Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mańka-Szulik: Wołanie o rodzinę to jest troska o Śląsk!

Małgorzata Mańka-Szulik
Małgorzata Mańka-Szulik, prezydent Zabrza
Małgorzata Mańka-Szulik, prezydent Zabrza ARC
Kryzys czy spowolnienie? Bogu dzięki spowolnienie, ale jeśli dziś nie wzmocnimy przedsiębiorców, to będzie niedobrze. Małych i średnich przedsiębiorców, rodzinne firmy, które trwają, gdy padają korporacje - mówi Małgorzata Mańka-Szulik, prezydent Zabrza. Rozmawia Elżbieta Kazibut

Podobno chce pani zorganizować wielką debatę na temat rodzinnych wartości. Po co? Nie lepiej pochylić się nad trudnym rynkiem pracy i coraz chudszymi rodzinnymi portfelami?
To prawda, planujemy zorganizowanie w Zabrzu debaty na temat rodziny. To dzisiaj najważniejszy problem społeczny. Dlatego musimy o nim rozmawiać.

Ale po co? Chodzi o możliwość pogadania o rodzinie? Lepiej przecież działać niż gadać. Czy po to, żeby pomóc ludziom związać koniec z końcem zaraz trzeba się spotykać?
Od spotkania wszystko się zaczyna. A powiem jeszcze mocniej - od rodziny wszystko się zaczyna. Od siedmiu lat pracujemy nad Metropolitalnym Świętem Rodziny, bo jak spotykają się ludzie, zawsze sobie coś powiedzą, zawsze sobie coś podpowiedzą, zawsze podzielą się jakimiś informacjami i wartościami. A ja jestem przekonana, że to, czego dziś najbardziej nam brakuje, to ustabilizowania świata wartości.

A jak się ten świat wartości przekłada na nasze portfele?
I właśnie o to chodzi, że bez określenia jasnego systemu wartości, nic się w gospodarce nie zmieni. Jeśli dbałość o polską rodzinę nie przełoży się na nasze portfele, to za kilkanaście lat przeżyjemy dramatyczne chwile, kiedy ubędzie około 6 mln Polaków i będziemy "rozglądać się", kto nam poda szklankę wody w momencie, gdy naszą energię spalimy dla młodych pokoleń, które opuszczą nasz kraj. To jest przerażające, ilu młodych ludzi wyjeżdża za granicę w poszukiwaniu pracy. Tak, to jest piękne - pojechać, podszkolić się, szlifować umiejętności, otworzyć się na Europę. Ale z tym bagażem doświadczeń wracać i tu, w kraju żyć, pracować, budować rodzinę.

Trudno się dziwić, że młodzi gdzieś w świecie szukają pracy, bo przecież jakoś muszą żyć. A że europejski rynek jest otwarty, to też trudno się dziwić, że najbardziej aktywni i wykształceni pracują tam, gdzie im lepiej płacą. A co pani ma im do zaoferowania?
To nie jest sedno sprawy... Bo trzeba zapytać nie o to, co ja mam do zaoferowania w Zabrzu, tylko co my w Polsce mamy do zaoferowania? Bo w Zabrzu mam do zaoferowania dokładnie to, na co rząd polski mi pozwoli. Oczywiście, ja będę namawiała młodych ludzi do zgłębiania wiedzy w Europie, do zwiedzania Europy, ale będę chciała ich namówić do powrotu do kraju. Wiem, że nie jest to takie proste. I nie można mieć pretensji do młodych ludzi, że wybierają lepsze warunki finansowe. Wystarczy spojrzeć, co im proponujemy na tzw. pasku raz w miesiącu, żeby zobaczyć te różnice. Ale to już nie zależy od samorządu, to zależy od rządu. I dlatego właśnie, od 7 lat, kiedy mniej mówiono w tym kraju o rodzinie, myśmy tu, na Śląsku ze śp. Krystyną Bochenek, z arcybiskupem Zimoniem, dziś z ks. arcybiskupem Skorcem, z moimi kolegami samorządowcami, wciąż mówili o rodzinie i jej kondycji. Ogromnie się cieszę, że udało się porwać do ważnego przedsięwzięcia, jakim jest Metropolitalne Święto Rodziny, prawie wszystkich samorządowców. Ale właśnie o to nam chodzi, żeby w porę zareagować i podać rękę rodzinom, młodym ludziom, zatrzymać ich w domu i powstrzymać to, co się teraz dzieje na masową skalę - drenaż mózgów i wyjazdy młodych rodzin "za pracą".

