Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jakim językiem rozmawiają ze sobą pacjenci i lekarze? Sprawdziliśmy

Teresa Semik
Marek Michalski
Panie doktorze, czy da się tę moją chorą nogę uratować? O, jeszcze pani trzecia wyrośnie! O rozmowach pacjenta z lekarzem - pisze Teresa Semik

Pod kierunkiem prof. dr hab. Jadwigi Stawnickiej z Uniwersytetu Śląskiego powstaje praca doktorska na temat komunikacji na linii: lekarz - pacjent. Jakim językiem rozmawiają ze sobą i jaka choroba wyłania się z tych dialogów? Często jest to zez rozbieżny, jak w anegdocie usłyszanej w katowickiej klinice okulistycznej:

- Panie doktorze, z bliska źle widzę - skarży się pacjentka.
- A z daleka? - pyta lekarz.
- Z Koszalina jestem.

Jak pokazują badania prowadzone w Łodzi i Bydgoszczy, ponad połowa przewlekle chorych deklaruje, że nie przestrzega zaleceń lekarskich, zaś co szósty nie kontynuuje kuracji, gdy poczuje się dobrze. Połowa pacjentów po zawale serca nawet nie realizuje recept i nie chodzi tu o względy ekonomiczne. Kardiolog, prof. Jacek Kubica uważa, że kuleją relacje: lekarz - pacjent.

Na leczeniu znają się wszyscy, co udowodnił już w XVI w. Stańczyk, nadworny błazen królewski. Założył się, że lekarzy w narodzie jest najwięcej. Obwiązał chustką twarz, udając ból zęba, i tak krążył po Krakowie. Wszyscy współczuli mu i udzielali rad, co na bolący ząb jest najskuteczniejsze. A Stańczyk skwapliwie te rady notował i zakład wygrał.

Spadochroniarz u lekarza

Tacy pacjenci, którzy na leczeniu znają się lepiej niż lekarz, nazywani są w środowisku medycznym spadochroniarzami. Wraz z chorobą spadają niespodziewanie na wrogie dla siebie terytorium. Wydaje im się, że wiedzą lepiej od medyka, co jest dla nich dobre. To inaczej też chory niewspółpracujący. Naczyta się w internecie o schorzeniach, ubocznych skutkach przyjmowania leków i podważa autorytet lekarza. Wie, co mu szkodzi, a co pomaga. Jak ci doradcy Stańczyka. Albo jak Goździkowa spod siódemki - gwiazda polskiego biznesu reklamowego, największa konkurencja dla dr. House'a. Ten to dawno puściłby z torbami całą służbę zdrowia, tyle zleca badań.

Pacjent szczególnie konfliktowy to hipochondryk. Przychodzi taki do lekarza i pyta: - Panie doktorze, dlaczego nie rosną mi rogi, skoro zdradza mnie żona?
- Z tymi rogami to takie powiedzonko - tłumaczy doktor.
- Aha! Bardzo mnie pan pocieszył, bo już myślałem, że mam za mało wapnia w kościach.

Jest też pacjent bierny, który zdaje się całkowicie na lekarza.
- Kłuje mnie w boku, o tutaj - mówi już w drzwiach.
- Ale co konkretnie panu dolega? - dopytuje lekarz.
- To pan powinien wiedzieć, co mi dolega. Pan jest lekarzem.
"Jasnowidzem nie jestem" - mruczy do siebie lekarz, bo wie, że rozmowa łatwa nie będzie.
Czy umiemy dokładnie i krótko powiedzieć, co nam dolega, bez opowiadania historii życia? Zdaniem lekarzy - nie.

- Jesteśmy w stanie poprawić jakość rozmów z lekarzami, ale musimy być do nich przygotowani - uważa prof. Jadwiga Stawnicka, kierownik Studiów Podyplomowych Negocjacji Kryzysowych na Wydziale Filologicznym UŚ. - Co szkodzi zanotować na kartce papieru, o czym chcielibyśmy poinformować lekarza, o co zapytać tak, żeby nam żadna informacja nie umknęła? Wizyta u lekarza wiąże się ze stresem, więc łatwo o zapomnienie.

