Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Moja wstrętna schadenfreude

Michał Smolorz
Schadenfreude to brzydkie uczucie, bo uczucie radości z cudzego niepowodzenia z natury jest wstrętne. Na ogół powinniśmy się takiej radości wystrzegać, a jeśli już nie stać nas na szlachetność ducha - to przynajmniej jej nie okazywać.

Od wszelkich reguł są jednak wyjątki, więc przyjemność zaznana z powodu klęski złych przedsięwzięć powinna być usprawiedliwiona. Trochę jak wybaczenie obrony koniecznej, gdy danie komuś po buzi w obronie cudzego dobra jest dopuszczalne, albo jak przyjemność okradania złodzieja z zagrabionych wartości.

Zatem przyznaję: przeżyłem schadenfreude w najczystszej postaci (i na dodatek wcale się tego nie wstydzę) z chwilą opublikowania wyników wyborów w Bielsku-Białej. Wygrał je bezapelacyjnie pan Jacek Krywult, uzyskując drugie - po prezydencie Gdyni - rekordowe poparcie mieszkańców - i to mnie cieszy. Ale jeszcze bardziej cieszy mnie sromotna przegrana skrajnych ideologów tzw. Podbeskidzia, uosabianych przez panią Grażynę Staniszewską - i to jest ta moja wstrętna schadenfreude.

Czekałem na ów wynik z ciekawością, wreszcie nadarzyła się okazja, aby zweryfikować poparcie dla krzykliwych bielskich separatystów. Tych, którzy ongi przejęli miasto po dawnych śląskich bielszczanach, a dziś głoszą, że to żaden Śląsk, że w 1998 roku zostało ono "zagarnięte przez hordy Hanysów" i "siłą wcielone do województwa śląskiego". To ci ludzie w czasach PRL-u wymyślili sobie mityczne "Podbeski-dzie", które od 35 lat starają się wyrwać z historycznego Śląska i kulturowo "odśląszczyć". Nie wahali się nawet tworzyć pseudonaukowych i literackich podstaw dla swych chorych doktryn, zawsze też powoływali się na "powszechne społeczne poparcie".

Przypominam, że pani Grażyna Staniszewska (obecnie prezes Towarzystwa Przyjaciół Bielska-Białej i Podbeskidzia) poszła do wyborów z koncepcją stworzenia wokół swego miasta czegoś na kształt autonomicznego subregionu pod wieloma względami niezależnego i wyłączonego z wojewódzkiej jurysdykcji.
I oto przyszła godzina prawdy: w liczącym 175.000 tysięcy mieszkańców mieście program ten poparło... ledwie 6.000 obywateli !!! Gdybyż jeszcze stał za nim nikomu nieznany, wyciągnięty z kapelusza kandydat, polityczny debiutant, który po raz pierwszy próbuje swych sił w wyborach - nie byłoby sensacji z powodu porażki z wieloletnim i popularnym prezydentem. Nikt nie powierza steru człowiekowi znikąd, nawet jeśli nie jest zadowolony z obecnej władzy i chciałby ją zmienić (choć przykład Stana Tymińskiego, który w 1990 roku wszedł do II tury wyborów na prezydenta kraju, i takie przypadki urealnia).

Jednak w Bielsku-Białej w szranki stanęła wieloletnia posłanka do Sejmu, Senatu i Parlamentu Europejskiego, osoba otoczona legendą i powszechnym szacunkiem, obecna w polityce od ponad 30 lat (od czasów pierwszej Solidarności) i zawsze w cuglach wygrywająca wybory. W dodatku prezydent Krywult nie jest w swoim mieście bezkrytycznie uwielbiany (jak prezydent Szczurek w Gdyni, którego otacza niemalże aura świętości), ma w Bielsku liczne grono oponentów i krytyków.

Dlatego tak słaby wynik pani Grażyny Staniszewskiej musi zastanawiać, musi dawać do myślenia - przede wszystkim jej samej i jej politycznym kamratom. Może przyszedł czas na porzucenie chorych idei opartych na animozjach, na urojonych krzywdach, na prowincjonalnych kompleksach i na groźnym partykularyzmie ("bo nieważne czyje co je, ważne to je, co je moje" - Kazimierz Grześkowiak, 1968).
Może wreszcie czas odejść od chorych urojeń podszytych złymi emocjami i pomyśleć o nowoczesnej wspólnocie regionalnej, która wcale nie musi być oparta o kryteria etniczne czy kulturowe. Nikt pani Staniszewskiej nie zmusza do wdziewania śląskich strojów i śpiewania śląskich śpiewek, nikt nie nakazuje jeść krupnioków i wodzionki.

Nowoczesny regionalizm to przede wszystkim wspólny lokalny interes, zrównoważony rozwój gospodarczy i cywilizacyjny, komunikacja, inwestycje, miejsca pracy. Nie da się Bielska-Białej i okolicy wykroić z regionu i przenieść gdzieś na Madagaskar, by tam - z dala od przebrzydłych Hanysów - urządzić sobie raj mitycznego Podbeskidzia. Szkoda polityków tak wybitnych i doświadczonych jak Grażyna Staniszewska dla utopii równie prostackich, co bezsensownych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!