MKTG SR - pasek na kartach artykułów
2 z 6
Przeglądaj galerię za pomocą strzałek na klawiaturze
Poprzednie
Następne
Przesuń zdjęcie palcem
Nie! Nie  chcę już o tym rozmawiać - ucięła, zaraz po "dzień...
fot. Arkadiusz Gola

Gallusa 17: blok z widokiem na pacyfikację

Kazali przyjść i wydawać kartoteki

Nie! Nie chcę już o tym rozmawiać - ucięła, zaraz po "dzień dobry" Małgorzata Czerwińska. 72-latka jest jedną z lokatorek bloku przy ulicy Gallusa 17 w Katowicach. Szary, kwadratowy budynek to najbliższe sąsiedztwo bramy kopalni Wujek i krzyża, który upamiętnia tragedię sprzed 30 lat. Pani Małgorzata pamięta 16 grudnia 1981 r. Wspomnienia bolą, ale nie chcą wyjść z głowy.

- Zapomnieć? Nie, człowiek tym żyje i nie zapomni - chcąc nie chcąc pani Małgorzata zaczyna wspominać mroźną, grudniową środę sprzed 30 lat.

Rozmawiamy przez próg. Dopiero przy kolejnych odwiedzinach Czerwińska zaprasza do mieszkania. Ma dwa pokoje, największy pełni rolę salonu i jadalni. W końcu pokazuje nam stół, na którym w środę 1981 r. stanęła gromnica. Obok, w kuchni na piecu wrzała woda.

- Parzyłam zioła uspokajające, nerwosan chyba. W pokoju koleżanki zapaliły świecę. Modliły się - opowiada.

Jak co dzień, także 16 grudnia 1981 roku, Czerwińska poszła rano do pracy. Wówczas 42-letnia kobieta była zatrudniona na Wujku w kadrach dla załogi fizycznej, w tym górników. Kilka godzin później w tym samym biurze wydawała zomowcom kartoteki martwych kolegów z pracy...

Z "17" na kopalnię jest kilkanaście kroków. Czerwińska po drodze widziała stojących wzdłuż parkanu kopalni górników. Patrzyła na ich twarze. Pamięta, że były smutne. Ci którzy ją znali, kłaniali się.
W biurze została krótko.

- Dostałyśmy polecenie przeniesienia się do Domu Kultury. Ale jako że miałam w domu telefon służbowy, zaproponowałam, żeby z koleżankami pójść do mnie. Kierownictwo dało zgodę - opowiada. Gdy kobiety opuszczały teren kopalni, wokół gromadzili się ludzie, pojawiały się oddziały ZOMO.

- Z wielkimi tarczami - wspomina. - W domu nie mogłyśmy zapanować nad nerwami. Zioła były na wyciszenie.

Ale cicho już nie było. Zaczęło się. - Koleżanki się modliły, ja gotowałam wodę. Za oknem huk i smród. Latały świece dymne, wpadały do mieszkań, na balkony i klatkę schodową. Nad kopalnią przeleciał helikopter, czołgi taranowały bramę - wylicza, co pamięta z tamtego dnia.

- Było jeszcze jasno, gdy pod balkonem usłyszałam: "Akcja zakończona, oddalamy się". Czerwińska mieszka na pierwszym piętrze. Rozmowy prowadzone przez zomowców przez krótkofalówki słyszeli także lokatorzy z wyższych pięter. Pamiętają, że ci grupowali się pod "17" i na klatce schodowej bloku.

Czerwińska wraz z mężem, który tego dnia nie pracował, synem i koleżankami siedzieli jak myszy pod miotłą. Było szaro i ściemniało się, gdy ciszę przerwał dzwonek telefonu służbowego. To było ostatnie połączenie na ten numer, nim został wyłączony.

- Zostałam wezwana do biura. Do wydawania kartotek.
- Jakich kartotek?
- Górników.
- Tych zabitych?
- W gabinecie dyrektora dostałam kartkę z ich nazwiskami. Polecenie było: wydać teczki do wglądu kierującym akcją.

Czerwińska wykonała polecenie. W biurze została do późna. W następnych dniach w kadrach spotykała żony zabitych. Na kopalni pracowała aż do emerytury. Nieprzerwanie mieszka pod krzyżem.

- Zapomnieć? Tego się nie da zapomnieć!

Zobacz również

French Open. Polka za burtą w stolicy Francji. Niechlubny wynik w drugim secie

French Open. Polka za burtą w stolicy Francji. Niechlubny wynik w drugim secie

Ostródzka "Przystań z Kulturą" prezentuje plan na czerwiec

Ostródzka "Przystań z Kulturą" prezentuje plan na czerwiec

Polecamy

Dwie bohaterki z Jastrzębia-Zdroju. Nastolatki uratowały życie mężczyzny

Dwie bohaterki z Jastrzębia-Zdroju. Nastolatki uratowały życie mężczyzny

Wojciech Cygan: Wierzymy, że z Papszunem Raków znów będzie odnosił sukcesy ROZMOWA

Wojciech Cygan: Wierzymy, że z Papszunem Raków znów będzie odnosił sukcesy ROZMOWA

Dwa budynki dawnej kopalni Ludwik w Zabrzu zostaną odnowione

Dwa budynki dawnej kopalni Ludwik w Zabrzu zostaną odnowione