Pacjent roszczeniowy

Sztuka porozumiewania się jest niełatwą umiejętnością, choć trenujemy ją od urodzenia. Zdenerwowany pacjent, spieszący się lekarz, nieprecyzyjne polecenie - to podstawowe grzechy komunikacji. - Z ankiet, przeprowadzonych wśród pacjentów, wynika, że młodzi ludzie spokojnie czekają w kolejce do lekarza, choć w domu zostały małe dzieci. Jak już wejdą do gabinetu, chcą szybko załatwić swoją sprawę - mówi prof. Stawnicka. - Starsi odwrotnie. Denerwują się przed drzwiami, że nie mają czasu, a tu kolejka. Kiedy są w gabinecie, rozwlekają czas wizyty, chcą, żeby trwała jak najdłużej.

Rozmówki polsko-lekarskie
- Nie mam pani karty, nie mogę pani przyjąć - mówi lekarka.
- Na pewno się rejestrowałam - próbuje tłumaczyć pacjentka.
- To nie zmienia faktu, że nie mam karty i pani nie przyjmę.
W rejestracji: - Nie mogę pani wydać karty, to zabronione.
Na szczęście pacjentka miała dość siły, by krążyć między piętrami.

Słuchacze studiów podyplomowych negocjacji kryzysowych konkludują, czego oczekują, gdy już muszą iść do lekarza. Żeby lekarz widział chorego człowieka, a nie jednostkę chorobową. Bo do lekarza przychodzi chora baba, a nie jej chora noga czy chory palec. I żeby lekarz słuchał, gdy do niego mówimy, a nie powtarzał znad wypełnianych jeszcze papierów: "uhu, uhu". W sytuacji napięcia najbardziej boimy się milczenia.

Jak pytać, by nie błądzić?

Wizyta u lekarza przypomina wizytę kobiety w warsztacie samochodowym. Albo słyszy: - Co będę pani tłumaczył? Się zrobi! Albo mechanik zaczyna od budowy silnika. Pacjent i lekarz wspólnie ponoszą winę, jeśli nie uda im się wzajemnie zrozumieć. Możemy zharmonizować naszą komunikację, pamiętając o kilku zasadach. Zamiast mówić: boli mnie od "jakiegoś czasu", lepiej powiedzieć, od ilu dni, mniej więcej, trwa ten ból. Lepiej nie kłamać, bo i tak wyjdzie na jaw przy analizie wyników badań. No i nie ma wstydliwych dolegliwości.

Lekarz też może mieć zły dzień. Życie to nie serial "Na dobre i na złe". Zamiast mówić "proszę się rozebrać", lepiej powiedzieć pacjentowi, co właściwie powinien zdjąć. Unikać zdań: "wynik jest negatywny", skoro dla pacjenta jest korzystny. Jak wynika z badań, pacjenci nie potrafią spamiętać 56 proc. wskazówek oraz 48 proc. informacji dotyczących terapii.

Pacjent niedoleczony

Niestosowanie się do zaleceń przy krótkotrwałym leczeniu infekcji za pomocą antybiotyków wynosi na świecie blisko 40 proc. W Polsce odsetek ten dotyczy aż 83 proc. chorych.

- I jak się pan czuje? - pyta lekarz pacjenta po dwutygodniowej kuracji lekowej.
- No, nie bardzo, doktorze. Dalej boli - odpowiada chory, ale widać, że miga się z odpowiedzią. Od słowa do słowa prawda wychodzi na jaw. Nie wykupił leków albo wykupił tylko jedno opakowanie, bo na drugie zabrakło mu pieniędzy.

- Pacjentów, którzy nie kupują leków z powodu biedy, mam coraz więcej - mówi chirurg z Częstochowy. - Niedawno była u mnie kobieta, która na wstępie oznajmiła, że ma 25 zł, ale z tego 7 zł musi wydać na bilet powrotny do domu. Za resztę mam jej wypisać leki.

Lepsza niż Chuck Norris

"Baba u lekarza" dorobiła się podobnej liczby dowcipów jak niegdyś MacGyver, a potem Chuck Norris.

Do poradni wpada zziajana baba i w progu pyta: - Do której pan doktor przyjmuje?
- Do prawej!
Ostatnio przychodzi ta sama baba i mówi: - Obyśmy jednak zdrowi byli, panie doktorze!


*Aquadrom w Rudzie Śląskiej - najpiękniejszy park wodny w Polsce ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*Zniewalający wystrój restauracji Kryształowa Magdy Gessler ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO
*75. urodziny Stanisława Oślizło. Benefis legendy Górnika Zabrze ZDJĘCIA
*Morderstwo w Skrzyszowie - NIEZNANE FAKTY

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!