Komiks Fos-Zoe o księdzu Blachnickim - przyjazna forma dla młodego pokolenia
Idea przełożenia historii życia księdza na język kultury wyszła od Ryszarda Kopca, dyrektora Panteonu Górnoślaskiego w Katowicach. Scenariusz stworzyło małżeństwo Angeliki i Mateusza Olszewskich. Oboje są aktorami, Andżelika ponadto scenarzystką filmową, a jej mąż reżyserem. Fabuła komiksu łączy opowieść o księdzu Blachnickim i Franku - młodym bohaterze książki. O wykonanie ilustracji do komiksu poproszono Janusza Komorowskiego (grafik po ASP i aktor).
— Pomyślałem sobie, że to jest ciekawa historia, a w miarę jak poznawałem historię Franka, odkrywałem echo jego przygód u siebie. W styczniu tego roku zmarła mi babcia. Jest taka scena, kiedy Franek odwiedza babcię w szpitalu. Bardzo dziwnie mi się to rysowało, patrząc na to z zewnątrz. Mogłem faktycznie przeżyć to, co bohater przeżywa w jakimś stopniu - opowiada Janusz Komorowski.
Wspomina także, że najtrudniejsze było dla niego połączenie stylów opowiadania o młodym bohaterze Franku (kolorowego i pełnego emocji) oraz o heroicznym kapłanie, żyjącym w mrocznych czasach. Tytuł komiksu (Fos-Zoe) nawiązuje do nazwy Ruchu Światło-Życie. Fos (gr. światło) ma przenikać Zoe (gr. życie). W oazowej "fosce" te dwa słowa się krzyżują. Oznacza to mniej więcej tyle, że boża łaska ma być połączona z naszym życiem - ma ja oświetlać. Na tym mocno zależało Blachnickiemu. Jeśli dochodzi do rozminięcia, człowiek może wejść w dewocję lub z czasem porzucić wiarę.
Świętym od razu nie był...
Komiks rozpoczyna się sceną bierzmowania, do którego jednak nie dochodzi. Franek wychodzi z kościoła... Czytelnik dowiaduje się wówczas, że Franciszek Blachnicki w czasach swojej młodości nie był osobą wierzącą i nie otrzymał bierzmowania wtedy, kiedy przystępowali do niego jego rówieśnicy.
Przyszły kapłan urodził się w Rybniku. Ukończył maturę rok przed wybuchem II wojny światowej. Uczestniczył w kampanii wrześniowej - dostał się do niewoli 20 września 1939 roku, skąd udało mu się z powodzeniem uciec. Rozpoczął działalność konspiracyjną. Po schwytaniu na początku wiosny 1940 roku został wysłany do Auchwitz-Birkenau.
— Ksiądz Blachnicki trafił do obozu koncentracyjnego. Po latach wspominał, że tam zobaczył, iż wiara przeżywana tylko w sposób zewnętrzny, tak naprawdę nie daje siły w tej rzeczywistości, w której on się tam znalazł. Blachnicki zawsze szukał czegoś głębszego. Gdy był harcerzem, też robił to na maksa - opowiada ks. Waldemar Maciejewski moderator Ruchu Światło-Życie w archidiecezji katowickiej.
Blachnicki był jednym z pierwszych więźniów tej „fabryki zbrodni”. Mimo to wytrzymał nieludzkie warunki. W obozie spędził ponad rok - z czego aż 9 miesięcy w kompani karnej. Następnie przewieziono go do Zabrza a następnie do Katowic. Zapadł wyrok śmierć poprzez ścięcie gilotyną. Z niewyjaśnionych przyczyn po kilku miesiącach w celi śmierci wyroku nie wykonano i zamieniono go na przymusowe roboty.
Ksiądz Blachnicki zawsze szukał czegoś głębszego
Niemal każdy scenariusz potrzebuje punktu zwrotnego. Dla Blachnickiego były nim nowe „narodziny” (tak określał to w swoim testamencie) w celi katowickiego więzienia. Groźba utraty życia nie załamała go - przeciwnie - była okazją do głębokiej zmiany. Blachnicki wspomina, że od tego momentu nie miał nigdy wątpliwości w wierze. W swoim duchowym testamencie pisanym wiele lat później pisał o darze wiary, jaki wtedy otrzymał.
