- Wyglądają naprawdę oryginalnie, jakby człowiek przeniósł się na moment o trzysta, czterysta lat wstecz - komentuje Mariusz Maćkowiak, mieszkaniec Wałbrzycha, spotkany na ścieżce pod zamkowym wzgórzem. Kilkadziesiąt metrów dalej trwa kręcenie kolejnego ujęcia.
- Cisza na planie! Kamera! Akcja! - padają przez megafon znane komendy, może nawet głośniej i częściej niż zwykle, bo prawdziwą zmorą dźwiękowców okazują się niewyciszone telefony komórkowe w kieszeniach statystów. Wokół przechadzają się ludzie jakby żywcem przeniesieni ze średniowiecza, galopują konie, zaś na małej platformie na szczycie wysokiego pala przywiązany jest jeden z aktorów, niczym odbywający drakońską karę złoczyńca.
Jurajskie plenery zachwyciły Lecha Majewskiego, który jest również współtwórcą scenariusza filmu, razem z Michaelem Gibsonem, autorem książki "Młyn i krzyż". Kanwą do filmowej wizji Majewskiego stał się obraz Piotra Bruegla Starszego - Droga na Kalwarię. Reżyser postanowił skoncentrować się na życiu dwunastu postaci, wybranych z całego obrazu. Bruegel umieścił tam jednak o wiele więcej ludzi, stąd zaangażowanie statystów - głównie z Olsztyna i okolicy, choć niektórzy przyjeżdżają nawet z Bytomia. - To fajna zabawa i przygoda - mówi wychodzący z rekwizytorni Ryszard Borys, bytomianin, uczestniczący w zdjęciach razem z synem Bartkiem. - Wprawdzie przekonaliśmy się, że potrzebna jest anielska cierpliwość, bo czasem musimy długo czekać na kolejne ujęcie, jednak można podpatrywać reżysera przy pracy.
W rekwizytorni oraz magazynie strojów zawieszono na ścianie wielką reprodukcję obrazu Bruegla i według niej dobierane są stroje. Realizacja filmu to wielkie przedsięwzięcie logistyczne, tak samo dzieje się w Olsztynie. Trzeba było sprowadzić kilkanaście koni, specjalnie szkolone kruki ze Słowacji, wykonać dekoracje. Przy okazji skorzystają na tym olsztynianie.
- Zdjęcia potrwają do 16 października, o ile nie nastąpi załamanie pogody. W tym czasie cała ekipa mieszka i zaopatruje się na naszym terenie - wyjaśnia Monika Kosielak z olsztyńskiego Urzędu Gminy. - Staramy się w miarę możliwości pomagać filmowcom organizacyjnie, choćby poprzez udostępnienie pomieszczeń. To przecież znakomita promocja dla Olsztyna, a do najbliższej sesji rady zdjęcia pewnie się zakończą.
Reżyser i jego asystenci nie chcą na razie rozmawiać o filmie, ani ujawnić szczegółów fabuły. Nie wykluczają, że jej kształt zmieni się w trakcie kolejnych dni zdjęciowych i jeszcze później, podczas montażu. Majewski to bardzo wymagający twórca, od początku zapowiedział, że jeśli plenery nie będą mu do końca odpowiadały, posunie się do elektronicznego uzupełnienia otoczenia o dodatkowe elementy. Dlatego Olsztyn na filmowym ekranie może się nieco różnić od rzeczywistego.Nawet zarysy scenografii nie są ujawniane i na wizytę dziennikarza na planie trzeba mieć zgodę szefa.
Po zakończeniu zdjęć na zamkowym wzgórzu ekipa pojawi się być może jeszcze w Mirowie, którego okolicę Majewski również oglądał.
Filmowy gród
Ekipy realizujące filmy fabularne często gościły w Olsztynie, korzystając z niepowtarzalnej scenerii zamkowych ruin oraz jurajskich ostańców. Tutejsze plenery zobaczyć można m.in. w "Hrabinie Cosel", "Demonach wojny według Goi" oraz najsłynniejszym z nich "Rękopisie znalezionym w Saragossie". Kolejny będzie "Młyn i krzyż".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?