Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Komiks "Rzeźnia numer pięć" [RECENZJA]. Niezwykłe studium nad smutnym losem ludzi, którzy wypadli z czasu

Bartłomiej Romanek
Bartłomiej Romanek
Nigdy nie ma dobrego czasu na smutek, śmierć, wojnę. Kiedy dowiedziałem się, że Egmont wyda komiks "Rzeźnia numer pięć" oparty na znakomitej powieści Kurta Vonneguta, pomyślałem, że to wspaniale, iż klasyka literatury zamieniana jest w rysunkowe powieści. Dzisiaj nie czuję ani krzty entuzjazmu, historia dopisała bowiem tragiczny rozdział, a rosyjska napaść na Ukrainę, sprawiają, że komiks i sama powieść są jak nigdy aktualne.

"Bombardowanie Drezna, niebotycznie kosztowne i drobiazgowo zaplanowane, było ostatecznie czymś tak bezsensownym, że skorzystała na nim tylko jedna osoba - ja. Napisałem tę książkę, która przyniosła mi furę pieniędzy i reputację, jaka by ona nie była. W taki czy inny sposób do mojej kieszeni trafiły zatem dwa albo trzy dolary za każdego człowieka, który tam zginął. To dopiero interes!" - te słowa Kurta Vonneguta otwierają komiks oparty o jego słynną powieść "Rzeźnia numer pięć".

Tak naprawdę ten króciutki wstęp mógłby posłużyć za cały opis albumu wydanego przez Egmont. "Rzeźnia numer pięć" pokazuje bezsens wojny, ale ukazuje go w sposób niezwykły. Powieść ma elementy absurdu, satyry i science fiction. To najsłynniejsze dzieło Vonneguta, który jako jeniec wojenny przeżył bombardowanie Drezna.

Te doświadczenie skłoniły autora do napisania "Rzeźni numer pięć", uznawanej za jedną z najbardziej antywojennych książek w historii literatury. W 1969 roku, kiedy powieść miała premierę, opinia publiczna została poinformowana o bombardowaniu Drezna. Wcześniej mówiło się o tym brutalnym akcie wojny niewiele lub wcale. Celem bombardowań miało być pokonanie III Rzeszy, ale Vonnegut swym dziełem oryginalnym, brutalnym, ale i absurdalnym, stworzył pole do dyskusji nad sensem takich czynów.

Jak można bowiem moralnie obronić dywanowe naloty, które w zaledwie dwa dni zabiły od 18 do 25 tysięcy ludzi. Cel uświęca środki, zwycięzców się nie sądzi - ile razy słyszeliśmy te wyświechtane frazesy. Tymczasem wojna przynosi cierpienie i ból, śmierć i łzy. Wszystko to doświadczają dzisiaj Ukraińcy, ale to samo doświadczali mieszkańcy Europy podczas drugiej wojny światowej i to po każdej ze stron konfliktu.

Kurt Vonnegut znalazł się w Dreźnie w nietypowym położeniu. Przeżył naloty jako jeniec, mógł zginąć od bomb własnych bomb. Te doświadczenia przelał w niezwykłe dzieło literackie.

Twórcami komiksowej adaptacji książki są nagrodzony Eisnerem scenarzysta Ryan North („How to Invent Everything”) oraz nominowany do Eisnera rysownik Albert Monteys („¡Universo!”). Robią to w dobry i przemyślany sposób. North świetnie wykorzystuje samą książkę do zbudowania scenariusza. Rysunki Monteysa dodają całości niezbędnego absurdu.

Gorąco polecam komiks i samą książkę. Zmusza do przemyśleń, ale zaznaczam, że to trudna lektura, zwłaszcza w obliczu wydarzeń, których jesteśmy świadkami od 24 lutego na Ukrainie.

Recenzja powstała dzięki uprzejmości wydawnictwa Egmont.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera