Tradycje pasterskie w Beskidach odradzają się na dobre. Obecnie w Beskidzie Śląskim i na Żywiecczyźnie odbywa się już 20 sałaszy, a na halach wypasa się ok. 7 tys. owiec. Józef Michałek, koordynator projektu Owca Plus i ekspert ds. pasterstwa zwraca uwagę, że jeszcze kilkanaście lat temu na beskidzkich halach nie było w ogóle owiec.
- Bardzo się cieszymy, że wróciliśmy do wielosetletnich tradycji związanych z pasterstwem - z sałasznictwem, bo tu w Beskidach mówiliśmy na to sałasze, czyli takie gospodarstwa pasterskie - mówi.
Wszystko zaczyna się końcem kwietnia, na św. Wojciecha, kiedy to pasterze spotykają się w Ludźmierzu, gdzie odprawiana jest msza, po której bacowie zabierają do siebie poświęconą wodę zaczerpniętą wcześniej ze źródełka oraz drewniane szczapy, z których rozpalają pierwsze ogniska, watry. Każdy baca wraca do swoich stron i zaczyna wypas. Tradycją jest miyszani (mieszanie) owiec.
- Staramy się nawiązywać do tradycji i przypominać starodawne zwyczaje. Miyszani owiec był to obrzęd, który miał na celu ochronę owiec powierzonych bacy przez gazdów. Stąd okadzanie, oddymianie, modlitwa i święcona woda – wyjaśnia baca Piotr Kohut z Koniakowa, który od kilku lat skutecznie promuje i odnawia pasterskie zwyczaje w Beskidzie Śląskim.
Dodaje, że to także moment zawiązania wspólnoty społecznej, której dziś często brakuje. Tymczasem stojąc wokół owiec, ludzie tworzą taką wspólnotę. - To też ważne dla samych owiec, które przecież pochodzą z różnych gospodarstw. Ale jak się nimi zakręci wokół moja, to znaczną traktować się, jako jedno stado – zaznacza baca Kohut.
Widok owiec wypasających się na halach w Beskidach jest urzekający i wpisuje się w piękno naszego niezwykłego regionu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?