18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Filipinka o smaku jabłkowym

Janusz Szymonik
Ta choroba nie wybiera opcji politycznych. Jest mocno wstydliwa, więc każdy z przyłapanych nosicieli wymyśla na nią inną nazwę.

Najpierw mocno zaatakowała na lewicy. Na przykład Aleksander Kwaśniewski podczas uroczystości w Charkowie nie był zwyczajnie wstawiony, a jedynie uległ zapaleniu goleni prawej. Innym zaś razem dopadła go choroba filipińska. Objawiała się mową bełkotliwą i spóźnioną reakcją na rozmaite bodźce.
To paskudztwo nękało również Marka Siwca, blisko związanego z byłym prezydentem. Choroba zaatakowała go na lotnisku w Ostrzeszowie, kiedy to klękał i w papieskim geście całował ziemię.

Myliłby się jednak ten, kto choróbsko utożsamiałby z lewicowym stylem rządzenia. Filipinka w swej łagodnej odmianie sejmowej objawiła się niedawno na prawicy. O nosicielstwo tego bakcyla podejrzewani byli m.in. posłowie Prawa i Sprawiedliwości Elżbieta Kruk (słynne "coś tam, coś tam") oraz Przemysław Edgar Gosiewski (na antenie Radia Maryja plątał mu się język). Nigdy im nie udowodniono, że byli pod wpływem alkoholu (nie musieli dmuchać w balonik), więc wątpliwości muszą przemawiać na ich korzyść.

Strach przed odpowiedzialnością karną, powoduje, że wybraniec narodu plecie bzdury, ośmiesza siebie, Sejm i PiS

Epidemia znów objawiła się w ostatni weekend. Jej ognisko wykryli czujni policjanci w województwie świętokrzyskim. Zatrzymali do kontroli posła PiS, Marka Łatasa, który prowadził auto nieco zygzakiem. Alkomat pokazał, że w wydychanym powietrzu sporo miał alkoholu. Ale policjanci błądzili myśląc, że reprezentant narodu dopuścił się przestępstwa, prowadząc samochód po wódce. Jak wyznał w poniedziałek poseł w telewizji TVN24, jest chory na cukrzycę, więc zjadł kilka jabłek (przy cukrzycy trzeba często coś przekąsić) i stąd promile w wydychanym powietrzu. Czy ja mam rozumieć, że żołądek posła Marka Łatasa zadziałał jak aparatura do produkcji bimbru? Wiadomo jabłka plus cukrzyca, ale skąd tam wzięły się drożdże? Tylko policjanci z Kielecczyzny, nie wiedzieć czemu, czepiają się Bogu ducha winnego posła. Cóż on może poradzić na chorobę oraz na osobliwości własnej anatomii?

W poniedziałek Łatasowi oberwało się od wierchuszki partyjnej. Zrugał go poseł Brudziński, a nawet szef partii, Jarosław Kaczyński, zapowiadając przykładne konsekwencje wobec kolegi. Zostanie ukarany przez partię za jazdę po pijanemu. Opowieści o upiciu się jabłkami ujdą mu na sucho. A szkoda, bo takie banialuki kompromitują formację Kaczyńskiego. Łatas, przyłapany na gorącym uczynku, nie ma odwagi przyznać się do winy, kręci jak sztubak, ośmiesza pisowską uczciwość tak często zachwalaną przez lidera partii.

Gdyby to poseł Łatas miał rację i prawdziwa była jego hipoteza, iż zawiniły owoce, nasze życie stanęłoby na głowie. Trzeba by na nowo spisać przestępstwa popełnione po spożyciu alkoholu i zjedzeniu jabłek, a przy szpitalach otwierać oddziały dla uzależnionych od tych smacznych owoców. Strach pomyśleć, jakby wyglądały lekcje, z dziećmi nieźle podchmielonymi drugim śniadaniem z antonówką. Właściciele warzywniaków musieliby sprzedawać złote renety i makintosze po okazaniu dowodu osobistego. Na szczęście Łatas łże.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!