— Wiara jako nowa, nadprzyrodzona rzeczywistość została mi wlana w jednym momencie w owym pamiętnym dniu - jako zupełnie nowe, nie ludzką mocą zapalone światło, które świeci nawet wtedy, gdy nie pada jeszcze na żaden przedmiot i trwa cicho, nieporuszenie jak gwiazda, świecąc w ciemnościach i sama będąc ciemnością. Ta rzeczywistość wiary - od tamtej chwili, bez przerwy przez 44 lata, określa całą dynamikę mego życia i jest we mnie ,,źródłem wody wytryskującej ku życiu wiecznemu”.
Po wojnie Blachnicki wstąpił do seminarium. Został wyświęcony w czasach stalinizmu. Kilka lat przed odwilżą organizuje pierwszą Oazę Dzieci Bożych. Gdy komuniści wygnali śląskich biskupów, brał udział w pracach tajnej kurii. W 1957 roku zorganizował Krucjatę Wstrzemięźliwości (około 100 tysięcy członków!) widząc, jak polskie społeczeństwo karleje w obliczu alkoholizmu. Gdy komuniści zlikwidowali to dzieło i wkroczyli do siedziby krucjaty nie bał się wysłać memoriału do mediów i władz państwowych. Sama scena przeszukania siedziby krucjaty jest dość ciekawie pokazana w komiksie. Spokojna postać Blachnickiego wyraźnie kontrastuje z rozkrzyczanymi i agresywnymi postaciami służb komunistycznych.
— Starałem się pokazać, że on był tym głazem, o który rozbijają się fale ludzi, którzy wchodzą do baraku. Ksiądz nie jest statyczny w znaczeniu „bez energii” - ale jest statyczny „wbrew” obcej energii - dzieli się z nami swoim odbiorem postaci Janusz Komorowski.
Dobra historia pełna jest także znaczących symboli. Ich również nie brakowało w życiu księdza Blachnickiego. W 1961 roku komuniści uwięzili go na kilka miesięcy w tym samym areszcie, gdzie siedział za czasów okupacji niemieckiej. I to nie złamało kapłana ze Śląska.
Prorok, który „myślał do przodu”
Blachnicki starał się realizować wizję Żywego Kościoła. Miał niezwykły dar przekształcania teorii (prace Soboru Watykańskiego II) w praktykę. Dzięki niemu powstał Ruch Światło-Życie. Przez lata przewinęło się przez niego tysiące Polaków (i nie tylko - rekolekcje były organizowane nawet w Afryce i Kazachstanie).
— To jest człowiek, który jest ponadczasowy. Wiele rzeczy, które dzisiaj się dzieją (choćby w Ruchu Światło-Życie i w pracy z młodzieżą), to owoc tego, że on myślał do przodu. Był nazywany prorokiem. To świadczy też o tym, że on czytał rzeczywistość, patrząc dalej - nie tylko tu i teraz. Druga rzecz: on był bardzo odważny, dlatego nie bał się podejmować decyzji nieraz niezrozumiałych w tamtym czasie - twierdzi ks. Waldemar Maciejewski moderator diecezjalny Ruchu Światło-Życie w archidiecezji katowickiej.
Owo niezrozumienie miało także miejsce w strukturach kościelnych. Tym, co było wspomnianym patrzeniem wprzód, była np. kwestia obrzędowości i pogłębionej, osobistej relacji z Bogiem. W czasie gdy wielu widziało w pięknych zwyczajach ostoję kościoła, on jasno wskazywał, że tam czai się pustka. Dlaczego? Brakowało osobistej relacji z Bogiem. Dziś jasno widać, że miał rację.
Blachnicki męczennikiem?
Na koniec śmierć - każdy bohater (nawet ten z komiksów) musi się z nią zmierzyć. Niejednokrotnie ginie chroniąc innych lub z powodu zdrady któregoś z towarzyszy. Ten ostatni przypadek dotyczy księdza Blachnickiego. Nie jest wykluczone, że przez Kościół zostanie w przyszłości uznany za męczennika.
Stan wojenny zastał kapłana poza granicami kraju. Nie załamało go to jednak - zaczął prężnie rozwijać ośrodek w Carlsbergu (RFN), który miał służyć ewangelizacji. To nie było w smak SB. Wysłano tam małżeństwo agentów, które udawało ludzi wierzących i opozycjonistów. Ich działania „po cichu” niszczyły wydawnictwo tam funkcjonujące. Dziś już z całą pewnością wiemy, że ks. Franciszek Blachnicki został otruty - potwierdziły to skrupulatne badania Głównej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Prawdopodobnie stało się to wtedy, kiedy dowiedział się o prawdziwym celu pobytu małżeństwa Gontarczyków w Niemczech.
Nie przeocz
Zobacz także
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?