Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lucjusz Cykarski: Bielsko-Biała to dobre miasto do fotografowania i do życia. Zobacz ZDJĘCIA

Jacek Drost
Jacek Drost
Lucjusz Cykarski z Bielska-Białej fotografią zajmuje się od lat
Lucjusz Cykarski z Bielska-Białej fotografią zajmuje się od lat Archiwum Lucjusza Cykarskiego
Lucjusz Cykarski, znany fotograf z Bielska-Białej, zdradza o czym myśli, kiedy naciska spust migawki, jaki był jego pierwszy aparat i dlaczego rozstał się z fotografią prasową. Przy okazji prezentujemy jego klimatyczne, wyjątkowe zdjęcia Bielska-Białej, jakie zostały zaprezentowane podczas wystawy jego prac w bielskim Punkcie 11. KLIKNIJ W GALERIĘ!

O czym myślisz, kiedy naciskasz spust migawki?
Żeby wyszło dobre zdjęcie.

A wolisz ten moment przed naciśnięciem spustu czy po?
Wolę ten moment w trakcie (śmiech), bo tak naprawdę patrzę przez wizjer aparatu, szukam kadru, czuję, że to jest to - czasami trwa to ułamek sekundy, czasami dłużej - i wtedy naciskam spust.

Kiedy odkryłeś, że lubisz to robić?
Jako dzieciak w szkole podstawowej. To były jeszcze czasy czarno-białych filmów, rosyjskich aparatów i ciemni. To były też czasy, kiedy to hobby było drogie, momentami wręcz niedostępne. Miałem 12 lat, kiedy zainteresowałem się fotografią, ale zeszła na dalszy plan, gdyż było to zbyt kosztowne zajęcie. Choć coś z tego zostało we mnie. Być może dlatego, że w rodzinie mam malarzy, światowej sławy rzeźbiarza, więc jakieś talenty są.

Fotografia zawsze była ci bliska?
Zawsze, ale nie miałem nikogo, kto wprowadziłby mnie w świat robienia zdjęć. Może dlatego zeszło to na dalszy plan. Zresztą to była taka magiczna sprawa. Fotograf to był ktoś wyjątkowy, a to co się działo w ciemni, to już były prawdzie czary. Musimy pamiętać, że to były czasy głębokiego PRL-u, czarno-białych gazet, jednego kanału w telewizji. Dzisiaj rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej.

Pamiętasz swój pierwszy aparat?
To była Smiena 8M, mojej siostry lub brata. Miałem wtedy jakieś 10 lat, niewiele wiedziałem o robieniu zdjęć. W sumie taka zabawka. Ciężko to będzie zrozumieć komuś, kto bierze cyfrowy aparat lub komórkę do ręki i może od razu robić zdjęcia.

A swoją pierwszą wizytę w ciemni?
To było u mojego kolegi, bielskiego malarza Wojtka Gawora. Pokazał mi jak się wywołuje zdjęcia i wtedy - że tak powiem - zapałałem do tego pasją. Wtedy to było dość wymagające hobby, bo trzeba było opanować technikę robienia zdjęć. Wiedzieć jak naświetlić film, jak go wywołać, jaki dobrać papier. Na tym etapie wiele osób się zniechęcało, bo fotografia wydawała się wtedy tak prosta jak wydaje się dzisiaj, ale jednak wymagała umiejętności warsztatowych, żeby zdjęcie wyszło. Ale to była frajda, jak ktoś umiał robić zdjęcia. Ktoś taki to był gość! Teraz to już legenda. Dzisiaj nikt już takiej świadomości nie ma. Każdy może robić zdjęcia.

Sam uczyłeś się fotografii?
Ktoś mi pokazał podstawy, a później uczyłem się sam - pytałem znajomych, czytałem książki.

Kiedy uświadomiłeś sobie, że chciałbyś zajmować się fotografią na poważnie?
Miałem dwadzieścia parę lat. To już były czasy fotografii kolorowej. Czarno-białą też robiłem, ale to była dość droga sprawa. Na początku zajmowała mnie fotografia pejzażowa, ze śp. Mieczysławem Wielomskim jeździłem po Tatrach - robiliśmy zdjęcia, przygotowywaliśmy wystawy, mieliśmy grupę twórczą i właśnie w taki sposób trafiłem do gazety, w której zacząłem pracę jako fotoreporter. Poczułem, że praca fotoreportera bardzo mnie ciągnie.

