Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Idzie w pielgrzymce, ponieważ chce podziękować za dobrą żonę

Joanna Wieczorek
Wielkie pakowanie w domu rodziny Gruszków w Boguszowicach. Judyta pomaga mężowi Damianowi spakować walizkę na pielgrzymkę
Wielkie pakowanie w domu rodziny Gruszków w Boguszowicach. Judyta pomaga mężowi Damianowi spakować walizkę na pielgrzymkę Fot. Aleksander Król
Damian Gruszka od 18 lat chodzi na rybnicką pielgrzymkę, ale intencja w tym roku jest wyjątkowa

Po raz 71. wyrusza dziś z Rybnika piesza pielgrzymka na Jasną Górę. Przed pątnikami tradycyjnie cztery dni marszu i do pokonania 115 km. Prócz zaangażowania duchowego, modlitewnika, obowiązkowo uczestnicy muszą się zaopatrzyć w wygodne buty, bo pielgrzymka to spore wyzwanie dla organizmu. Codziennie trzeba przejść 30 km, w upale...

Damian Gruszka ma dzisiaj 28 lat. Na pielgrzymkę poszedł z tatą po tym, jak przystąpił do I Komunii Świętej. W tym roku jest to jego 18. pielgrzymka. Jest cho-rągiewkowym, to znaczy, że kieruje ruchem wewnątrz grupy i zabezpiecza bezpieczne przejście. - Wszystko zawdzięczam tacie, to dzięki niemu zacząłem chodzić na pielgrzymki - opowiada pan Damian. Ojciec pana Damiana pójdzie w tym roku po raz 32. Pielgrzymują także trzej bracia Damiana i to już z całymi rodzinami. - Teraz jeden z braci idzie drugi raz z rzędu z żoną i moją chrześnicą - opowiada dalej Damian Gruszka. I to wspomniany brat na pielgrzymce poznał swoją przyszłą żonę. Pan Damian także - o ile możliwość wzięcia urlopu na to pozwala - pielgrzymuje ze swoją żoną Judytą. Za parą już sześć wspólnych pielgrzymek. Poznany na ubiegłorocznej pielgrzymce ks. Andrzej Króliczek udzielił ślubu Judycie i Damianowi 7 maja tego roku.

Problemów z odciskami i bolącymi nogami nie ma, bo rybni-czanin regularnie uprawia sport i biega maraton. Co takiego jest na pielgrzymce, czego nigdzie indziej nie doświadczymy? - Pielgrzymka daje możliwość odcięcia się od życia codziennego, od zgiełku świata, daje możliwość przemyśleń - opowiada rybniczanin. Każdy idzie tylko w sobie znanej intencji. - W tym roku jako świeżo upieczony mąż mam dodatkowy cel. Idę podziękować za wspaniałą żonę, za to, że miałem szczęście poznać ją 10 lat temu - opowiada pan Damian. Maszeruje się ponad sto kilometrów po to, by człowiek mógł się wyciszyć, by mógł poznać siebie, by mógł spędzić ten czas z Bogiem. - Po tych czterech dniach człowiek jest zmęczony ale paradoksalnie czuje się lepiej, czuje się szczęśliwy! - przekonuje dalej Damian Gruszka. Jego brat Grzegorz Gruszka ma 36 lat. Na pierwszą pielgrzymkę poszedł po osiągnięciu pełnoletności. Tak jak w przypadku brata, namówił go do tego ojciec. - Przy kolejnych pielgrzymkach najgorsze było to, gdy człowiek żegna pielgrzymów, a sam nie może iść do Częstochowy, bo na przykład nie dostał urlopu - opowiada pan Grzegorz. W tym roku rybniczanin idzie po raz 16. Wcześniej była nie tylko rybni-cka, ale i leszczyńska pielgrzymka przez Jurę Krakowsko-Częstochowską. On także jest chorą-giewkowym. Funkcja wymaga większego zaangażowania, bo trzeba pilnować bezpieczeństwa pątników i koordynować przejście. Bagażu nerwów dostarczają kierowcy, którzy nie stosują się do wskazań. - Nie dochodzi do rękoczynów, ale były sytuacje, w których druga osoba prowokowała - opowiada pan Damian. Obserwował pracę takich osób już w wieku 12 lat. - Zawsze mi się to podobało. Obserwowałem młode osoby, które co roku kierowały ruchem - objaśnia .

Zmieniły się czasy i zmieniła się technika. Kiedyś do dyspozycji były wyłącznie chorągiewki, dziś kierujący grupami komunikują się poprzez krótkofalówki. Bracia pomagają sobie nawzajem, szczególnie jeśli krótkofalówki szwankują. Przyznają, że czasami dochodzi między nimi do nieporozumień. Bycie chorą-giewkowym to… stresująca funkcja. Zdarzają się sytuacje, w których kierowca ciężarówki za nic ma sobie wysyłane sygnały albo gdy z zakrętu wyjeżdża nagle motocyklista, pędząc 200 km/h. Bracia nie pamiętają, by przez ostatnie lata doszło do niebezpiecznej sytuacji. - Przygotowania do pielgrzymki rozpoczynają się na przełomie kwietnia i maja - mówi ks. Marek Bernacki, proboszcz parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Rybniku, a zarazem kierownik rybnickiej pielgrzymki. Od lat program jest stały, to 4 dni marszu z finałem w postaci mszy świętej na Jasnej Górze. Wieczorem jest czas na modlitwę, młodzi proponują śpiew, tańce czy mecz piłki nożnej. Średnio w ramach Rybnickiej Pieszej Pielgrzymki do Częstochowy idzie ok. 4 tys. osób, duża część dojeżdża autokarami, tak że w mszy na Jasnej Górze udział bierze ok. 5 tys. osób. - Trzeba wiedzieć, po co chce się iść. Bo jeśli ktoś chce iść dla atrakcji, sensacji, po to, by zrobić komuś przyjemność, to będzie bardzo ciężko. Bo nie ma kondycji, bo nie ma otwartego serca - komentuje ks. Marek. Pielgrzymka uczy także życia we wspólnocie. Znika podział na moje - twoje, wszystko jest wspólne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!