18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Idzie Wielkanoc, idzie paket z Efu. Albo z Rajchu. Pamiętacie?

Justyna Toros
Były ciężkie i pełne niespodzianek, cieszyły się na nie dzieci i dorośli. Paczki, które w trudnych czasach przychodziły do naszych domów, wywoływały ogromne emocje - pisze Justyna Toros

Pamiętacie tę radość, kiedy do domu, przed świętami przychodziły duże kartonowe pudła? Te paczki z Niemiec były oznaką, że jest lepsze życie, że za granicą mają kolorowe ubrania i przeróżne słodycze. Ja najbardziej zapamiętałam z nich cienkie, brązowe rajstopy. Moja mama ubierała je potem na specjalne okazje. To był dopiero powód do dumy!

Oczywiście prezenty z Niemiec sprawiały radość w całym domu, ale głównie cieszyły się z nich dzieci. - Zawsze przed świętami czekałem na paczkę, bo wiedziałem, że znajdę tam przepyszne słodycze - mówi 30-letni Krzysztof Bassek z Gliwic, który od 1988 roku dostawał paczki z Munster, dokąd przeprowadziła się jego babcia. - Jeśli przyszła przed świętami, to moja mama chowała ją i dawała dopiero w Niedzielę Wielkanocną - na Zajączka. To była radość.

Czasem paczek nie dało się ukryć, bo były ogromne. Maria i Zygfryd Mrowcowie dostawali pudła, które ważyły nawet po 25 kg i nierzadko ciężko było je samemu unieść. Przychodziły z Bonn, dokąd w 1978 roku wyprowadziła się przyjaciółka pani Marii, Gertruda razem z córką Dorotą. Właśnie pani Dorota wysłała do Chorzowa pierwszy karton ze słodkościami i prezentami. Długo nie stały zamknięte. Gdy ze szkoły przychodziła ich córka Ania, od razu musiała zobaczyć, co się tam znajduje.

- Nigdy nie doczekałem na otwarcie paczki - śmieje się pan Zygfryd. - Gdy przychodziłem, była już otwarta, kartony poskładane, a wszystko było poukładane na półkach i stoliku. Wtedy zaczynało się dzielenie. Dzieliła żona, sprawiedliwie, na cztery części, bo wtedy mieszkała z nami jeszcze babcia.

Państwo Mrowiec mieli jedno dziecko, ale gdy maluchów było więcej, słodycze z paczek były idealnym polem do utarczek.
- Pamiętam te bitwy o czekoladki z moimi dwoma braćmi - wspomina 27-letnia dzisiaj Anna Pasieczna, która paczki otrzymywała od obcej rodziny, z kościoła, bo na trójkę dzieci przysługiwał już status rodziny wielodzietnej. - Zawsze szybko starałam się chować gumę mambę. Ona była pakowana w tubki, po parę sztuk. Miałam wtedy poczęstować wszystkich. Braciom dawałam po jednej sztuce, a dla siebie miałam resztę.

Ania dostawała paczki z Berlina i Münchengladbach od obcych ludzi, którzy adres dostali z parafii w Zabrzu, gdzie wtedy mieszkała. Zdarzały się również paczki od brata jej mamy, który w latach 70. wyjechał do Arnsbergu koło Dortmundu.
Na święta największą radością były czekoladowe jajka i zające, ogromne, nawet do 40 centymetrów wysokości. Ania Kniotek, córka państwa Mrowiec, która dzisiaj ma 36 lat i dwie własne córki, uwielbiała na nie patrzeć. Były tak ładne, że szkoda było je zjadać. Stawiała je więc na biurku, od najmniejszego do największego i z każdej paczki dokładała. Po Wielkanocy chowano je wszystkie do kartonu, żeby za rok znowu można było wyciągnąć na biurko. - Stały tak do momentu aż się nie rozsypały, wtedy nie nadawały się już do jedzenia - śmieje się pani Ania. - Gdy jakiegoś zająca mimo wszystko zjedliśmy, bo przychodziło ich wtedy bardzo dużo, to sreberko wypychaliśmy watą, żeby dalej był ozdobą.
* CZYTAJ KONIECZNIE:

*Nowy taryfikator mandatów SPRAWDŹ, ZA CO GROŻĄ WYŻSZE KARY
*Sprawa Madzi z Sosnowca - ustalenia prokuratorów, zeznania rodziców, wielka ucieczka Katarzyny W.

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


* BUDYNEK JAK TITANIC? JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH ZABRZAŃSKICH TAJEMNIC ODKRYTA [ZDJĘCIA + FILM]
* OSTATNI CASTING MISS ZAGŁĘBIA 2012 [ZOBACZ ZDJĘCIA!]

Do tego przychodziły też czekoladowe jajka i króliki-lizaki na papierowych patykach. - Pamiętam te czekoladowe króliki na patykach - wspomina 24-letni Sebastian Rojek z Katowic, który dostawał paczki od dziadków, którzy wyjechali do Kolonii w 1988 r. - Te patyki były takie, że jak się je długo potrzymało w buzi, to robiły się bardzo niesmaczne.

Czasem zdarzało się, że w paczkach były ozdoby na święta, małe jajeczka i króliczki do powieszenia, serwetki papierowe lub haftowane, a nawet świeczki w kształcie jajek. - Na Wielkanoc w paczce przychodziły kolorowe, papierowe serwetki na stół z wzorami wielkanocnymi i haftowane serwetki do koszyczka - mówi Anna Walasik. - Zdarzały się też długie, kolorowe świeczki na stół.

