Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fotoreportaż: Żorskie hospicjum jest pełne życia

Szymon Kamczyk
Szymon Kamczyk
Szymon Kamczyk/Dziennik Zachodni
Piątek to dla podopiecznych Hospicjum im. Jana Pawła II w Żorach szczególny dzień, bo na chwilę mogą zapomnieć o swoim bólu. To czas kawiarenki, którą organizują od lat wolontariuszki. Bezinteresownie i dla samej satysfakcji pomagania.

Żorskie hospicjum funkcjonuje przy ul. Promiennej. Tacy też są tutejsi wolontariusze - promienni i uśmiechnięci. Pani Zyta osobiście przeżyła odejście bliskiej osoby - męża. Wtedy zetknęła się z hospicjum. Kiedy już pogodziła się ze śmiercią małżonka, postanowiła do hospicjum wrócić, by nieść osłodę życia innym. To było 12 lat temu. - Mój mąż krótko był pod opieką hospicjum domowego. Sama się nim opiekowałam, ale podczas wizyt cenna była obecność wolontariuszy. Po śmierci męża długo musiałam się zastanawiać, ale dzięki znajomym wśród wolontariuszek zdecydowałam się do nich dołączyć. Przekonały mnie sercem, ciepłem. Kiedy przychodziła opiekunka czy pielęgniarka, obchodził ją człowiek. Przeszłam kurs i w końcu zostałam wolontariuszem - wspomina Zyta Markulak, z zawodu kucharz i cukiernik. Te umiejętności też wykorzystuje, właśnie przy piątkowej kawiarence. - Moja praca - służba polega na byciu przy chorym. Zanim ruszyło hospicjum stacjonarne, wyznaczano nam chorego do opieki w domu. Z rodziną ustalam, jak często przychodzić. Gdy jestem - rodzina ma wtedy czas dla siebie. Od tej pory pacjent jest najważniejszy dla mnie. Myślę o nim, modlę się za niego i jego rodzinę. Chory jest dla mnie bardzo ważny. Staram się, by czuł się przy mnie dobrze. Zdobywam jego zaufanie, słucham, staram się go poznać. Czy praca w hospicjum nauczyła mnie czegoś nowego? Oczywiście. Dzięki tej służbie nauczyłam się dobroci, cierpliwości i pokory, a największa nauka płynie od samego chorego. Czy coś odkryłam? Tak. Przed każdym cierpieniem chylę czoła, podchodzę „na paluszkach”, po cichu - mówi pani Zyta.

Róża na powitanie

Jakie cechy powinien mieć dobry wolontariusz? - Trzeba nauczyć się słuchać, mieć dużo cierpliwości i być, po prostu. Ta mądrość płynie z serca, aby być przy chorych mimo wszystko - dodaje wolontariuszka. - Naszym głównym zadaniem jest rozpieszczanie pacjentów. Opiekę zapewniają pielęgniarki, a my rozmawiamy, trzymamy za rączkę, pogłaszczemy, pomodlimy się gdy trzeba i chodzimy na zakupy. Osoba, która była zamknięta w czterech ścianach przyjeżdża tutaj, a my wyjeżdżamy z nią do ogrodu. Tam zrywamy dla niej pachnącą różę. To jest dla wielu pacjentów najpiękniejsza chwila w życiu. Tak jest za każdym razem, gdy do hospicjum przyjeżdża ktoś nowy. Dla tych chwil warto żyć i pomagać tutaj - uśmiechają się Bożena Ciemięga i Maria Piszczek.

Dla pacjentów żorskie hospicjum staje się domem, dlatego też wszyscy dwoją się i troją, by podopieczni zapomnieli choć na chwilę o chorobie. - Wszyscy czekamy na piątek. Wolontariuszki dają nam kawę, to dla nas mały powrót do zdrowia - mówi pani Róża pociągając łyk kawy na swoim łóżku. - Ja mogę wypić kawę w nowych paznokciach, które pomalowały mi wolontariuszki. Nie spodziewałam się takiej opieki - dodaje pacjentka Katarzyna. W hospicjum walczy z rakiem od pół roku. Z piątkowej kawiarenki korzystają oczywiście pacjenci, którzy czują się na tyle dobrze, by przyjść lub przyjechać do świetlicy i przekąsić kawałek ciasta.

Armia chętnych do pomocy

Pośród personelu i wolontariuszy w żółtych koszulkach, przemykają także osoby ubrane na zielono. To praktykanci. - Kandydaci na wolontariuszy odbywają szkolenie i mają praktyki. Potem decydują, czy chcą się związać z hospicjum czy nie. Wolontariat ma w sobie dużo swobody, bo można przychodzić w dogodnych porach i być w hospicjum tak długo, jak pozwala na to czas - zapewnia Wioleta Kurzydem, koordynator wolontariatu w Hospicjum im. Jana Pawła II w Żorach.

Obecnie w hospicjum z pacjentami pracuje ok. 40 osób. Przy okazji różnych akcji i wydarzeń, np. kwest na cmentarzach, ta liczba powiększa się nawet do 300 osób. - Szpitale wypisują pacjentów w terminalnym okresie choroby, bo nie są przygotowane do opieki nad nimi. A chorzy ci wymagają jej przez całą dobę. Właśnie taką opiekę daje hospicjum. Stara się, by nie bolało. Chorzy mogą liczyć na fachową pomoc lekarzy, pielęgniarek. Każdy chory jest najważniejszy i na pierwszym miejscu. Po stracie bliskich organizujemy spotkania dla rodzin w żałobie. Każdego miesiąca (drugi wtorek) odprawiana jest msza św. w kaplicy. Ta praca daje satysfakcję, czuję się spełniona dzieląc się miłością z innymi. Hospicjum to tez życie! Nie kojarzmy go tylko ze śmiercią. Ludzie umierają w domu, szpitalu i w wypadkach. Hospicjum to człowiek nieuleczalnie chory, jego życie dobiega kresu. I tu pacjent musi odczuć piękną relację między nim a jego najbliższymi, lekarzem, pielęgniarką, wolontariuszem, kapelanem, psychologiem - wyjaśnia Wioleta Kurzydem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!