Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Krótki film o miłości. Recenzja filmu „Opadające liście”

Adam Pazera
kadr z filmu "Opadające liście"
kadr z filmu "Opadające liście" materiały prasowe
Mając na uwadze filmografię fińskiego reżysera Aki Kaurismäkiego (nowy film „Opadające liście” właśnie pojawił się na polskich ekranach), przypominam sobie jedno z jego pierwszych dzieł - „Leningrad Cowboys jadą do Ameryki”, zwariowaną historię zespołu, który podczas tournée przemierza Stany Zjednoczone.

W 1992 roku wygrałem bowiem konkurs na dyrektora Oddziału: Zakład Kin Studyjnych - kino „Światowid” w Katowicach. I „Cowboysami” rozpocząłem programowanie kina, któremu przewodziłem przez 25 lat, nadając mu artystyczny „stempel” i wprowadzając na salony Starego Kontynentu (do prestiżowej sieci „Europa Cinemas”).

W kolejnych swoich filmach Kaurismäki często skupiał się na ludziach, którzy - niekoniecznie ze swojej winy - są outsiderami, niemal anonimowo żyją na marginesie społeczeństwa, ale rozpaczliwie walczą z beznadzieją i samotnością. I takim filmem są „Opadające liście”, które na ubiegłorocznym festiwalu filmowym w Cannes otrzymały Nagrodę Jury.

Od samego początku, w kolejnych kadrach filmu, naprzemiennie poznajemy losy głównych bohaterów: milcząca Ansa pracuje w supermarkecie, rutynowo wykłada towar na półki, metkuje, wszystko pod czujnym okiem surowego pracownika ochrony. Po pracy zmęczona wsiada do tramwaju, wraca do skromnego mieszkania w obskurnym budynku, w mikrofali odgrzewa kolację, samotnie siada przy stole. Z kolei Holappa (to nazwisko, nawet najlepszy kumpel nie wie, jak ma na imię) pracuje w warsztacie, gdzie w kombinezonie i ochronnej masce, sprężonym powietrzem oczyszcza skorodowane metalowe części.

Nie jest to lekka praca, w czasie przerwy zaciąga się dymkiem (a wcześniej pociąga łyk z flaszki zadekowanej w szafce rozdzielczej), na co Huotari, kolega z pracy, zwraca uwagę: „Papieros cię wykończy!” - „Prędzej pylica” - zrezygnowanym głosem odpowiada Holappa. Obaj, wraz dwoma Azjatami, mieszkają w robotniczym, obskurnym baraku nieopodal miejsca pracy. Losy kobiety i mężczyzny zetkną się w barze na imprezie karaoke, gdzie Huotari wyciągnie niechętnego („Twardzi faceci nie śpiewają”) kumpla, zaś Ansa będzie tam z przyjaciółkami z pracy. Małomówny Holappa wolałby siedzieć w milczeniu przy kuflu piwa, gdy na zachętę przyjaciela: „Nie masz ochoty zaśpiewać?”, na odczepnego odpowie: „Mam, ale nie potrafię”.

Tymczasem odważny Huotari, po odśpiewaniu piosenki „Jesień pod jarzębiną” z fińskiego repertuaru romantycznego, wzbudzi zainteresowanie żeńskiej gromadki, a zwłaszcza przyjaciółki Ansy - Lisy. Przy tej okazji zwrócą na siebie uwagę główni bohaterowie - Ansa i Holappa, nie odrywając od siebie wzroku, czują, że mogą stać się bratnimi duszami. Obojgu w życiu się nie układa, ale o ile Holappa sam jest sobie winien (po kolei jest zwalniany z następnych miejsc z powodu nadużywania alkoholu), o tyle poczciwa Ansa po prostu nie ma szczęścia. Z supermarketu zostaje zwolniona z powodu „przywłaszczenia” przeterminowanego produktu, choć i tak przeznaczonego na śmietnik, w kolejnym miejscu - pubie California jako pomoc do kuchni - szef Raunio zostaje aresztowany z powodu handlu narkotykami i bar zostanie zamknięty. A właśnie tam chciał wychylić kolejny kieliszek Holappa. Więc rozpoczyna zachęcającą rozmowę: „Może dasz się zaprosić na kawę?”, następnie: „Nie otrzymałaś wypłaty, więc może jesteś głodna, zjesz ciastko?” i dziewczyna nieśmiało przyjmuje zaproszenie. Potem on pyta: „Do kina? - „Byłoby miło”, ale kto zaprasza dziewczynę na pierwszej randce na... horror!? („Truposze nie umierają” Jima Jarmuscha). W tym właśnie objawia się specyficzny czarny, skandynawski humor.

