Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorolski Święto to niezwykłe wydarzenie i świetna okazja do spotkania z Zaolziem

Andrzej Drobik
Andrzej Drobik
W weekend w Jabłonkowie odbyła się największa impreza na Zaolziu - Gorolski Święto. Jarosław jot Drużycki (pisownia przez małe „j" jest zamierzona), autor książki o „Gorolu" w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim" tłumaczy, dlaczego ta impreza jest dla społeczności Zaolzia tak ważna.

Po wielu publikacjach prasowych dotyczących Zaolzia i reportażu książkowym „Hospicjum Zaolzie” wydałeś kolejną książkę - tym razem pod tytułem „Nie tylko GOROLSKI - więcej niż ŚWIĘTO”. Skąd pomysł na opisanie Gorolskigo Święta?
„Gorol” sam w sobie jest niezwykły. To najstarsza polska impreza na Zaolziu, która odbywa się rokrocznie od 1948 do dzisiaj. To również w ogóle największa polska impreza w Republice Czeskiej. Wielokrotnie pisałem już o niej drobne reportaże, notki. Wspomniałem też o „Gorolu” w „Hospicjum”. A przed paroma miesiącami otrzymałem propozycję od Bronisława Ondraszka z wędryńskiego Wydawnictwa Beskidy, żeby napisać coś więcej, żeby o tej niezwykłej imprezie stworzyć odrębną publikację. I tak powstała książka-album, wzbogacona licznymi fotografiami i rysunkami satyrycznymi znanego na Zaolziu malarza i grafika Bronisława Liberdy i z przedmową Otmara Kantora z Jabłonkowa - gajdosza z kapeli ludowej „Bukóń”.

Fakt, że taka publikacja powstała dopiero teraz trochę dziwi.
Przyznam, że już kilka lat wcześniej otrzymałem podobną propozycję od kogoś innego, ale ów potencjalny wydawca nagle się wycofał i do wydania książki nie doszło. Faktycznie, impreza jest na tyle ciekawym zjawiskiem, że powinna być opisana, a dotychczas poza artykułami, przede wszystkim na łamach prasy zaolziańskiej, oraz trzema broszurkami nic poważniejszego w ciągu tych siedemdziesięciu lat nie było, co mnie - nie ukrywam - zdziwiło podczas pracy nad książką.

No właśnie, porozmawiajmy o fenomenie „Gorolskigo Święta”.
O tym nie chcę mówić, bo właśnie o tym napisałem. „Gorol” trwa nieprzerwanie od wspomnianego 1948 roku, mimo różnych burz dziejowych, mimo stalinizmu czy wyraźnie antypolskiego kursu władz Czechosłowacji w latach 80., impreza się rozwijała i jest do dzisiaj czymś cementującym Polaków na Zaolziu. Ten folklor, na którym oparty jest program „Gorolskigo Święta”,
stał się świetnym pretekstem do spotkania, ale też do „liczenia się” społeczności Zaolzia. Można zobaczyć czy do Jabłonkowa przyjeżdżają tylko starsi ludzie, czy też małżeństwa z dziećmi i młodzież. To tak naprawdę dobra okazja do obserwacji, jak wygląda dzisiaj społeczność Zaolzia, jaka jest jej kondycja. Zresztą trudno odpowiedzieć na pytanie, czym jest „Gorol”. Bo nie jest to
festyn - impreza jest przecież ogromna! Nie jest to stricte wydarzenie folklorystyczne, bo nie wszyscy przychodzą tutaj dla folkloru. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że właściwie niewielu osobom zależy tutaj na występach folklorystycznych.

Kiedy po raz pierwszy pojawiłeś się na „Gorolskim Święcie”?
W tym roku minęła dziesiąta rocznica. I kiedy pierwszy raz pojawiłem się na „Gorolu”, to nikt mnie jeszcze nie znał i ja też nikogo nie znałem - to był błogosławiony czas, mogłem spokojnie chodzić, rozglądać się, przysłuchiwać i obserwować. Teraz jest zupełnie inaczej, co krok spotykam znajomych. A czasami jest nawet tak, że ktoś, gdzieś, kiedyś nagle mi mówi „dzień dobry”. Nie kojarzę kto to. A on, że poznaliśmy się na „Gorolu” w takiej, czy siakiej sytuacji... Zresztą trzeba przyznać, że są ludzie, którzy spotykają się raz do roku tylko na „Gorolskim Święcie”. Idą na placki, albo na półkę do swej ulubionej budy, to są takie
ich małe rytuały, zresztą bardzo ciekawe.

