Od dziecka podobała mi się jazda samochodem, na osiągnięcie pełnoletności czekałam tylko dlatego, aby nareszcie zrobić prawo jazdy. I zawsze myślałam, że zawód "kierowca" to praca przyjemna i ekscytująca. Cały dzień w drodze, za kierownicą, z ustawioną ulubioną stacją radiową. Postanowiłam to sprawdzić i jeden dzień pojeździć po mieście jako taksówkarz.
Jeszcze niedawno taksówkarze musieli zdawać egzamin. Ale 1 stycznia 2014 w życie weszła ustawa, która "uwalnia" ten zawód i w miastach, gdzie jest mniej niż 100 tys. mieszkańców, egzaminu nie ma wcale, a w tych, które mają więcej niż 100 tys. mieszkańców o egzaminie decydują miejscy radni.
Dla ułatwienia swoje pierwsze kroki w zawodzie stawiam w Gliwicach, moim rodzinnym mieście. Ale i to nie pomaga, gdy w grę wchodzi prawdziwy klient i jego żądania zawiezienia w konkretne miejsce. Bo owszem, znam centrum miasta, swoją dzielnicę, okolice liceum, w którym się uczyłam, i miejsca, z którymi związana jest moja rodzina, ale gdy klient prosi o zawiezienie na ul. Stefana Jaracza, poddaję się. Kusi mnie, żeby wyciągnąć nawigację samochodową, ale nie powinnam, bo taksówkarze najwięcej żartów opowiadają sobie o kolegach, którzy po własnym mieście nie potrafią jeździć bez GPS-a. To świadczy o tym, że nie jest się profesjonalnym. Ale jak nie nawigacja, to co, skoro nie mam mapy? Chowam dumę do kieszeni i proszę klienta, żeby mnie poprowadził.
Egzamin z topografii
Takich trudności nie mają taksówkarze, którzy zdawali egzaminy w urzędzie miasta, w wydziale komunikacji, żeby uzyskać licencję. Podczas egzaminu znajomość miasta sprawdzana jest bardzo dokładnie. - Musieliśmy wyznaczyć najkrótszą trasę z punktu A do punktu B - wyjaśnia Mariusz Chaciński, taksówkarz z Gliwic z wieloletnim stażem. - Pytania z topografii dotyczyły również kościołów w mieście, urzędów, restauracji, zakładów pracy, szczególnie w gliwickiej strefie ekonomicznej.
Egzamin oblewało zazwyczaj ok. 30-40 proc. zdających. Oczywiście, mogli podejść kolejny raz. Za każdym razem trzeba było jednak płacić ok. 250 zł, a egzamin był organizowany tylko raz w miesiącu. Nie topografia sprawia jednak kierowcom najwięcej trudności. - Na egzaminie musieliśmy również odpowiadać na pytania dotyczące znajomości przepisów związanych z taksówką oraz działalnością gospodarczą - wyjaśnia taksówkarz z Gliwic. - Bo zaczynając pracę byliśmy przygotowani, ale z technicznego punktu widzenia. Łatwiejsze pytania dotyczyły postępowania z klientami i tego, co powinno się znaleźć w taksówce - dodaje. Ale taksówkarz musi wiedzieć więcej. - Pamiętam, że raz wsiadł klient, który zażyczył sobie, by go zawieźć... do najlepszego klubu w mieście - wspomina jeden z kierowców. - Musiałem zdecydować, który jest najlepszy - śmieje się.
Taksówka zawsze musi być czysta, dlatego ja też mój dzień w zawodzie rozpoczęłam od mycia auta. Na dach kładziemy "koguta", który informuje, czy taksówka jest wolna czy zajęta (rzadko ma to już jednak znaczenie, bo zazwyczaj klienci i tak dzwonią, żeby ją zamówić, a nie czekają na ulicy, aż jakaś przejedzie). Oprócz tego w samochodzie mamy taksometr, który oblicza liczbę przejechanych kilometrów i sumę do zapłacenia przez klienta oraz kasę fiskalną, aby można było dać rachunek i na tej podstawie rozliczyć podatki. W niektórych taksówkach można jeszcze zobaczyć radio, które jest podobne do CB, ale działa na innych częstotliwościach. Mają je taksówkarze z korporacji, którzy jeżdżą z klientami zamawiającymi taksówkę przez centralę. W samochodzie musi być również apteczka i nie powinna być schowana w czeluściach bagażnika, ale tam, skąd można ją łatwo wyciągnąć.
Z nawigacją i bez pasów
W Gliwicach sprawa jest właśnie analizowana, ale terminów egzaminów nie ma. Czy brak egzaminu ułatwi nam życie?
- Klienci stracą - ocenia pan Mariusz. - Taksówkarze nie będą przeszkoleni, a jeżdżenie "na nawigację" skutkuje dłuższymi trasami czy wpadaniem w korki.
Ale, jak dodaje, najważniejsza nauka dla taksówkarza to podejście do klienta. Trzeba mieć cierpliwość. Dwa najgorsze typy? Klienci pijani i marudni. Pan Mariusz pamięta, jak jednego pijanego klienta musiał zawieźć na komisariat, bo nie chciał wysiąść z samochodu. Ci drudzy są po prostu męczący.
Taksówkarz ma przede wszystkim obowiązki. Jego prawo? - Nie musimy zapinać pasów - śmieje się Mariusz Chacinski. - Reszta to obowiązki względem klienta.
Niestety, większość mojego dnia pracy spędziłam na postoju czekając na klientów. To nie jest łatwa praca. Rzeczywiście, trzeba mieć cierpliwość.
Co sądzisz o "uwolnieniu" zawodu taksówkarza i braku egzaminu? Dyskutuj z autorką tekstu
*Zimy w styczniu nie będzie [PROGNOZA POGODY NA STYCZEŃ 2014]
*Abonament RTV 2014 [OPŁATY, TERMINY, ULGI]
*Urlop macierzyński i urlop rodzicielski 2014 [ZASADY I TERMINY]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?