Żeby nie wyjeżdżali, muszą mieć możliwość pracy w kraju. A jak z tym jest, sama pani wie...
Żeby dać pracę, trzeba najpierw stworzyć miejsca pracy. A już dziś każdy przedsiębiorca musi przez pół roku pracować, aby zabezpieczyć wszelkie opłaty, podatki, całą "daninę" przynależną państwu. Przez pół roku, tak naprawdę przedsiębiorca pracuje na państwo, a później dopiero na rozwój firmy, gdzie pracuje mieszkaniec każdego miasta, ojciec, matka rodziny… Proszę zauważyć, że nasze polskie rodziny, wyjeżdżając na Zachód nie boją się zakładać rodzin wielodzietnych - polskie dzieci rodzą się w Irlandii, we Francji, we Włoszech, w Niemczech. Rzadziej rodzą się w naszych rodzinach w Polsce. Cieszę się, że dziś prezydent Komorowski organizuje konkurs "Dobry klimat dla rodziny", w którym uczestniczyliśmy, bo byliśmy w gronie samorządów, które zostały przez pana prezydenta Komorowskiego dostrzeżone. Dobrze, że pan prezydent Komorowski zaangażował się w budowanie dobrego klimatu wokół rodziny. My to robimy od 7 lat. Wołamy o rodzinę. To jest proste wołanie o rodzinę.

I samo "wołanie" pomoże?
Samo wołanie nie pomoże, ale też jeśli będziemy milczeć, to nikt nas nie usłyszy. Nadal będziemy kształcić młodych, zdolnych, dynamicznych, a oni znów poszukają swojego miejsca w innym kraju. A kto płaci na to wykształcenie? Podam przykład Zabrza... Ponad 33 procent budżetu miasta przeznaczamy na edukację, na wychowanie dziecka. A później, wypuszczamy je - w sensie dosłownym - w świat. Ale tam spotykamy tych młodych, wykształconych ludzi w hotelach, restauracjach czy sklepach. Rzadziej na takich stanowiskach, gdzie dobrze wykształceni mogliby pracować u nas.

Wywołała pani wcześniej rząd "do tablicy", to proszę powiedzieć, co rząd musi zrobić?
To dość jasne, bo jeśli ja jako samorządowiec mogę uczyć się od innych, którzy już poradzili sobie z konkretnymi sprawami, to i rządowi politycy mogą. A ja bez zażenowania czy wstydu głośno mówię, że podpatrywałam dobre wzory przygotowując np. Szlak Zabytków Techniki. Patrzyłam też na tych, którzy świetnie wprowadzili gospodarkę śmieciową. Dziś z programem prorodzinnym poradziła sobie doskonale na przykład Irlandia. Popatrzmy więc na tę Irlandię.

I zróbmy kalkę irlandzkiego systemu? Przecież każdy kraj ma swoją specyfikę...
A kto mówi o kalce, czy o prostym kopiowaniu? Powinniśmy się przyjrzeć i wypracować własny sposób. Dlatego nie ukrywam, że jesienią, w październiku, będę namawiała pana prezydenta Komorowskiego, będę zachęcała parlamentarzystów, zapraszała ministra ds. polityki społecznej, pełnomocnika ds. rodziny do Zabrza na debatę z udziałem przedstawicieli rodzin. Bo konferencji, to już trochę zrobiliśmy, na konferencjach już zdiagnozowaliśmy problem… Teraz czas na konkrety, a mamy wystarczająco mądrych głów, które powiedzą nam, co mamy zrobić. Dziś już nie można zamykać oczu na problem rodziny. Bo jest to problem także naszej gospodarki, naszej całej przyszłości, naszego "być albo nie być". Bo jeżeli młode małżeństwo nie ma mieszkania, to jak ono może zakładać szczęśliwą rodzinę? Oburzamy się, że 1/3 zawieranych małżeństw kończy dramatycznie bardzo szybko - na rozwodzie. Ale jak ma być inaczej, jeśli zamiast dobrego startu, jest kąt przy rodzinie męża czy żony i konieczność radzenia sobie ze zrozumiałymi w takich sytuacjach konfliktami? Podstawowa kwestia to jest mieszkanie i to jest praca. I my musimy o tym pomyśleć. Oczywiście, dziś powiemy - jest rynek, jaki jest…

