Przypomnijmy: po tym, jak został zwolniony postanowił w sposób niekonwencjonalny zaprotestować. W czerwcu ubiegłego roku wspiął się na szczyt gliwickiej drewnianej wieży. Na wieży, która ma 110 metrów wysokości, spędził blisko dwie doby. Trzeciego dnia nad ranem zdjęli go policyjni antyterroryści. Trafił wtedy do Szpitala Psychiatrycznego w Toszku na badania. Wyszedł po kilku dniach. Twierdził, że usiłowano zrobić z niego wariata, bo odwrócić uwagę opinii publicznej na ważne w mieście problemy.
Na swoim blogu internetowym Jarczewski bardzo dokładnie wyjaśnił w czerwcu 2011 roku, dlaczego zorganizował taką akcję, zaplanowaną bardzo precyzyjnie. Napisał tam m.in. o lokalnych kacykach, o chorobie, która zżera polskie samorządy, zwłaszcza te, gdzie prezydenci rządzą od bardzo wielu lat (Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic, swoją funkcję pełni nieprzerwanie od 1993 roku - przyp. red.).
O swoje prawa postanowił zawalczyć w sądzie pracy. Sąd Okręgowy w Gliwicach (drugiej instancji) wydał wyrok na jego korzyść.
- Chciałbym wrócić, ale mam sporo obowiązków. Szczerze mówiąc, nie sądziłem, że tak szybko ten wyrok zapadnie - mówi Andrzej Jarczewski. - To taka radość przez łzy. To tak jakby się pani rozwiodła na półtora roku, a potem nagle okazało się, że rozwód jest nieważny i małżeństwo trwa dalej. Sporo się wydarzyło, ja miałem inne zajęcia. Musiałem z czegoś żyć, więc miałem kilka zajęć - opowiada Jarczewski w rozmowie z naszą dziennikarką.
Jarczewski napisał m.in. książkę "Selma i magiczne korale". Otwarcie mówi o tym, że zaangażował się w organizację referendum w sprawie odwołania prezydenta Gliwic Zygmunta Frankiewicza.
- Ta władza musi się zmienić, bo szerzy się patologia i rządzą ludzie niekompetentni - podkreśla Jarczewski. - Kultura, na której mi zależy, tej władzy nie obchodzi. Oświatą zajmuje się człowiek, który wcześniej odpowiadał za rabatki i podlewanie kwiatków w mieście (chodzi o wiceprezydenta Krystiana Tomalę, wcześniej szefa Miejskiego Zarządu Usług Komunalnych. Frankiewicz powołał go na swojego zastępcę po tym, jak Renata Caban zrezygnowała z pracy w urzędzie) - przyp. red.).
Zygmunt Frankiewicz na takie zarzuty odpowiada krótko: to polityczna hucpa i skok na kasę, na miejskie spółki, które są zarządzane dobrze.
- W Gliwicach dzieje się dobrze i to niektórym osobom przeszkadza - twierdzi Frankiewicz.
*Burze szaleją nad Śląskiem. Idą kolejne. Zobacz zdjęcia
*Nowy podział Śląska: koniec woj. opolskiego i śląskiego, wspólne górnośląskie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?