O sprawie Lenczyka i teorii Rzeźniczaka - nasz poligowy komentarz

O ile zrozumiała i dość ciekawa jest dyskusja, czy nagrywający powinni tę rozmowę upublicz-niać, to co do meritum wypowiedzi trenera, gorączki być nie powinno. To, co powiedział Lenczyk, widzi każdy kibic chodzący na mecze lub oglądający je w telewizji. Nie trzeba kończyć piłkarskich akademii, by wiedzieć, że na boiskach, nie tylko we Wrocławiu, dominuje przeciętniactwo, a w Młodej Ekstraklasie jest "dziadostwo totalne". Wieść niesie, że piłkarze Śląska poczuli się urażeni, a morale w szatni gruchnęło o podłogę. Oj, panowie, jak widać prawda w oczy kole. Wreszcie, choć przypadkowo, ktoś wyłożył wam kawę na ławę, zamiast - jak Józef Wojciechowski - pompować wasze przerośnięte ego milionami złotych.

I sprawa druga. Bez wielkiej satysfakcji informuję, że zaledwie po sześciu dniach upadła teoria Jakuba Rzeźniczaka wygłoszona po meczu Podbeskidzie - Legia, że trudno tworzyć wielkie widowiska na stadionach, nad którymi unosi się zapach smażonej kiełbasy i z których widać okoliczne bloki. Derby Warszawy odbyły się wszak na arenie, która nie spełnia żadnego z tych warunków, a jednak były nudne jak flaki z olejem, w przeciwieństwie do wczorajszego spektaklu w skansenie w Chorzowie.

Na marginesie warto też dodać, że prowadzony przez Starucha i jego kolegów doping, za który Rzeźniczak po spotkaniu gorąco podziękował, kosztował Legię 6.000 zł. Taką karę nałożyła Komisja Ligi za użycie środków pirotechnicznych i rzucanie petard w kierunku płyty boiska oraz szczególne natężenie wulgaryzmów.

* CZYTAJ KONIECZNIE:

*ZOBACZ LISTĘ ZAWODÓW DO DEREGULACJI
*Hans Kloss powrócił FILM, ZDJĘCIA, RECENZJE, czyli HISTORIA PRAWDZIWA