No właśnie, a jaki jest?
Oczywiście, że jest trudny. To jest dziś Bogu dzięki spowolnienie, jeszcze nie kryzys. Ale jeśli w tym spowolnieniu nie wzmocnimy przedsiębiorców, to będzie bardzo niedobrze. Ja na przykład w tym roku postawiłam w Zabrzu bardzo mocno na małych i średnich przedsiębiorców. Dlaczego? Bo mam wrażenie, że wpadliśmy w jakąś gigantomanię, że znamy tylko słowo: korporacja... A gdzie jest nasz Cech Rzemiosł Różnych? Przecież to ci ludzie dają zatrudnienie nie tylko rodzinie, ale też innym. Proszę popatrzeć na wspaniałe rodzinne firmy. Takich firm mamy wiele, na samym rynku zabrzańskim można "z rękawa sypnąć" wieloma nazwami i nazwiskami. Musimy tych ludzi zauważyć, musimy tym ludziom pomóc. Mało tego, musimy postawić na młodą przedsiębiorczość, bo młodzi ludzie mają wspaniałe pomysły.

W nowym unijnym rozdaniu na lata 2014-2020 będzie preferowana współpraca gospodarki z nauką. Trzeba mieć tylko dobre pomysły i brać pieniądze z Unii... Tak właśnie pani do tego podchodzi?
Nie wyjeżdżajmy na Zachód, tylko korzystajmy z pieniędzy, które przecież wpłacamy do Unii. Bo co to są pieniądze unijne? To są nasze pieniądze w tamtym portfelu. Ja tylko pokażę prostą rzecz - mamy w Zabrzu projekt unijny dla młodych ludzi. Całkiem niedawno 1000 osób pojechało do Brukseli nie płacąc jednej złotówki. Ale przy tym projekcie pracują również firmy transportowe, którym dajemy zarobić, nauczyciele czy przewodnicy, którzy też zarabiają. Może to nie jest jeszcze poruszenie "wielkiej kuli śniegowej", ale dołożenie kolejnej cegiełki, bo zamożność buduje się przecież cegiełka po cegiełce… Mało tego, ci ludzie widzą tam, w Europie tych, którym się udało. W ubiegłym roku było w Paryżu, szlakiem Marii Curie-Skłodowskiej, także 1000 młodych ludzi. To jest projekt obliczony na 3 lata, młodzież była więc też w Warszawie w Centrum Kopernika i na Politechnice Śląskiej na zajęciach na Wydziale Fizyki. Ja wierzę, że ci ludzie przyjadą z Europy i powiedzą, że jesteśmy tak samo dobrzy jak ludzie na Zachodzie. My nie musimy na stałe tam wyjeżdżać, my musimy tutaj zostać. A to tylko przykład, bo unijnych projektów mamy w Zabrzu mnóstwo... W Wydziale Oświaty realizujemy ich za ok. 8-9 mln zł. To są miliony dla tych zabrzan, dla ludzi, o których walczymy, o których zabiegamy, żeby tu zostali.

Pani jest zwolenniczką…
Wiem, do czego będzie zmierzać pytanie, więc nie czekając odpowiem. Tak, jestem zwolenniczką ściągania do nas pieniędzy, a nie wypuszczania ludzi w świat.

Zamożne miasto to zamożni mieszkańcy. Jak pani ocenia stopień zamożności Zabrza i samych zabrzan?
Jest nieźle, ale nie zapominajmy, że Zabrze musiało przejść bardzo trudny okres. Proszę zauważyć, że jest to miasto, które zamknęło wiele kopalń, tu restrukturyzacja przemysłu spowodowała, że wielu ludzi straciło pracę, wielu straciło nadzieję. Szanowni państwo, niejeden przez 30 lat tylko i wyłącznie wydobywał węgiel. I jemu powiedziano: dostajesz odprawę, radź sobie. A niby co on miał robić? Dlatego potrzebny jest program Kapitał Ludzki, który ma pomóc, tylko że ta pomoc musi być bardzo dobrze zorganizowana. A żeby taka była, musi być mniej bezduszna. My zbyt chętnie posługujemy się procedurami i proszę zauważyć, że w tych procedurach często po prostu tracimy człowieka.

