Gdzie policjant nie może tam straż miejską pośle. Oto najbardziej nietypowe interwencje strażników miejskich w woj. śląskim!

Od ponad dwudziestu lat, co roku 29 sierpnia w Polsce obchodzony jest dzień strażnika miejskiego. Nieformalne święto ustanowiono na pamiątkę uchwalenia tego dnia w 1997 roku ustawy regulującej funkcjonowanie straży gminnych i miejskich.

Nie ma jej we wszystkich miastach, ale tam gdzie jest, straż miejska stara się wspomagać w działaniach policję i współpracuje z innymi służbami mundurowymi. Co ciekawe, jej korzenie sięgają okresu średniowiecza! W Polsce formalnie funkcjonuje od 1991 roku.

Prace strażników miejskich często traktuje się z przymrużeniem oka. Wiele osób negatywnie i prześmiewczo traktuje ten zawód. Tymczasem niejednokrotnie to strażnicy miejscy przychodzą na pomoc w kryzysie.

Interwencje straży miejskiej wiele razy bywają nietypowe, ale jednocześnie pomagają zachować porządek w mieście, czy uchronić mieszkańców.

Biegające po ulicy samopas konie? Wąż uciekinier pełzający po chodniku? Straż Miejska czuwa na... straży i zawsze jest gotowa pomóc.

W ostatnich latach strażnicy miejscy dbają też o czystość powietrza, kontrolując piwnice i sprawdzając, czy mieszkańcy nie spalają odpadów. Ogromną rolę strażnicy miejscy odgrywali też w czasie pandemii, w niektórych miastach wspomagając seniorów, robiąc dla nich zakupy.

W województwie śląskim straż miejska działa niemal we wszystkich miastach. Wyjątek stanowią nieliczne, np. Żory i Szczyrk, gdzie zarzucono im dublowanie zadań policji i doprowadzono do likwidacji.

Tam, gdzie jednak straż miejska jest, strażnicy nie narzekają na brak pracy. Czasem śmiechu jest co niemiara, gdy trzeba szukać np. Alladyna z Bytomia, który nie wiedząc, co zrobić z dywanami, postanowił je wyrzucić w przypadkowym miejscu w mieście.

- W naszej codziennej pracy nie ma czegoś takiego jak rutyna, każdy dzień jest inny i niesie za sobą nowe niespodzianki - zauważają strażnicy miejscy z Zabrza, którzy dodają, że nie zawsze są one przyjemne.