Mieszkańcy, nawet ci najmłodsi, doskonale wiedzą, że ta roślina parzy. A niektóre krzewy mają ponad 2 metry. Mieszkańcy wsi są jedynymi osobami, które groźną rośliną się przejmują. Urzędnicy bezradnie rozkładają ręce, bo grunt jest prywatną własnością.
- A dzierżawca nie interesuje się tym, co tutaj się dzieje. Mieszka poza gminą... - kręci z rezygnacją głową Jolanta Szejka, sołtyska Bełku.
Problem powtarza się co roku. I rozwiązania nie ma
- To cud, że nic jeszcze nikomu nie stało, tym bardziej, że problem powtarza się co roku. Piszemy pisma my, pisze pisma gmina, wspólnota mieszkaniowa i nic. Ostatnio dodzwoniłam się, do dzierżawcy terenu. Powiedział, że jest sezon urlopowy i on nie ma ludzi, którzy by mogli te chaszcze skosić. Stwierdził, że sama mam mu załatwić firmę - mówi sołtyska.
W sąsiedztwie pól mieszka sporo osób. Dzieciaki grają w piłkę, a kiedy ta wpadnie w chaszcze wyciągają ją grabiami.
Groźny barszcz jest wszędzie. Niestety
-Niby wszyscy wiedzą, że barszczu nie wolno dotykać, ale wystarczy moment nieuwagi i mamy gotową tragedię. Dlatego apelujemy do kogo się da o wykoszenie terenu. Mam siostrzeńca, dzieci w okolicy jest sporo. To kuszenie losu, tym bardziej, że kilka lat temu już była sytuacja , że jeden z chłopców został poparzony - mówi Sabina Polak, mieszkanka jednego z bloków w Bełku.
I choć spore tereny pokryte barszczem spotkać można nie tylko w Bełku, ale także w pobliskim Raciborzu, gminie Gierałtowice, powiecie cieszyńskim, Katowicach czy Zawierciu, to jak podkreśla Rafał Woźniakowski, szef szpitalnego oddziału ratunkowego w Wojewódzkim Specjalistycznym Szpitalu nr 3 w Rybniku na ziemi rybnickiej poważnych poparzeń rośliną nie odnotowano.
- Co nie zmienia faktu, iż roślina jest groźna, szczególnie dla alergików. Może dojść nie tylko do poparzenia skóry, ale także dróg oddechowych. A to w połączeniu z jakimkolwiek innym, nawet drobniejszym schorzeniem, może się skończyć bardzo źle - podkreśla lekarz.
Odpowiedzialni, niestety, umywają ręce
Ze skargą mieszkańcy idą oczywiście do sołtyski. Ta monituje w urzędzie, u właściciela gruntów, czyli Agencji Nieruchomości Rolnych w Mikołowie i nawet u dzierżawcy terenu, który mieszka w Mysłowicach. Wszędzie odbija się od ściany. W urzędzie rozkładają ręce.
- Wysyłamy w tej sprawie monity. Usunięcie barszczu jest obowiązkiem właściciela działki. Rośliny były jakiś czas temu wykoszone, ale rozprzestrzeniają się i rosną bardzo szybko - tłumaczy Hanna Piórecka-Nowak, rzeczniczka Urzędu Miasta i Gminy w Czerwionce-Leszczynach.
I to w zasadzie wszystko, bo choć gmina może zastosować tzw. wykonawstwo zastępcze, wysłać na zarośnięty teren swoich ludzi, a potem kosztami akcji obciążyć właściciela, to jest mała szansa na to, że akurat w przypadku Bełku tak się stanie.
- Z tzw. wykonaniem zastępczym są problemy. Wydane pieniądze są trudne do wyegzekwowania od dzierżawcy, sprawy najczęściej kończą się w sądach. Gmina wydatkuje środki własne na zadanie, z którego powinien wywiązać się jego właściciel - mówi Hanna Piórecka-Nowak.
*Nowe Muzeum Śląskie w Katowicach zachwyca! ZOBACZ ZDJĘCIA i WIDEO]
*BECIKOWE 2015 - 100 zł na dziecko przez 12 miesięcy [ZASADY]
*Przepisy drogowe od 18 maja 2015: 50 km/h + odebranie prawa jazdy
*Śląska STREFA AGRO - nie tylko dla rolników. ZOBACZ KONIECZNIE
*Śląska STREFA BIZNESU - wszystko o pieniądzach. ZOBACZ KONIECZNIE
*Śląsk Plus. Górny Śląsk jest piękny ZDJĘCIA INTERAKTYWNE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?