Jakie są najważniejsze kroki milowe Zabrza? Takie, dzięki którym miasto wyszło na prostą… Bo chyba wyszło?
Myślę, że głównie determinacja i postawienie na wspólne działanie. Pamiętam, jak zaczęłam być prezydentem i przygotowywaliśmy strategię rozwoju miasta. I wtedy pani doktor, która pracowała nad strategią, zapytała: pani prezydent, do jakiego miasta chciałaby się pani porównać? Proszę mi wierzyć, że było mi bardzo trudno porównać się do jakiegoś miasta. Poszukałam miast, które były też w trudnej sytuacji i wyszły na prostą. Tak jak Gdynia sprawnie zarządzana w latach 1990-1998 przez legendę polskiego samorządu, czyli prezydent Franciszkę Cegielską. I wtedy postawiliśmy na koncepcyjne działanie i określiliśmy cel. Próbowaliśmy z tego, co trudne zrobić efekt pozytywny. Turystyka poprzemysłowa była takim projektem. Proszę zauważyć, że te kopalnie, które zostały zamknięte, cały czas miały pozytywny bagaż emocji. Trzeba było trochę zainwestować, poszukać pieniędzy z UE i powstał szlak, który jest chętnie odwiedzany. Czemu właśnie w tę stronę? Bo tam zostały emocje. Niejeden górnik wychodząc z zamykanej kopalni ostatnią bryłę węgla zabierał ze sobą. Znam ludzi, którzy na telewizorze stawiali tę ostatnią bryłę węgla jak relikwię. Bo to było całe ich życie. Nagle ten świat im runął. Ci ludzie dziś chętnie wracają do kopalni, oczywiście jako zwiedzający, uczestnicy imprez. Spotykam ludzi przed zjazdem na kopalnię i słyszę, jak dziadek opowiada wnukowi: popatrz, ja tu pracowałem. To są emocje. Trzeba postawić na człowieka i na emocje. Trzeba też wykorzystać środowisko naturalne. A naturalnym środowiskiem Zabrza jest medycyna. Mamy wspaniałych ludzi, wielkie autorytety. Popatrzmy na śp. prof. Religę, popatrzmy na prof. Zembalę, na prof. Bochenka, który również z Zabrza się wywodzi… Patrzmy na tych ludzi, którym się udało, którzy dziś służąc drugiemu człowiekowi tworzą miejsca pracy. Proszę zauważyć, że w Polsce, przy dobrej medycynie, nie ma tzw. innowacji medycznych. Nie ma medycznego parku technologicznego.

Dlaczego, jak pani myśli?
Myślę, że trzeba współpracy…

A bardziej konkretnie?
Czasami to samorząd musi stworzyć warunki. Właśnie niedawno namówiłam prof. Zembalę, prof. Polońskiego i prof. Gąsiora, żeby właśnie w Zabrzu stworzyć "Kardiomed Silesia", spółkę, która już dziś, chociaż działa w krótkim czasie, pozyskuje fundusze unijne. Dlaczego? Bo są autorytety. Gdyby ich nie było, nie miałabym się czego uchwycić. I myślę, że jeśli nie wskoczymy do tego pociągu innowacyjnego, to on odjedzie bez nas. W innowacjach są też pieniądze dla młodych. I to jest właśnie to, dzięki czemu możemy ich zatrzymać.

Długo poczekamy, żeby od nas kupowano wynalazki?
Wszystko zależy od naszej polityki, od zaangażowania wielu środowisk. Nie mówię już o polityce centralnej, bo to my na Śląsku musimy stworzyć dobry klimat dla innowacji, dla przedsiębiorczości. Są wspaniali ludzie, są autorytety, tych ludzi trzeba wydobyć, trzeba ich wesprzeć i wtedy myślę, że sukces jest kwestią dekady.
Rozmawiała: Elżbieta Kazibut

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!