Pani Ania, dzisiaj ma 30 lat i dwie córki, dostawała paczki od siostry swojej mamy, cioci Lesławy. Wyjechała ona w 1982 roku do Eisenach, żeby pracować w fabryce zegarków.

Niesamowitą radość, szczególnie kobietom i dziewczynkom, sprawiały przysyłane z Niemiec ubrania. To był dopiero pokaz mody! Do tego miały one specyficzny zapach, jakby były wyperfumowane. Maria Mrowiec wspomina, że jak się otwierało paczkę, od razu czuło się zapach ubrań.

- Miałam przepiękne dwa płaszcze, jeden z dzianiny w kolorze ecru, drugi granatowy. Oba na wiosnę - opowiada pani Maria. - Ania dostała pierwsze w swoim życiu kozaki do kolan. Były zamszowe, z frędzlami.

Przychodziły jeansy, bluzki, sukienki i buty. Takie rzeczy nie tylko cieszyły, ale były powodem zazdrości, szczególnie dzieci.
- Pamiętam, jak dostawaliśmy taką górę ubrań i później mogłam się w nie przebierać - wspomina Ania Pasieczna. - Robiłam pokaz mody dla rodziców. Moimi ulubionymi rzeczami stała się biała sportowa bluza, z pomarańczowym napisem na plecach i szaro-niebieska sukienka z Myszką Miki.

Pierwsze lakierki w paczce z Niemiec dostała też Ania Walasik. Jak wspomina, były dwie pary, czarne i czerwone. Zresztą to nie była jedyna rzecz, którą jako pierwszą dostała właśnie od cioci z zagranicy.

- Piórnik do szkoły dostałam właśnie w paczce z Rajchu - opowiada pani Ania. - Był kremowy, a na nim taka naturalna dziewczynka. Do tego był wtedy granatowy tornister, długopisy i ołówki. Najbardziej w pamięci utkwił mi ołówek z przyczepioną kredką na sznureczku. Nawet pamiętam, że kredka była niebieska - uśmiecha się.

Wszyscy moi rozmówcy wspominali, że oprócz przyborów do szkoły, jak mazaki, farby czy kredki, dostawali również zabawki. I to nie byle jakie.

- Jako pierwszy w klasie dostałem wtedy gameboya pocket - wspomina Sebastian Rojek. - Był zielony i miał czarno-biały wyświetlacz. Strasznie mi go zazdrościli. Czułem się wtedy wyjątkowy i wyróżniony.

Ania Kniotek do dzisiaj pamięta natomiast pierwszy portfel, który dostała na święta.

- Był pomarańczowy z Kaczorem Donaldem, bardzo długo go potem używałam - tłumaczy. - Dostałam wtedy jeszcze jeden portfel. Wyglądał jak złożone sto marek. Ale niestety szybko mi go ukradli, gdy zostawiłam torebkę w kościele.

Oczywiście w paczkach nie mogło zabraknąć owoców. Do dziś, wielu osobom zapach pomarańczy i kawy kojarzy się właśnie z paczkami z Efu. Były też produkty codziennego użytku, których nie można było dostać wtedy w Polsce. W paczkach przychodziły rodzynki, proszki do pieczenia, budynie, puddingi, wiórki kokosowe, mąka, ryż czy makarony. Państwo Mrowiec wspominają, jak kiedyś przyszła paczka z samymi owocami, 10 kg bananów i 10 kg mandarynek. To była niesamowita radość. Czasem zdarzały się też kosmetyki, lepsze szampony czy proszki do prania.

- Dostałem raz szampon o zapachu gumy do żucia - opowiada pan Sebastian. - Moje włosy pachniały tak intensywnie, że koledzy ze szkoły nie chcieli mi wierzyć, że nie mam przy sobie żadnych gum do żucia.

Zdarzały się rzeczy, których w Polsce nawet nie znano. Ania Kniotek dostała koraliki z cukierków. Dopiero po wielu latach dowiedziała się, że to słodycze i może je zjeść.

- Kiedy dostaliśmy pierwszą paczkę, wzbudziła ona ogromne emocje - wspomina Maria Mrowiec. - Ania miała wtedy cztery latka. Wyciągnęliśmy wszystko, a Ania stanęła przed tym i zaczęła płakać ze szczęścia. Nigdy nie widziała tylu wspaniałych rzeczy naraz. Z tej pierwszej paczki zapamiętałam głównie bieliznę z kolorowymi naklejkami - dodaje.

Paczki z Efu wywoływały uśmiech na twarzach wszystkich. Były ratunkiem na ciężkie czasy, kiedy w sklepach niewiele rzeczy można było kupić. Na święta zawsze były większe i bogatsze. Wiele z rzeczy, które wtedy przyszły do Polski, wciąż są schowane w szafach, czy na strychach. To pamiątki.
Justyna Toros

* CZYTAJ KONIECZNIE:

*Nowy taryfikator mandatów SPRAWDŹ, ZA CO GROŻĄ WYŻSZE KARY
*Sprawa Madzi z Sosnowca - ustalenia prokuratorów, zeznania rodziców, wielka ucieczka Katarzyny W.

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


* BUDYNEK JAK TITANIC? JEDNA Z NAJWIĘKSZYCH ZABRZAŃSKICH TAJEMNIC ODKRYTA [ZDJĘCIA + FILM]
* OSTATNI CASTING MISS ZAGŁĘBIA 2012 [ZOBACZ ZDJĘCIA!]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!