Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Elity znad Brynicy: Zygmunt Frankiewicz

Michał Smolorz
FOT. Mikołaj Suchan
Gdyby jakiś producent filmowy organizował casting do roli surowego, kostycznego pastora z końca XIX wieku, w osobie prezydenta Gliwic znalazłby modelowy wizerunek.

Zimny, skuteczny technokrata, bywał też porównywany do agenta Smitha z "Matrixa" (w którego wcielił się australijski aktor Hugo Wallace Weaving). W każdym bądź razie do roli ciepłego, sympatycznego wujka na pewno się nie nadaje.

Gliwiczanin w drugim pokoleniu (ur. 1955), ukształtowany przez środowisko inteligencko-politechniczne rodzinnego miasta, w którym za PRL-u więcej było inżynierów niż we wszystkich pozostałych miastach aglomeracji razem wziętych. Po ukończeniu studiów naukowiec Wydziału Automatyki i Informatyki Politechniki Śląskiej, którego legendę stworzył w końcu lat 60. ub. wieku prof. Stefan Węgrzyn. Gdyby nie doszło do upadku realnego socjalizmu, dr Frankiewicz zapewne kontynuowałby karierę naukowo-dydaktyczną na przeciętnym gliwickim poziomie. Jednak wraz z odrodzeniem lokalnej samorządności elektronika zaczęła go mniej pasjonować, a miejska polityka coraz bardziej. Najpierw miało to wymiar społecznikowski (był radnym, reprezentującym w samorządzie swoje środowisko), od 1993 roku wszedł do ratusza obydwoma nogami, zostając prezydentem miasta. W 1994 roku obronił jeszcze habilitację, ale już z problematyki samorządowej - i tak zostało do dziś.

Przez długie lata wydawał się idealnym kandydatem na ten urząd. Gliwice były jednym z pierwszych miast na Górnym Śląsku, które odważnie odkrywało swoją historię, także tę niemiecką i tę niemiecko-żydowską. Wielka w tym zasługa mądrych historyków i muzealników, a także Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej - ale bez życzliwego zainteresowania magistratu (a przynajmniej bez czynnej obstrukcji, jakże właściwej urzędnikom z innych miast) nigdy by się to nie powiodło. Kiedy wszędzie wokół triumfy święciła śląskość krupniokowo-piwna, w Gliwicach odkrywano wielkich pisarzy, naukowców, mieszczan z bliższej i dalszej przeszłości. Obok dobrych notowań w sferze kulturowej "nadbudowy", ekipa Zygmunta Frankiewicza odnosiła także sukcesy na poziomie gospodarczej "bazy" - największym było pozyskanie inwestycji Opla.
Początkowe dziesięć lat prezydentury można było zapisać z dużym plusem, potem bywało już gorzej, przybywało objawów społecznego zmęczenia. Pierwszy kryzys miał wymiar czysto polityczny. Po wyborach samorządowych 2006 roku gliwickie lobby obsadziło na stanowisku marszałka województwa "swojego człowieka", byłego wiceprezydenta Janusza Moszyńskiego. Zaiskrzyło w sprawie gliwickich starań o unijne pieniądze na budowę wielkiej hali widowisko-sportowej, konkurencyjnej dla "Spodka", aż wszystko skończyło się wojewódzką awanturą i wielkim kryzysem współpracy Zygmunta Frankiewicza z własną partią (PO), oraz spektakularną dymisją "gliwickiego marszałka".

Drugi kryzys prezydent przeżył trzy lata później w kontaktach z własnymi wyborcami, uparcie lansując koncepcję likwidacji komunikacji tramwajowej. Rzecz miała uzasadnienie ekonomiczne, ale z historyczno-cywilizacyjnego punktu widzenia był to kiepski pomysł, który wywołał obywatelskie protesty, a potem referendum na rzecz odwołania ekipy magistrackiej. Władza się obroniła, ale tylko dzięki niskiej frekwencji - powszechnie mówiono o "żółtej kartce" od wyborców.

Wielką słabością prezydenta Gliwic jest jego rzecznik prasowy - człowiek skądinąd kompetentny, ale tak modelowo antypatyczny, iż powinien być pokazywany jako zaprzeczenie dobrego PR-u. Być może jest w tym metoda, bo na tle swego rzecznika Zygmunt Frankiewicz wypada nawet ciepło i serdecznie. Wszystko na świecie jest względne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!