Jak wygląda popularność imprezy z polskiej strony Śląska Cieszyńskiego?
Sporo osób z naszej strony pojawia się w Jabłonkowie. Przyjeżdżają nawet ludzie z Górnego Śląska (poznaliśmy się przed laty na „Gorolu”), którzy nie wyobrażają sobie, żeby na początku sierpnia nie być w Jabłonkowie. Oczywiście są stali miłośnicy „Święta” także po polskiej stronie, choć czasem dowiaduję się od ludzi, że owszem, słyszeli, ale jeszcze nigdy tam nie byli. Nie wiem, może nie czują się tam jak u siebie? Może to ta przeklęta granica z 1920 roku wciąż straszy? To wygląda zupełnie inaczej, kiedy człowiek staje się częścią tego święta, które gromadzi przede wszystkim polskich mieszkańców dzisiejszego Zaolzia.

Mówiłeś, że to także okazja do policzenia się, do zobaczenia w jakim stanie jest społeczność Zaolzia. Ilu Polaków mieszka obecnie w tej części Śląska Cieszyńskiego?
Cały czas powtarza się liczba 30 tysięcy. To wyniki ostatniego spisu powszechnego sprzed kilku lat. Następny spis będzie dopiero bodaj w 2021 roku, wtedy poznamy kolejne liczby, zobaczymy czy Polaków na Zaolziu jest jeszcze mniej, czy też ta tendencja spadkowa wreszcie się zatrzymała. Co ważne, na „Gorola” nie przychodzą tylko Polacy. Są też Czesi, a także wiele osób, które nie przekraczają bram Lasku Miejskiego, a bawią się na przykład na pobliskich karuzelach. To przecież największa impreza w Jabłonkowie, która rozsławia miasto nawet poza granicami Republiki Czeskiej. „Gorolski Święto” to też święto Jabłonkowa, choć nie jest to impreza miejska, organizatorem jest bowiem miejscowe koło Polskiego Związku Kulturalno-Oświatowego. Co ciekawe, w PZKO uważa się z kolei, że najważniejszym wydarzeniem w życiu organizacji jest odbywający się co dwa lata „Festiwal PZKO”. To o tyle śmieszne, że ten festiwal jest dość skromny, a wszyscy od Bogumina po Mosty ciągle żyją „Gorolem”.

To impreza ponad podziałami? O konfliktach na Zaolziu mówi się sporo.
Kwestie personalne i niesnaski między ludźmi występują wszędzie. One są, owszem, również na Zaolziu. Czasem to jest przykrywane, czasem zbyt mocno eksponowane. Zdarza się, że ktoś nie chce przyjść a „Gorola”, bo jest - albo tak mu się wydaje - w konflikcie z organizatorami. Często zdarza się jednak tak, że nawet jeśli ktoś ma organizatorów „w głębokiem poważaniu”, to i tak przychodzi, i dobrze się bawi, bo to przecież jest święto Polaków na Zaolziu, a nie tych kilku osób z jabłonkowskiego koła PZKO.

Jarosław jot Drużycki jest dziennikarzem i publicystą, pisze m.in. felietony do „Dziennika Zachodniego” oraz „Głosu Ludu” - gazety wydawanej przez Kongres Polaków w Republice Czeskiej. Jest autorem książki „Hospicjum Zaolzie”; reportażu’ w którym opisuje stan polskości na dzisiejszym Zaolziu. Pochodzi z Warszawy. Książka „Nie tylko GOROLSKI - więcej niż ŚWIĘTO” jest opisem największej i najważniejszej imprezy mniejszości polskiej w Czechach. Książkę można nabyć w księgarniach na Śląsku Cieszyńskim. W niedzielę na Gorolskim Święcie w Jabłonkowie autor będzie podpisywał książki w Kolibie Wydawców.

Tour de Pologne 2017 ETAPY, TRASA, GDZIE KIBICOWAĆ

Tajemnicze zamknięcia aptek. Dlaczego je likwidują?

Zawalił się dom w Dębieńsku

Wielka woda 1997. Zobacz niezwykły dokument multimedialny, który przygotowaliśmy z okazji 20-rocznicy wydarzeń z lipca 1997 roku. Archiwalne filmy, zdjęcie i teksty. Zachęcamy, by oglądać w trybie pełnoekranowym komputera.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo