Jeszcze dwa sezony temu Podbeskidzie i Górnik Łęczna rywalizowały ze sobą w Ekstraklasie. Teraz oba kluby funkcjonują w zupełnie innej rzeczywistości i mają duże problemy w odnalezieniu się w realiach pierwszej ligi. Przed sobotnim meczem łęcznianie zajmowali piętnaste, a Górale szesnaste miejsce w tabeli, a wydarzenia na boisku potwierdziły, że niskie pozycje w tabeli nie były dziełem przypadkiem. Półtora tysiąca widzów na stadionie w Łęcznej oglądało pojedynek, który śmiało można określić mianem antyreklamą futbolu.
Mecz toczony w pełnym słońcu raczej przypominał sparing zespołów z niższych lig niż spotkanie niedawnych przedstawicieli najwyższej klasy rozgrywkowej. Obie drużyny nie podejmowały w swojej grze ryzyka, skupiały się przede wszystkim na asekuracji w obronie i miały problem ze skonstruowaniem choć jednej składnej akcji. Masa niedokładności, ślimacze tempo, jedynie śladowe przejawy ambicji i zaangażowania - od patrzenia mogły aż zaboleć oczy.
Podbeskidzie ze względu na przełożony mecz z Olimpią Grudziądz miało aż dwa tygodnie na szlifowanie taktyki z nowym trenerem Adamem Noconiem, ale w Łęcznej w ich poczynaniach nie było widać powtarzalności czy koncepcji na grę. Chyba, że taką można nazwać notorycznie zagrywanie długich piłek do skrzydłowych lub osamotnionego w ataku Pawła Tomczyka, które nie przynosiły gościom absolutnie żadnego pożytku. - Zrobiliśmy dokładną analizę przeciwnika i gra długimi piłkami była elementem naszej strategii. Próbowaliśmy grać też atakiem pozycyjnym, ale brakowało nam ostatniego podania - wyjaśniał Łukasz Sierpina.
Brakowało nieco więcej niż ostatniego podania, bo bielszczanie przez 90 minut nie stworzyli sobie ani jednej dobrej okazji do zdobycia bramki. Sergiusz Prusak interweniował w zasadzie tylko przy okazji dośrodkowań w pole karne lub niegroźnych uderzeń z dystansu. Wyjątkiem była sytuacja z 70. minuty, gdy mocny strzał pod poprzeczkę oddał Dimitar Iliev, ale bramkarz Górnika zdołał odbić piłkę.
Gospodarze wcale nie grali lepiej od Górali, ale przynajmniej potrafili raz wykorzystać ich błąd w defensywie. W końcówce Podbeskidzie, zamiast walczyć o komplet punktów, cofnęło się jeszcze głębiej we własne pole karne i to się zemściło. W 82. minucie cała linia obrona bielszczan stała zbyt blisko bramki, piłka po strzale odbiła się od jednego z gości i trafiła pod nogi Patryka Szysza. 19-latek skorzystał z prezentu i mocnym strzałem skierował piłkę w górny róg bramki Wojciecha Fabisiaka, strzelając swojego czwartego gola w tym sezonie. - Do tego momentu spotkanie było wyrównane, typowa gra na remis. Powiedziałem w przerwie chłopakom, że drużyna, która zdobędzie bramkę jako pierwsza, to prawdopodobnie wygra. Niestety zabrakło nam dziś tej jednej akcji - żałował po spotkaniu trener Nocoń.
Drugie zwycięstwo w rozgrywkach pozwoliło Górnikowi opuścić strefę spadkową, w której pozostaje z kolei Podbeskidzie. Bielszczanie mogą się cieszyć, że w lidze jest jeszcze pogrążony w kryzysie Ruch Chorzów, bo oprócz Niebieskich na ten moment nie ma w stawce zespołów słabszych od Górali.
Górnik Łęczna 1-0 Podbeskidzie Bielsko-Biała
Patryk Szysz 83'
Górnik: Sergiusz Prusak - Arkadiusz Kasperkiewicz, Łukasz Sosnowski, Rafał Kosznik - Paweł Sasin, Radosław Pruchnik (88' Łukasz Wiech), Tomasz Makowski (82' Dariusz Jarecki), Łukasz Tymiński, Patryk Szysz - Grzegorz Bonin, Sebastian Szerszeń (65' Michał Suchanek).
Podbeskidzie: Wojciech Fabisiak - Bartosz Jaroch, Kamil Wiktorski, Mariusz Malec, Paweł Moskwik - Szymon Sobczak (65' Miłosz Kozak), Łukasz Hanzel, Adrian Rakowski, Dimitar Iliev (88' Tomasz Podgórski), Łukasz Sierpina - Paweł Tomczyk (65' Valerijs Šabala).
żółte kartki: Tymiński, Pruchnik, Kosznik - Jaroch, Wiktorski.
sędziował: Sylwester Rasmus (Toruń)
widzów: 1588
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?