Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historię tego chłopca, a dziś młodego mężczyzny zna każdy. Już nie Pawełek, a Paweł Rek skończył 18 lat. Jego życie po wielkiej burzy...

Barbara Kubica-Kasperzec
Barbara Kubica-Kasperzec
Sprawa Pawła Reka była znana w całej Polsce. Młody mężczyzna do dziś walczy o powrót do sprawności
Sprawa Pawła Reka była znana w całej Polsce. Młody mężczyzna do dziś walczy o powrót do sprawności Barbara Kubica-Kasperzec
Na ścianach pokoju wiszą kolorowe zdjęcia. Na jednym Paweł uśmiecha się szeroko, na drugim stoi w komunijnej albie. Pod spodem w ramkach są zdjęcia z rodzicami. Na wszystkich Paweł stoi dumny wyprostowany, uśmiechnięty… pełny życia. Ot, typowy nastolatek. To był stan przed burzą. Burza w rodzinie państwa Reków przyszła 12 czerwca 2018 roku i do tej pory jej skutków nie udało się usunąć…

Na ścianach pokoju wiszą kolorowe zdjęcia. Na jednym Paweł uśmiecha się szeroko, na drugim stoi w komunijnej albie. Wesoły, uśmiechnięty, młody chłopiec. Nastolatek, z burzą hormonów, szalonymi pomysłami, pełny energii. Taki był Paweł przed burzą. Dziś wciąż ma na twarzy szarmancki uśmiech, zawadiacką fryzurę. Ale nie mówi, nie chodzi, ma uszkodzony mózg.

Historię Pawła zna każdy. Pęknięta zastawka zmieniła jego życie...

Jego historię zna niemal każdy. Głośno o tym było i w mediach i w całym regionie. Chłopiec wcześniej był okazem zdrowia, choć w dzieciństwie przeszedł operację założenia zastawki odprowadzającej płyn mózgowo–rdzeniowy. Feralnego dnia był na wycieczce szkolnej z klasą w kinie. Źle się poczuł, a w drodze powrotnej wymiotował. Po wyjściu z autobusu w związku z nasilającym się bólem głowy, wymiotami oraz omdleniami, towarzyszący mu kolega zadzwonił po pogotowie ratunkowe.

Na miejsce wezwano matkę chłopca. Po przyjeździe zespołu karetki pogotowia obecna na miejscu Lucyna Rek informowała lekarza o przeprowadzonej we wczesnym dzieciństwie u syna operacji założenia zastawki. Pomimo tego, kierownik zespołu ratownictwa medycznego nie podjął decyzji o przewiezieniu chłopca do szpitala. W karcie wpisano nawet, że chłopiec „symuluje utratę przytomności”.

Po powrocie do domu matka ponownie wezwała pogotowie ratunkowe. Po przyjeździe tego samego zespołu medycznego i ponownym zbadaniu pokrzywdzonego lekarz zdecydował, usilnie przekonywany przez matkę, o przewiezieniu chorego do szpitala. Nie zastosowano jednak trybu przewiezienia w trybie pilnym.

W klinice w Rybniku lekarze szybko zajęli się chłopcem. Zdecydowali o przewiezieniu go helikopterem na Oddział Neurochirurgii Dziecięcej Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach. Przeprowadzono operację wymiany zastawki w głowie - to ona, tak jak przewidywali rodzice, była problemem. Uszkodzony jednak został mózg. Stan chłopca był niestety bardzo poważny: nie mówi, nie chodzi samodzielnie. Cały czas jest intensywnie rehabilitowany, wymaga pomocy w każdej czynności. Paweł Rek przykuty jest do łóżka i całkowicie zależny od rodziców — samodzielnie nawet nie siedzi, ma czterokończynowe porażenie. Już nie biega, nie skacze, ale wciąż się uśmiecha. Od ucha do ucha.

Mały Pawełek stał się już dorosłym mężczyzną

Dziś trudno już mówić o nim Pawełek, chłopiec. On zresztą tego zdrobnienia bardzo nie lubi.

- Nie lubił go już wtedy, kiedy miał 13 lat, przed tym wszystkim – mówi nam Marcin Rek, tata Pawła.

To młody mężczyzna. Mężczyzna, który kilka dni temu skończył 18 lat. Wkrótce rodzice pokażą mu jego dowód osobisty. I chociaż od dramatycznego dnia minęło już 5 lat, ich syn jest dorosłym mężczyzną rodzice wierzą, że współczesna medycyna jest w stanie pomóc ich synowi.

Walka o zdrowie Pawła, o niego samego, trwa nieprzerwanie. Życie rodziny Reków jest temu zadanie całkowicie podporządkowane.

- Jak wygląda nasz dzień? - zastanawia się Lucyna Rek. - Jesteśmy śpiochami, śpimy czasem z Pawłem i do 10. Oczywiście tylko w te dni, kiedy rano nie odwiedzają nas nauczyciele ze Szkoły Życia. Wstajemy, jest poranna toaleta, potem kiedy przychodzą nauczycie, oni oddają się swoim zajęciom, a ja mam odrobinę czasu da siebie – dodaje.

Teraz, po kilku latach spędzonych z niepełnosprawnością syna, pani Lucyna nauczyła się już wykrawać odrobinę czasu tylko dla siebie.

- Na początku sądziłam, że nie mogę pozwolić sobie na wyjście do fryzjera, z koleżankami na kawę, do kosmetyczki. Uważałam, że na to nie zasługuję, że muszę całkowicie poświęcić się dziecku – mówi nam ze łzami w oczach.

Choć od wypadku minęło już 5 lat, emocje wciąż są spore. Nie tylko u rodziców Pawła, u niego też.