W tej słodko-gorzkiej opowieści o życiowych outsiderach szukających szczęścia w miłości wbrew wszelkim przeciwnościom, skrzy się od dowcipnych zdań i dialogów wypowiedzianych z pełną powagą. „Policja nie mogła sobie poradzić, zombie było za dużo” - pada pierwsze, mało romantyczne zdanie Ansy po wyjściu z kina Ritz. Absurdalna jest rozmowa Huotariego na temat przygnębienia Holappy: „Dlaczego masz depresję? - Bo piję. - A dlaczego pijesz? Bo mam depresję”. Kiedy Holappa dla „bezpieczeństwa” prosi kumpla o towarzyszenie mu w barze, argumentuje to następująco: „abym nie wszczynał bójki z szafą grającą!”.

Z kolei Lisa, dość specyficznie określa Ansie naturę mężczyzny: „Oni wszyscy odlani są z jednej formy. Ale uszkodzonej!”. Osobliwy humor mieszkańców północnej Europy to także wszechobecne w filmie beznamiętne, smutne twarze Finów: w pracy, środkach lokomocji, w pubie. Tam nie ma ani jednej uśmiechniętej osoby, ale taka sytuacja nie nastawia widza negatywnie, ot, specyfika skandynawska! Bowiem przeczy temu smutkowi także ostatni World Happiness Report (za „Die Welt”), w którym Finowie szósty raz z rzędu zostali uznani za najszczęśliwszy naród na świecie! Może są szczęśliwi, ale się nie cieszą?

Powolne, wzajemne poszukiwanie i zbliżanie się do siebie tej dwójki - Ansy i Holappy - wypełnia treść tego oszczędnego w wymowie, stosunkowo krótkiego (80 min) filmu. Ich relacje są dość powściągliwe, spotkania z kolei pełne melancholijnej ciszy, przerywanej krótkimi, nic nieznaczącymi pytaniami. Bohaterowie to nijacy, zwyczajni ludzie o niefilmowych, niespecjalnie urodziwych twarzach, dla których reżyser ma dużo sympatii. A i widzowi chce się kibicować, by przerwali tę przeraźliwą samotność, aby im się udało i aby odnaleźli miłość.

Pozornie prosta historia urzeka swą bezpretensjonalnością, gdzie więcej jest milczenia, a mniej słów, które zastępowane są przez gesty i ukradkowe spojrzenia. Choć scenografia i ubiory bohaterów sprawiają wrażenie akcji sprzed kilkudziesięciu lat, to wiadomości o agresji Rosji na Ukrainę, płynące z radia, ustawiają historię współcześnie. Całości dopełniają rodzime (oprócz „Mambo, Italiano” Deana Martina), tkliwe przeboje towarzyszące bohaterom, a słowa tych piosenek są adekwatne do zachowania bohaterów w danym momencie.

Tytuł został przetłumaczony przez polskiego dystrybutora jako „Opadające liście” (także z ang. - „Fallen Leaves”), choć z oryginału - Kuolleet lehdet - oznacza „Martwe liście”. Trzymając się jednak tytułu tak polskiego, jak i angielskiego, oto co internet mówi o terminologii „opadające liście”: Jeśli roślina zrzuca dokładnie dolne, wysuszone liście, to prawdopodobnie kwiat jest nierównomiernie oświetlony, ma za mało światła. Można więc takie słowa przełożyć na sytuację bohaterów: Ansa i Holappa (aktorzy: Alma Pöysti oraz Jussi Vatanen) są nierównomiernie (jeśli w ogóle) otoczeni bliskością drugiej osoby i mają za mało miłości (światła).

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera