Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jarmark staroci na granicy

Mirosława Książek
To nie było spotkanie oficjeli, ale bardzo ciekawa, rodzinna wręcz  impreza
To nie było spotkanie oficjeli, ale bardzo ciekawa, rodzinna wręcz impreza fot. Agnieszka Materna
W przygranicznych Chałupkach oraz czeskich Silherzowicach i Bohuminie w niedzielę po raz drugi w historii odbył się międzynarodowy targ staroci.

To nie było spotkanie oficjeli, ale bardzo ciekawa, rodzinna impreza, na której starymi pamiątkami, rękodziełem i swoimi kolekcjami wymieniali się ludzie od lat żyjący bardzo blisko siebie, ale także wystawcy z Pragi, Warszawy, a nawet Holandii.

- Stojąc na moście granicznym słyszałem chichot historii. Kiedyś byliśmy w granicach jednego państwa, potem granica nas przedzieliła, teraz znów możemy bez przeszkód odwiedzać sąsiadów i handlować swoimi wyrobami - mówi Leonard Fulneczek, wójt gminy Krzyżanowice, pomysłodawca jarmarku.

Łatwo przeoczyć, że przekroczyło się granicę i jest się na terenie innego kraju

Stanisław Lachota, mieszkaniec Raciborza, który przywiózł na jarmark stare radioodbiorniki, większe niż współczesne telewizory, doskonale jeszcze pamięta, jak musiał czekać dwie, a nawet trzy godziny przed szlabanem, by wjechać do Czech po zakupy. - Całe pogranicze jeździło do Bohumina na sałatki śledziowe i lentilki. U nas w sklepach tego nie było. Ale żeby coś kupić u sąsiadów, trzeba było swoje odczekać na granicy. Kontrole były bardzo dokładne, a wszędzie pełno strażników - opowiada.

Od czasu wejścia Polski do strefy Schengen na starym moście swobodnie przechadzają się Polacy i Czesi, jeździ mnóstwo rowerów. Łatwo przeoczyć, że już przekroczyło się granicę i weszło do innego państwa. - Nawet po czeskiej stronie pełno jeszcze polskich reklam. Widać, że handel tu kwitnie - mówi Irena Majewska, mieszkanka Wodzisławia.

Tegoroczna impreza na starym przejściu była połączeniem targu staroci z targiem artystyczno-twórczym. Oprócz kolekcjonerów i różnego rodzaju hobbystów, zjechali na nią także rzemieślnicy, twórcy ludowi i artyści.

Magdalena Franica, studentka malarstwa z Kornowaca, przyjechała głównie na warsztaty malarskie i garncarskie, które odbyły się po południu. Przywiozła jednak ze sobą kilkadziesiąt własnej roboty aniołków z masy solnej. Malowała je na oczach zwiedzających imprezę.

- Niektóre ledwo wieczorem wyciągnęłam z pieca. Nie było już czasu na malowanie - tłumaczy. - Takie imprezy powinny się odbywać częściej, to świetny sposób na integrację mieszkańców terenów przygranicznych - dodaje.

Oprócz rękodzieła, na jarmarku można było kupić lub zamienić oryginalną biżuterię, kolekcje minerałów, naczynia, ubrania, stare zabawki, sprzęt AGD i RTV oraz książki. Jedna z mieszkanek sprzedawała kilkadziesiąt romansów wydawnictwa Harlequin, które kiedyś pasjami kupowała i czytała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!