- Paweł świetnie słyszy, nawet szept, po jego minie widzimy, kiedy usłyszał coś, co mu nie spasowało. Kiedyś, kiedy słyszał dzieci bawiące się za oknem, ale widział kolegów – płakał. Było mu tak strasznie żal, że nie może z nimi pobiec. Dziś też reaguje inaczej, ale już nie płacze– mówi pan Marcin, tata Pawła.

Uwielbia kabarety, uśmiecha się chętnie

Dziś Paweł płacze już zdecydowanie rzadziej. Za to uwielbia się uśmiechać. Bawią go skecze kabaretowe pokazywane w telewizji, uwielbia muzykę disco polo. Przeboje Zenka Martyniuka słychać przez to w domu Reków bardzo często.

- Pamiętam, kiedy pierwszy raz po wypadku wyszłam z koleżankami na kawę. Marcin został z Pawłem. W pewnym momencie zaczął mi dzwonić telefon. Pomyślałam „ledwo wyszłam, a już mi dzwonią”. Odebrałam, a Marcin mi mówi „on się uśmiecha do mnie”, to nie mogłam uwierzyć – wspomina mama Pawła.

Początkowo z Pawłem nie było kompletnie kontaktu. Dzięki rehabilitacji poczynił duże postępy. Dziś reaguje na polecenia, rozumie co się do niego mówi, wykonuje jakieś proste zadania. Jasno komunikuje co lubi, czego nie.

- Na przykład w czasie rehabilitacji wiemy, które ćwiczenia odrobinę go ciągną, bo zaraz nam to zakomunikuje mruczeniem, widzimy to na jego twarzy, w oczach. Ruchowo też robimy postępy. Był dzieckiem leżącym, dziś oparty jest w stanie chwilę posiedzieć — mówią rodzice.
Paweł wyrósł na prawdziwego przystojniaka. Gdyby nie choroba, na pewno miałby niemałe grono wielbicielek. Wysoki, szczupły, przystojny. Ma poczucie humoru. - Śmieje się na głos na przykład kiedy rano żartuje sobie z nim. Mówię mu „tak, znowu ci się pewnie dziewczyny śniły” i śmiejemy się przez dobrych kilka minut – mówi pani Lucyna.

Kosztowna rehabilitacja daje efekty

18-latek od pięciu lat cały czas jest rehabilitowany. Uczestniczy w turnusach rehabilitacyjnych, co najmniej kilku rocznie. Na co dzień dbają o niego fizjoterapeuci, przychodzą też nauczyciele ze Szkoły Życia.

- Słuchają muzyki, czasem wykonują jakieś ćwiczenia polegające na przesuwaniu palcem po ekranie komputera zgodnie ze wzorem. Dla Pawła to niesamowicie ważny element rehabilitacji. Sprawia, że nie jest cały czas z nami, tylko nas ogląda. Ma jakieś odskocznie – mówi rodzice.

Zaraz po feralnym dniu, rodzina korzystała z rehabilitacji w ośrodku prof. Talara w Iławie, jednak trzy lata temu zmienili ośrodek. Teraz jeżdżą do placówki w Małym Gacnie, pod Bydgoszczą. Przebywają tam także teraz. Zaraz po zakończonym turnusie pojadą z Pawłem nad morze, do Sarbinowa, na wypoczynek.

- Paweł wykonuje mnóstwo pracy w czasie takich turnusów, należny mu się wypoczynek – śmieją się rodzice.

Z chorobą Pawła rodzina nauczyła się sobie radzić. Pomagają bliscy.

- Moja mama mieszka kawałek od nas. Idąc ze sklepu zostawia mi zakupy dla nas na balkonie – mówi pani Lucyna.

W pracy pana Marcina też poszli mu na rękę. Górnik z kopani Jankowice chodzi do pracy tylko na noc. Codzienność mają poukładaną idealnie. Jedyne czego im brakuje, to głosu syna, jego rąk zarzucanych na szyję, a może nawet typowych dla dojrzewającego mężczyzny kłótni i kąśliwych uwag. Na razie robią wszystko, by tych chwil doczekać.

Sprawa w sądzie przeciwko lekarzowi wciąż się toczy

Zanim Paweł dostanie do ręki dowód osobisty, minie jeszcze trochę czasu. W sądzie na rozpatrzenie czeka jeszcze wniosek o ubezwłasnowolnienie. W sieci natomiast cały czas trwają zbiórki na wsparcie i rehabilitację Pawła. Bo permanentna rehabilitacja kosztuje krocie.

Koszt jednego turnusu rehabilitacyjnego (jest pięć w roku) to ponad 10 tys. zł.

- Ogromnym wsparciem dla nas są wpłaty w ramach jednego procenta podatku- mówią rodzice.

W sprawie Pawła cały czas toczy się też postępowanie przed sądem, w którym na ławie oskarżonych zasiadł lekarz z karetki pogotowia, który nie udzielił chłopcu na czas pomocy i twierdził, że Paweł symuluje. Prokuratura Okręgowa w Gliwicach postawiła medykowi zarzut, że naraził on chłopca na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu.

Wobec lekarza toczą się dwa postępowania – cywilne i karne. Medyk usłyszał wyrok w postępowaniu karnym 6 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem na okres próby 2 lat, z którym jednak żadna ze stron się nie zgadza. Sprawa jest w toku, złożono apelacje.

- Gdyby lekarz wtedy nas posłuchał, gdyby od razu zabrał Pawła do szpitala, być może nasze życie wyglądałoby inaczej… - mówi pani Lucyna.

Nie przeocz

Zobacz także

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera