Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gra w Chińczyka. Pekin wobec napaści Rosji na Ukrainę

Grzegorz Kuczyński
Grzegorz Kuczyński
Władimir Putin i prezydent Chin Xi Jinping podczas spotkania w Pekinie 4 lutego 2022 r.
Władimir Putin i prezydent Chin Xi Jinping podczas spotkania w Pekinie 4 lutego 2022 r. Fot. East News
Na jakich sojuszników może teraz liczyć Kreml? Białoruś, Wenezuela, Kuba, Iran, Syria? To jasne. Ale kimże ci międzynarodowi pariasi są, żeby ich głos ktoś brał poważnie pod uwagę. Nie. Kluczowa jest postawa Chin. Oczywiście nie jest niespodzianką, że nie potępiły Rosji za napaść na Ukrainę. Że wzywają do spokoju, krytykując Zachód, nie Moskwę. Ale… jak to z chińską dyplomacją. Tu nic nie jest czarno-białe.

Decyzja Chin o wstrzymaniu się od głosu podczas głosowania Rady Bezpieczeństwa ONZ nad rezolucją potępiającą rosyjską inwazję na Ukrainę symbolizuje stanowisko Pekinu wobec napaści Rosji na Ukrainę. I jest pewnie dla Moskwy rozczarowaniem. Tuż przed inwazją Putin spotkał się z Xi Jinpingiem. Podpisano wiele nowych umów i podkreślano, że przyjaźń Rosji i Chin „nie ma żadnych ograniczeń”. No chyba jednak ma.

Prawie neutralność

Obserwując stanowisko przyjęte przez Chiny zaraz po rozpoczęciu wojny, spodziewać się można było, że Pekin przyłączy się do Rosji w głosowaniu przeciwko wnioskowi na forum Rady Bezpieczeństwa. Jednak Chiny, wraz ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi i Indiami, wstrzymały się od głosu, pozostawiając Rosję odizolowaną w kwestii wykorzystania swojej siły weta jako stałego członka Rady Bezpieczeństwa.

Inwazja postawiła Chiny w niezręcznej sytuacji. Chiny i Rosję łączą bliskie więzi gospodarcze, ale jednym z filarów chińskiej polityki zagranicznej jest poszanowanie integralności terytorialnej państw. Ministerstwo Spraw Zagranicznych Chin wydało serię oświadczeń. Nie poparło inwazji, ale też jej nie potępiło. Pekin powtarza, że sytuacja jest złożona, sankcje są bezużyteczne, a Zachód jest w dużej mierze odpowiedzialny za wojnę, ponieważ postawił Rosję w narożniku, rozszerzając NATO w rejony, które wcześniej znajdowały się pod kontrolą Rosji.

Dotąd Pekin zachowuje się przewidywalnie, czyli wydaje bardzo ogólne i neutralne oświadczenia. Nie krytykuje Rosji, ale też – powinniśmy pamiętać – wciąż nie uznaje Krymu za część terytorium Rosji. Podobnie jak Abchazji i Osetii Południowej za suwerenne państwa. Trudno oczekiwać, że zrobi to w przypadku „republik ludowych” w okupowanym Donbasie, uznanych tuż przed inwazją na Ukrainę przez Kreml. Chiny mogą być zaniepokojone faktem, że są postrzegane jako obrońcy awanturniczych metod Putina i potencjalnych zakłóceń w gospodarce światowej.

Kiedy po raz pierwszy Rosja zaproponowała Ukrainie rokowania (acz na warunkach nie do przyjęcia)? Zaraz po rozmowie telefonicznej Putina z Xi, w piątek 25 lutego. Nawet jeśli Chiny uparcie odmawiają określenia działań Putina mianem inwazji (wciąż jest termin „operacja specjalna”), to jednak z każdym dniem powoli zmieniają publiczne nastawienie do wojny. W piątek Pekin podkreślił, że „jest absolutnie konieczne, aby wszystkie strony zachowały niezbędną powściągliwość w celu zapobieżenia pogorszeniu się sytuacji na Ukrainie lub nawet wymknięciu się jej spod kontroli. Należy skutecznie chronić życie i mienie zwykłych ludzi, a w szczególności zapobiegać kryzysom humanitarnym na dużą skalę”.

Smok i niedźwiedź

Chiny i Rosja są dla siebie najważniejszymi partnerami. Ich gospodarki wzajemnie się uzupełniają: Chiny są potęgą produkcyjną, ale ubogą w surowce, dlatego potrzebują rosyjskiej energii, podczas gdy Rosja ma ogromne rezerwy energetyczne, ale potrzebuje inwestycji i pomocy w poszerzaniu bazy gospodarczej. Każde z państw ma poważne problemy z prawami człowieka i polityką zagraniczną, ale ignoruje problemy drugiej strony. Chiny są również jednym z głównych nabywców zaawansowanej rosyjskiej broni. Wydaje się też, że prezydenta Chin Xi Jinpinga i prezydenta Rosji Władimira Putina łączą silne więzi osobiste.

