Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gorzelik o kampanii wyborczej: Tubylcom obiecali paciorki

Jerzy Gorzelik
Jerzy Gorzelik
Jerzy Gorzelik arc.
Wybrzmiewają ostatnie obietnice wyborczej kampanii. Kolejnej, w której konkurenci kierowali się maksymą Józefa Piłsudskiego: "Z Polakami nie należy argumentować, trzeba im tworzyć nastrój". Było zatem nastrojowo, choć mało spontanicznie, kiedy ciepłe gesty wykonywano pod dyktando suflerów. "Przytulamy panią na wózku", "całujemy żonę", a "Ślązaków protekcjonalnie klepiemy po ramieniu".

Nie, ostatniego zdania nie wyłapały mikrofony i być może nigdy nie wypowiedziano go wprost. Nie było to konieczne. Pusty gest w relacjach polsko-śląskich to oczywisty standard. Tyle wystarczy, by przez sale wypełnione partyjnym aktywem przetoczyła się burza oklasków, a członkowie młodzieżówek skandowali z zapałem imię kandydata. Jakby ich przyszłość zależała od poziomu decybeli.

Nasza - mieszkańców Górnego Śląska - wciąż w jakimś stopniu zależy od nas. I to jedyna nadzieja, której warto się u-chwycić wobec mizernej oferty głównych obozów politycznych dla naszego regionu. Zarówno w sferze tożsamości, jak i w zakresie perspektyw rozwoju.

Z e śląskiej perspektywy kampania okazała się jałowa. Samorządność - jeden z filarów nowoczesnego państwa - nie znalazła się w agendzie najmocniejszych rywali. A filar ten w przypadku Rzeczypospolitej Polskiej coraz mocniej się chwieje. Paweł Kukiz wezwał wprawdzie do oddania Polski obywatelom, idei tej nie nadał jednak postaci konkretnych propozycji, poza pomysłem wprowadzenia JOW-ów.

Dwaj liderzy stawki problem całkowicie zbagatelizowali, nie należy zatem spodziewać się po nich inicjatyw służących uzdrowieniu polskiego samorządu. Ręczne zarządzanie państwem z warszawskiego centrum dla głównych partii stanowi niewzruszony dogmat politycznej filozofii. Jarosław Kaczyński - wielki nieobecny tej kampanii - potwierdzał to niejednokrotnie słowem, a Bronisław Komorowski czynem i zaniechaniem. Nie doczekaliśmy się również deklaracji w sprawie wniosku o uznanie śląskiej mniejszości etnicznej, podpisanego przez ponad 140 tysięcy obywateli. Mimo że obaj kandydaci otrzymali jasno sformułowane pytanie w tej kwestii.

Stosunku Andrzeja Dudy do śląskich aspiracji możemy się tylko domyślać. Przed pierwszą turą, zaskoczony przez dziennikarza, odpowiedział komunałem o "niedzieleniu Polaków". Podczas drugiej wizyty na Górnym Śląsku starannie ważył słowa, unikając wmawiania Ślązakom zarówno polskości, jak i niepolskości. To wyraźna odmiana w stosunku do wypowiedzi prezesa Kaczyńskiego i jego akolitów - specjalistów od tropienia dziadków z Wehrmachtu i od zakamuflowanych opcji. Czy wynikająca z taktyki, czy z innego formatu polityka - nie wiadomo.

Pozostaje odnotować, że kandydat PiS-u problemu śląskiej tożsamości starał się nie poruszać. Swoje przesłanie do mieszkańców regionu ograniczył do zapewnień, że węgiel fedrować będziemy do końca świata i o jeden dzień dłużej.
Bronisław Komorowski startował z pozycji znacznie trudniejszej. Przed pięciu laty deklarował poparcie dla uznania śląskiego za język regionalny. Słowa nie tylko nie dotrzymał, ale aktywnie działał przeciw regionalnym dążeniom. Osobiście przekonywał polityków PO, by nie ulegać namowom śląskich środowisk. Ochoczo włączył się w pacyfikowanie Muzeum Śląskiego, którego dyrektor odważył się na historię regionu spojrzeć ze śląskiej, a nie z warszawskiej perspektywy.

Nic dziwnego, że słowa, które padły z ust prezydenta przed paroma dniami w Katowicach, w wielu uszach zabrzmiały fałszywie. Znamienne, że Bronisław Komorowski starannie unikał sformułowań "mniejszość etniczna" i "język regionalny". Obiecane wsparcie dla godki zapewne znajdzie swój wyraz w ustawie o ochronie gwar języka polskiego przygotowywanej obecnie w gorączkowym pośpiechu. Prezydent proponuje zatem znacznie mniej niż pięć lat temu, wyraźnie nie nadążając za Ślązakami. W międzyczasie język śląski znalazł bowiem swoje miejsce w telefonach komórkowych i na Facebooku. W polskim systemie prawnym pojawić się ma natomiast "gwara".

Możemy wybrać kandydata, który Ślązakom niczego nie obiecał, lub tego, który obiecał niewiele, a wcześniejszych obietnic nie dotrzymał. Nasze głosy doczekały się wyjątkowo niskiej wyceny. Zawdzięczamy to po części postawie reprezentantów regionu w obu politycznych obozach. Śląscy liderzy PO i PiS nie zdołali, a zapewne nawet nie próbowali wynegocjować dla swych wyborców atrakcyjnych warunków. Po części zawiniliśmy sami - biernością i naiwnością. Czas wyciągnąć wnioski. W przeciwnym razie za pięć lat znowu poklepią nas po ramieniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!