"Bombardowanie Drezna, niebotycznie kosztowne i drobiazgowo zaplanowane, było ostatecznie czymś tak bezsensownym, że skorzystała na nim tylko jedna osoba - ja. Napisałem tę książkę, która przyniosła mi furę pieniędzy i reputację, jaka by ona nie była. W taki czy inny sposób do mojej kieszeni trafiły zatem dwa albo trzy dolary za każdego człowieka, który tam zginął. To dopiero interes!" - te słowa Kurta Vonneguta otwierają komiks oparty o jego słynną powieść "Rzeźnia numer pięć".
Tak naprawdę ten króciutki wstęp mógłby posłużyć za cały opis albumu wydanego przez Egmont. "Rzeźnia numer pięć" pokazuje bezsens wojny, ale ukazuje go w sposób niezwykły. Powieść ma elementy absurdu, satyry i science fiction. To najsłynniejsze dzieło Vonneguta, który jako jeniec wojenny przeżył bombardowanie Drezna.
Te doświadczenie skłoniły autora do napisania "Rzeźni numer pięć", uznawanej za jedną z najbardziej antywojennych książek w historii literatury. W 1969 roku, kiedy powieść miała premierę, opinia publiczna została poinformowana o bombardowaniu Drezna. Wcześniej mówiło się o tym brutalnym akcie wojny niewiele lub wcale. Celem bombardowań miało być pokonanie III Rzeszy, ale Vonnegut swym dziełem oryginalnym, brutalnym, ale i absurdalnym, stworzył pole do dyskusji nad sensem takich czynów.
Jak można bowiem moralnie obronić dywanowe naloty, które w zaledwie dwa dni zabiły od 18 do 25 tysięcy ludzi. Cel uświęca środki, zwycięzców się nie sądzi - ile razy słyszeliśmy te wyświechtane frazesy. Tymczasem wojna przynosi cierpienie i ból, śmierć i łzy. Wszystko to doświadczają dzisiaj Ukraińcy, ale to samo doświadczali mieszkańcy Europy podczas drugiej wojny światowej i to po każdej ze stron konfliktu.
Kurt Vonnegut znalazł się w Dreźnie w nietypowym położeniu. Przeżył naloty jako jeniec, mógł zginąć od bomb własnych bomb. Te doświadczenia przelał w niezwykłe dzieło literackie.
Twórcami komiksowej adaptacji książki są nagrodzony Eisnerem scenarzysta Ryan North („How to Invent Everything”) oraz nominowany do Eisnera rysownik Albert Monteys („¡Universo!”). Robią to w dobry i przemyślany sposób. North świetnie wykorzystuje samą książkę do zbudowania scenariusza. Rysunki Monteysa dodają całości niezbędnego absurdu.
Gorąco polecam komiks i samą książkę. Zmusza do przemyśleń, ale zaznaczam, że to trudna lektura, zwłaszcza w obliczu wydarzeń, których jesteśmy świadkami od 24 lutego na Ukrainie.
Recenzja powstała dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?