O czym był twój pierwszy materiał prasowy?
O włączaniu 18. Batalionu Powietrznodesantowego w Bielsku-Białej do NATO. Trafił na okładkę magazynu i tak się zaczęła nauka takiej fotografii. Jej wtedy było dużo, w wielu gazetach były fotoreportaże, ceniło się zdjęcia. Praca była fajna, bo z dreszczykiem, codziennie działo się coś nowego, a ponieważ wychodziło mi to całkiem nieźle, to dzwonili do mnie różni dziennikarze, chcieli ze mną pracować, bo to im dawało trochę pewności, że jak zrobię dobre zdjęcie, to temat trafi na czołówkę. Wtedy w Bielsku-Białej fotografów było niewielu, na palcach jednej ręki można było ich policzyć. Nie tak jak dzisiaj, że jak jest wypadek to każdy wyciąga komórkę i robi zdjęcia. Wtedy jak był wypadek, to trzeba było dojechać, więc zanim jakiś fotoreporter dotarł choćby z Katowic, to często było po wszystkim i tylko my mieliśmy zdjęcia. Jeśli zainteresowanie tematem było większe, to mogliśmy je komuś sprzedać. Wtedy zacząłem współpracę z największymi dziennikami, które nie miały tutaj fotografów.

Który materiał najbardziej utkwił ci w głowie?
Powódź w 1997 roku. Wtedy zrobiłem dużo dobrych zdjęć. W Bielsku-Białej nie była tak spektakularna, ale na Żywiecczyźnie były pozrywane mosty, nocne wyjazdy, cały czas temu towarzyszyło dużo emocji. To były moje takie pierwsze naprawdę reporterskie zdjęcia. Trzeba pamiętać, że to nie było tak jak teraz, że można zrobić tysiąc zdjęć i z nich wybrać najlepsze. Rolka miała 36 klatek, miałem ich kilka w torbie, ale później trzeba było je wywołać. To był nieustanny wyścig z czasem.

Miałeś swoich mistrzów fotografii prasowej czy uczyłeś się na błędach?
Uczyłem się na błędach, ale pasjonowała mnie taka fotografia, która wtedy właściwie się kończyła. To była fotografia z tygodników studenckich „ITD”, „Na Przełaj” czy „ Razem”. Dzisiaj już tych gazet nie ma, ale jakby się ktoś przeszedł do biblioteki, to zobaczyłby, ile tam było fotograficznych materiałów. O tym pisałem swoją pracę dyplomową. Fotografem, który mnie inspirował, był Andrzej Baturo, mistrz fotografii socjologicznej, który opowiadał rzeczywistość zdjęciami. Dzisiaj już prawie tego nie ma. Odeszło to w zapomnienie wraz z tym, jak pojawiła się fotografia cyfrowa i Internet. I jak gazety straciły to, co miały najcenniejszego - wyłączność.

Czy przejście z aparatu analogowego na cyfrowy mocno zmieniło twoje życie?
Odpadł proces wywoływania filmów, który był czasochłonny. Jeśli nie miałeś dostępu do procesora, filmów, a była druga w nocy, to trzeba było czekać do rana na wywołanie. Aparat cyfrowy dawał od razu zdjęcia. Ostatecznie fotografia cyfrowa wszystko mocno zmieniła, zlikwidowała na przykład zawód fotoreportera. Ale nie obrażam się na rzeczywistość. Pomyślałem, co jeszcze mogę robić - zająłem się inną fotografią, robieniem filmów.

Ważniejszy jest pomysł czy sprzęt?
Zawsze ważniejszy jest pomysł. Czasami ludzie podchodzą do mnie i mówią, że muszę mieć doskonały sprzęt. Zdjęć jednak nie robi sprzęt, tylko człowiek. Trzeba go tylko odpowiednio wykorzystać.

Jakie lubisz robić zdjęcia?
Takie, których nie trzeba tłumaczyć.

Co byś powiedział młodym ludziom, którzy chcieliby zająć się fotografią? Powinni zacząć od zadania sobie pytania: czy na pewno chcą to robić, ponieważ to nie jest łatwa praca w kraju, gdzie jest 40 milionów fotografów. Trzeba się wyspecjalizować, zbudować markę, po prostu być konsekwentnym, zdeterminowanym i dobrze się tego nauczyć nawet w czasach fotografii cyfrowej.

