po założeniu fundacji, Jasiek zdobył kolejny szczyt. Tym razem wszedł na Elbrus - najwyższy szczyt Kaukazu. W 2013 roku powstał film „Mój biegun”, który opowiada historię Jaśka Meli.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!