Jak pan wspomina wydarzenia z 3 marca 2012 roku?
Nie zapomnę SMS-ów od kolegów komendantów, którzy pisali, jak mogą mi pomóc i żebym się trzymał, a jedna wiadomość dotyczyła tego, że ładnie wyglądam w krawacie (komendant Fiutak, gdy dowiedział się o katastrofie, wracał z zebrania w OSP Goleniowy - przyp. red.). Jeśli chodzi o bardziej traumatyczne przeżycia, to przed oczami cały czas mam sytuację, w której dwóch ratowników średniego wzrostu prowadzi wysokiego, zakrwawionego mężczyznę. Były też znacznie bardziej drastyczne momenty. Jestem strażakiem od ponad 20 lat, ale widok zwłok zostaje gdzieś w głowie. Ze szczegółami. Niektórzy strażacy mówią, że to była akcja życia. Wiem jedno - oby taka już nigdy się nie powtórzyła.
Czy strażacy, którzy brali udział w akcji, zostali objęci opieką psychologów?
O tym się nie mówi, ale rzeczywiście podczas katastrofy i już po niej w naszej komendzie pracowali z nimi psychologowie z ramienia Komendy Wojewódzkiej PSP i innych służb mundurowych. Jesteśmy obecni przy różnego rodzaju zdarzeniach, ale takiego ogromu katastrofy się nie zapomina, a opieką psychologów byli również objęci strażacy-ochotnicy. Warto dodać, że próbowano wmówić, że jeden z ratowników OSP był podczas akcji pod wpływem alkoholu. Dokładnie to jednak sprawdziłem i okazało się to kłamstwem. Temu człowiekowi zrobiono jednak krzywdę i również z nim rozmawiali psychologowie.
Czy ratownicy zostali nagrodzeni za udział w akcji pod Szczekocinami?
Tak i to w różny sposób. Byli to ratownicy PSP i OSP, jak również służb współdziałających, czyli między innymi policji oraz pogotowia. Otrzymali m.in. listy od komendanta głównego PSP i nagrody ministra spraw wewnętrznych. Były złote odznaki "Zasłużony dla województwa śląskiego" dla naszej komendy, jak również dla mnie. Jesteśmy teraz przed wręczeniem odznaczeń za ofiarność i odwagę. Strażacy, którzy byli jako pierwsi na miejscu katastrofy, 3 maja otrzymali z kolei krzyże zasługi za dzielność z rąk prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Były też awanse na wyższe stopnie służbowe. Uhonorowano również mieszkańców, strażaków-ochotników czy też strażaków, którzy byli po służbie, ale mimo to brali udział w akcji.
Zlokalizowanie posterunku w tej miejscowości okazało się strzałem w dziesiątkę.
Potwierdziło się, że jest on potrzebny. Dojazd z Zawiercia w okolice Szczekocin zajmuje około 40 minut, natomiast zlokalizowana tam czteroosobowa załoga ma do dyspozycji samochód ratowniczo-gaśniczy wyposażony m.in. w sprzęt hydrauliczny do usuwania skutków wypadków drogowych. Umiejscowienie tego posterunku (w tym samym budynku stacjonuje pogotowie ratunkowe - dop. red.) pozwala ratownikom PSP dotrzeć na miejsce zdarzenia w ciągu kilku minut i mogą oni podejmować pierwsze działania do momentu przybycia sił głównych z Zawiercia. Te minuty mogą się okazać kluczowe dla ratowania ludzkiego życia.
Rozmawiał Patryk Drabek
*Ranking szkół nauki jazdy 2013
*Restauracja Rączka gotuje otwarta ZOBACZ ZDJĘCIA
*Granica polsko-niemiecka 1922 na Górnym Śląsku [SENSACYJNE ZDJĘCIA]
*Podziemny dworzec autobusowy w Katowicach działa! [ZDJĘCIA]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?