Od wielu lat robisz zdjęcia koncertów w Bielskim Centrum Kultury. Jak traktujesz tę pracę?Czasem bywa to fajne zadanie, czasami nie. To nie jest tak, że zawsze można przyjść i robić zdjęcia. Niekiedy ludzie pytają mnie czy koncert był fajny. Tymczasem ja nie wiem, bo moja uwaga skupia się na czym innym, na przykład na świetle. Bywa że nie można robić zdjęć przez cały koncert i z każdego miejsca, bo to przeszkadza artystom, przeszkadza widzom, więc czasami koncert trwa półtorej godziny, ale ja mam pięć minut na początku i pięć minut na końcu występu, i muszę wykorzystać ten czas. To nie jest takie proste.

Czy jest jakiś artysta, którego dobrze ci się fotografowało?
Byli artyści, którym nie przeszkadzało fotografowanie. Takim artystą był Tomasz Stańko. On nigdy nie wprowadzał jakichś ograniczeń. Był bardzo cierpliwy i wyrozumiały. Są artyści rozumiejący, że to jest nasza praca, ale są menadżerowie, którzy zdają się tego nie rozumieć. Jest taka prawidłowość, że prawdziwe gwiazdy nie mają z problemu z robieniem zdjęć.

Czym dla ciebie była zakończona we wtorek wystawa w bielskim Punkcie 11?
W sumie to mało zrobiłem wystaw, nie przywiązywałem do tego wagi. Robiłem dużo zdjęć, które były publikowane przez lata w dziennikach czy portalach informacyjnych, zrobiłem mnóstwo zdjęć do wydawnictw promujących miasto, ale ponieważ to była fotografia komercyjna, to ona zawsze była taka, jak wymagał wydawca. Mam jednak sporo ujęć, które podobały się mnie, robiłem je jakby dla siebie, niekoniecznie trafiały do kalendarzy, albumów, folderów. Teraz mogłem zrobić te zdjęcia jako czarno-białe, zinterpretować je po swojemu i pokazać w Punkcie 11. To była taka moja opowieść o Bielsku-Białej. Tam było trochę ładnych zdjęć; trochę miejsc, które się na żadnych pocztówkach nie znajdą, czy parę takich grypsów jak tzw. szkieletor, który był znakiem rozpoznawczym miasta, a teraz mało kto o nim pamięta.

Czy Bielsko-Biała jest wdzięcznym miastem do fotografowania?
Tak. Na co dzień przechodzimy obok wielu pięknych budynków, na których elewacjach umieszczonych jest tyle ładnych detali, a my tego nie widzimy. Ja sam tego nie zauważałem, ale jak zacząłem się przyglądać, to nie miałem pojęcia ile budynków czy klatek schodowych wykonanych jest z kunsztem architektonicznym. Ja do tego dorosłem, bo jak byłem młodym człowiekiem, to Bielsko-Biała było dla mnie takim prowincjonalnym miasteczkiem, nie dostrzegałem jego uroków. Zacząłem to zauważać z czasem, także dzięki innym ludziom. Wydaje mi się, że to jest dobre miasto do fotografowania i w ogóle – do życia.

Chodzisz po Bielsku-Białej i myślisz fotografiami?
To nie jest tak, że noszę aparacik pod pachą. Muszę mieć wenę. Naprawdę robię dużo zdjęć, to są dziesiątki tysięcy klatek rocznie, więc jak idę na jakąś wycieczkę, to nie zabieram ze sobą aparatu, choć ludzie często tego oczekują. Chcę odpocząć. To moja pasja, ale też moja praca, teraz również przy komputerze, więc są momenty, że chcę odpocząć od aparatu.

Czy jest jakieś zdjęcie, które chciałbyś w Bielsku-Białej jeszcze zrobić?
Chodzi mi po głowie, ale na razie nie mogę powiedzieć jakie (śmiech).

Lucjusz Cykarski ukończył Wyższe Studium Fotografii przy Centrum Animacji Kultury w Warszawie. Pracował m.in. dla redakcji Rzeczpospolitej, Dziennika Zachodniego i Trybuny Śląskiej. Współpracuje z Bielskim Centrum Kultury. Jego zdjęcia można zobaczyć w licznych promocyjnych publikacjach o Bielsku-Białej.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera