Od razu sobie wyobraziłam, jak te informacje zostaną wykorzystane przez przemysł turystyczny. Od tej chwili uczestnicy każdej wycieczki, która będzie miała w programie rejs po Mekongu usłyszą zapewnienia, że na pewno zobaczą na własne oczy te dziwy. I wiele jeszcze innych….
Chyba jestem wyjątkowo pechowa, ale: nie widziałam tygrysa bengalskiego, choć specjalnie w tym celu wykupiłam safari. Nie widziałam na Syberii endemicznej foki nerpy, choć płynęłam kutrem przez cały Bajkał od południa na północ przez ponad tydzień, nie widziałam wtedy też niedźwiedzia brunatnego, choć miały spacerować wzdłuż wybrzeża Bajkału stadami i być widoczne od strony wody.
Nie widziałam ani pół flaminga na wyspie flamingów niedaleko Djerby w Tunezji,
Na rzece Ropotamo (Bułgaria), gdzie "pływa wiele ryb, a w parku można spotkać sarny, dziki, jelenie i wiele gatunków ptaków śpiewających" (to cytat z folderu) nie miałam okazji zobaczyć ani pół ptaszka. Ja nawet w dżungli amazońskiej jedyne co zobaczyłam to papugi, małego aligatorka, jakieś nietoperze i wydry…
Aha, a w Peru, kiedy pojechałam oglądać kondory na Cruz de Condor w kanionie Colca też widziałam tylko jakieś małe punkciki na niebie.
Nie mam szczęścia? Nie, dałam się nabrać na oferty tzw. miejscowych atrakcji. Uwierzyłam (choć , że zwierzęta (dzikie zwierzęta) specjalnie czekają na turystów, którzy przyjadą w grupie, hałaśliwie i z aparatami, jeepami albo motorówkami… A te prawdziwe spotkania z przyrodą były zupełnie kiedy indziej, gdzie indziej, bez wykupywanych specjalnych wycieczek. Ale o tym innym razem.
Czytaj mój blog, znajdziesz go
TUTAJDołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?