Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat o Muzeum Powstań Śląskich: Świętochłowice wzbogaciły swą tożsamość

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat arc.
Obfite relacje, serwisy fotograficzne, gorące komentarze. Wszystko to już było, także na tych łamach. A jednak czuję się zobligowany, by też zabrać głos, bo może powinienem odsz-czekać to, co napisałem tu kilka lat temu, gdy pojawiła się idea powołania w Świętochłowicach Muzeum Powstań Śląskich?

Tak, byłem wtedy sceptyczny. Z dwóch powodów. Najważniejszy wynikał z lęku, że oto pojawi się nowe pole, na którym politycy będą toczyli swoje gry, nie oglądając się na wymiar historyczny wydarzeń sprzed prawie stu lat. Bałem się nie tyle sporów o sens powstań i ich konsek-wencje, co prób dyskontowania dawnych zwycięstw i porażek, a przede wszystkim - zawłaszczania powstań dla doraźnych celów politycznych.

Nie znoszę bowiem tego nachalnego podpisywania się pod nie swoimi czynami albo wyłączania dużych grup społecznych z prawa do swobodnego celebrowania rocznic czy świąt narodowych. Akurat zbliża się 11 listopada, więc chyba każdy domyśla się, o jaki rodzaj manipulacji mi chodzi?

W naszym kraju stało się coś dziwnego. Niby zawsze Polacy kłócili się o to, "czy bić się, czy nie bić", potem przez całe pokolenia rozdrapując rany, to jednak - w warunkach stabilizacji, jakiej ten naród przez wieki nie doznawał - musi zadziwiać zacietrzewienie towarzyszące debatom historycznym, tak łatwo zamieniającym się w partyjne pola bitewne, gdzie wyraźnie wytycza się graniczne linie: tu "swój", tam "obcy", tu "przyjaciel", tam "wróg". Nie chodzi o to, by zacierać różnicę poglądów i postaw wobec odległych wydarzeń, ale o zachowanie umiaru przy wpisywaniu ich w rytm współczesnych działań. Niestety, także powstania śląskie zostały wciągnięte w ten mętny wir.

No i była też druga przyczyna mojego sceptycyzmu. Nie dawałem wiary, że w tak krótkim czasie uda się zgromadzić w tym miejscu interesujące zbiory, tym bardziej że na początku mowa była jedynie o wypożyczeniu czy też wykupieniu prywatnych kolekcji, zwłaszcza tych dotyczących plebiscytu z roku 1920.

Niby się nie pomyliłem, bo - rzeczywiście - inne muzea i archiwa nie oddały tego, co same mają u siebie, to jednak nie wziąłem pod uwagę możliwości kreacyjnych, jakie stwarzają dziś multimedia i interaktywne techniki komunikowania się z odbiorcą.

Świętochłowicka instytucja - jak się okazało - nie jest powołana do scalania i ocalania, skądinąd skromnych "pamiątek z epoki", więc zapewne nigdy nie będzie dysponowała jakimiś przepastnymi magazynami, z których co jakiś czas coś nowego będzie się wyjmowało, odkurzało i pokazywało publiczności. Ma przede wszystkim prowadzić niebanalną i atrakcyjną dla każdego narrację, żywy dialog z historią.
Nie ma wątpliwości: to się udało! Spędziłem tam jakąś godzinkę, a i tak nie wszystkiego dotknąłem. Ta ekspozycja jest po prostu zgrabnie zaaranżowana i - mimo wszystko - bogata w treści.

W pewnym sensie zachowuje też obiektywizm, bo przekonujemy się, że w tym konflikcie "druga strona" nie była bezwładną i anonimową masą, a takim ujęciem nieraz w przeszłości grzeszyły podobne przedsięwzięcia, mające ponad wszystko udowodnić wyjątkowość naszych dziejów.

Zaskoczyło mnie również, że ten zdewastowany budynek, należący niegdyś do dóbr dworskich Donnersmarcków, a później - także w czasie okupacji niemieckiej - służący przede wszystkim policji, jest aż tak pojemny i funkcjonalny. Tym sposobem udało się uratować i zaadaptować kolejne piękne dzieło słynnych Zillmannów, tych od Nikiszowca i Giszowca (od paru lat błyszczą już pokopalniane tzw. Nowe Gliwice, a w kolejce czeka jeszcze elektrociepłownia Szombierki).

A sama inauguracja? Niewątpliwie była sukcesem (nie tylko frekwencyjnym), bo zrezygnowano z politycznej celebry na rzecz kontaktu ze zwykłymi widzami i odbiorcami (m.in. plenerowe koncerty, konkursy, tematyczne stoiska, otwarta debata wokół "Wojny papierowej" - okazjonalnej książki Józefa Krzyka o propagandowych utarczkach przedplebiscytowych). Słowem - Świętochłowice stanęły na wysokości zadania, dodając do swej biografii wzbogacający tożsamość element.

To dobrze, że ta instytucja nie powstała w Katowicach. Zawsze byłem orędownikiem wszelkich działań decentralizacyjnych, także w skali regionalnej i w tych dziedzinach, w które teraz - przyznam, że dość niespodziewanie - wpisuje się nowe Muzeum Powstań Śląskich.

Krzysztof Karwat,
publicysta


*Prawybory z DZ: Kto prezydentem? Kto burmistrzem? ZOBACZ i ZAGŁOSUJ
*Nowy Supersam w Katowicach będzie nową galerią handlową ZDJĘCIA
*Najlepsza jednostka OSP w woj. śląskim ZAGŁOSUJ W PLEBISCYCIE FINAŁOWYM
*Praca w Oplu w Gliwicach: Kogo poszukują, jakie zarobki SPRAWDŹ
*Śląsk, którego nie było. Niesamowite wizjonerskie projekty śląskich miast

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!