Zarazem Chiny wiedzą, że wsparcie inwazji Rosji poważnie zaszkodziłoby ich i tak już napiętym stosunkom z bogatymi demokracjami, które są ich głównymi partnerami handlowymi, takimi jak Stany Zjednoczone, kraje Unii Europejskiej i Japonia. Więzi z tymi krajami są już tak złe, jak nie były od czasu, gdy Chiny rozpoczęły politykę reform i otwarcia w latach 70. XX w. Gdyby Chiny stanęły po stronie Rosji, np. oferując pomoc gospodarczą lub zgadzając się na zawetowanie sankcji w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, trudno byłoby uratować te więzi. Zamiast tego większość bogatych demokracji postrzegałaby Chiny i Rosję znów tak, jak komunistyczny duet Stalina i Mao w latach 50. XX w. Wtedy była wojna w Korei, dziś na Ukrainie. To sprawiłoby, że dla wielu krajów ponowne nawiązanie jakichkolwiek form współpracy z Chinami byłoby prawie niemożliwe.

Mało prawdopodobne jest, by Chiny od razu zaoferowały Rosji pomoc, ale z łatwością mogą stać się długoterminowym nabywcą gazu i innych zasobów, których Rosja nie będzie mogła sprzedać krajom zachodnim. Ale nie nastąpi z dnia na dzień. Budowa rurociągów trwa wiele lat, więc Chiny nie mogą nagle wkroczyć do akcji i przyjąć tych ilości gazu, które teraz Rosja śle do Europy, lub planowała słać przez Nord Stream 2.

Ukraina a Tajwan

Pekin, doskonale rozumiejąc, że i on ma swoją „Ukrainę”, czyli Tajwan, nie chce zajmować jednoznacznego stanowiska, aby nie pogorszyć swej własnej pozycji. Z drugiej strony, przez długi czas Ukraina nie była w Chinach przedmiotem dyskusji politycznej. W ChRL wiedziano o tym konflikcie, ale nie dyskutowano o nim, media milczały. Nagle, tuż przed igrzyskami w Pekinie i do tej pory, w Chinach ukazuje się ogromna liczba publikacji na temat wszystkiego, co związane z Ukrainą. Jeśli uważnie je przeczytać, mimo ich dużej liczby, trudno znaleźć w nich coś istotnego. Wniosek ten sam, co z oficjalnych wypowiedzi urzędników: nie zostało sformułowane żadne stanowcze stanowisko.

Zarazem władze chińskie wykorzystują wojnę w Europie do własnych politycznych celów. Mówi się dużo o załamywaniu bezpieczeństwa europejskiego i porównuje sytuację z Tajwanem. Państwowe media podkreślają, że USA sprzedają obecnie broń Tajwanowi i ogólnie zwiększają kontakty z Tajwanem - i przedstawia się to jako niemal lustrzane odbicie tego, co stało się z Ukrainą. Dlatego też dla Chin konflikt rosyjsko-ukraiński, którego Pekin nie może ignorować, ale z drugiej strony nie chce w żaden sposób oceniać, jest tylko kolejnym powodem do dyskusji o własnych, chińskich problemach.

Chińskie ministerstwo spraw zagranicznych jasno stwierdziło, że Ukraina i Tajwan to nie to samo. Podczas gdy Chiny uważają Tajwan za niezbywalną część swojego terytorium, Ukrainę uważają za w pełni suwerenne państwo. To oficjalnie. A jak jest praktycznie? Zarówno Chińska Republika Ludowa, jak i Federacja Rosyjska są potomkami wielkich, kontynentalnych, wieloetnicznych imperiów. W XX wieku, w wyniku upadku dynastii Qing, Chiny utraciły Mongolię i Tajwan. Chiny nie roszczą już sobie prawa do Mongolii, ale nadal chcą Tajwanu i nie wykluczają przejęcia go siłą. Rosji powiodło się gorzej, gdy w 1991 r. rozpadł się Związek Sowiecki. Straciła większość Azji Środkowej, a także terytoria w Europie, w tym kraje bałtyckie, Południowy Kaukaz, Białoruś i Ukrainę. Sytuacja Rosji jest czymś, z czym nacjonaliści w Chinach mogą się wyraźnie identyfikować. Jeśli więc Rosji uda się zagarnąć kawałki Ukrainy lub zainstalować tam marionetkowy reżim i przetrwać sankcje gospodarcze, może to ośmielić nacjonalistów w Chinach do spojrzenia na Tajwan i pomyślenia, że mogliby zrobić to samo.

Chiny pozostają tym samym państwem od setek lat, niezależnie, czy to było cesarstwo, rządy Kuomintangu, czy komuniści. Pekin ma tradycyjną, trwałą kulturę polityki zagranicznej. Zmienia się wygląd i, oczywiście, słownictwo, sposób prezentacji. Podstawowa idea jest jednak bardzo prosta: to Chiny zawsze ustalają reguły gry. Tak, nie wszyscy zgadzają się z Chinami i Chiny nie zawsze mają wystarczającą siłę przebicia, aby zmusić inne kraje do przestrzegania własnych zasad, ale to tylko kwestia czasu. Cierpliwość – to klucz do sukcesu. Jeśli po tej wojnie Rosja sprowadzi się do statusu światowego pariasa, to stanie się nie partnerem, ale petentem Chin. Tym bardziej, że teraz Zachód przyspieszy proces ograniczania importu ropy i gazu z Rosji. To zaś oznacza, że Rosja będzie coraz bardziej zależna od Chin, alternatywnego dziś rynku zbytu węglowodorów.

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Gra w Chińczyka. Pekin wobec napaści Rosji na Ukrainę - Portal i.pl