Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odra Wodzisław winna menadżerom półtora miliona złotych

Leszek Jaźwiecki
Fot. Marcin Obara
Pierwszoligowa Odra Wodzisław winna jest menadżerom 478.000 złotych oraz 305.380 euro - taka informacja pojawiła się na oficjalnej klubowej stronie.

Czescy właściciele za ten stan winą obarczają poprzedni zarząd, na którego czele stali najpierw Ireneusz Serwotka, a później Dariusz Kozielski.

183 tysiące euro zarobił Mateo Ambrosini, szwajcarski menadżer za sprowadzenie do Odry brazylijskiego napastnika Daniela Bueno

- Pomówień i kłamstw nie będę komentował - ucina rozmowę Kozielski.
Z rozmowy z poprzednim prezesem wynika jednak, że suma niewypłaconych prowizji jest mocno zawyżona i - jego zdaniem - zbilansowana z trzech ostatnich lat.

- Z wiadomości jakie ja posiadam, analiza była robiona za ostatni rok i jest rzetelna - zapewnia Andrzej Surma, przewodniczący Rady Nadzorczej. - Nie mam jednak tych dokumentów, otrzymam je dopiero na posiedzeniu Rady i wtedy będę mógł się do nich ustosunkować - dodaje Surma.

Kozielski rok temu, próbując ratować Odrę przed spadkiem z ekstraklasy sprowadził do Wodzisławia piętnastu nowych zawodników. To były żniwa dla menadżerów. Z naszych ustaleń wynika, że menadżer Mauro Cantoro zainkasował 10 tysięcy euro. Zdaniem byłego prezesa klubu z Bogumińskiej prowizje za sprowadzenie w zimowym okienku transferowym wszystkich zawodników zamknęły się w kwocie 350.000-400.000 złotych. - Zdobyliśmy wiosną 19 punktów, które kosztowały nas trzy miliony. To niewiele i myślę, że dzisiaj Cracovia jest w stanie wydać trzy razy więcej, by ratować się przed spadkiem - uważa Kozielski.
Nie wszyscy jednak menadżerowie otrzymali swoje pieniądze. Wodzisławska Odra nie rozliczyła się nadal z Matteo Ambrosinim, szwajcarskim menadżerem brazylijskiego napastnika Daniela Bueno. Wicekróla strzelców ligi maltańskiej sprowadził Martin Pulpit, dyrektor sportowy. Ambrosini za rozmowy i doprowadzenie do podpisania kontraktu z Odrą "skasował" 183.000 euro!

- To majstersztyk czeskiego dyrektora - śmieje się Kozielski. - Bueno zarabiał u nas 20 tysięcy złotych, co też było kością niezgody w szatni. Niech nikt teraz nie mówi, że nie wiedział ile kosztuje nas ten piłkarz. W Radzie Nadzorczej zasiadali przecież dwaj członkowie obecnej ekipy rządzącej teraz w Odrze - wyjaśnia.

Bueno miał być rewelacją ligowych rozgrywek, a okazał się niewypałem. Mało tego. Brazylijczyk uciekł z Odry przed pierwszym meczem w I lidze z Piastem Gliwice. Jego menadżer załatwił mu klub na Malcie.
- Ambrosini otrzymał już połowę swojej prowizji - zapewnia Surma.

W Zabrzu na testach można albo stracić, albo sporo zyskać

Bogaty sponsor klubu działa na menadżerów jak magnes. Nikt lepiej niż oni nie wyczuwa, gdzie pojawia się szansa na podpisanie dobrych kontraktów dla swoich zawodników i zgarnięcie dla siebie sutej prowizji.

- Menadżerowie to jeden z elementów tej całej gry, jaką jest piłka, więc nie ma powodów, żeby się na nich obrażać. Po prostu trzeba zachować rozsądek w biznesowych rozmowach - mówi Łukasz Mazur, prezes Górnika Zabrze.

Futbolowy rynek jest już jednak wyraźnie wydrenowany.
- Swoich menadżerów mają już nawet zawodnicy w czwartej lidze, choć czasem trudno w to uwierzyć. Często im powtarzam, że jeśli są dobrzy, to i tak zostaną wypatrzeni, a przy podpisywaniu umowy mogą wziąć ze sobą prawnika, co będzie tańsze i dla nich, i dla nas, ale takich przypadków właściwie się nie spotyka - opowiada Damian Bartyla, prezes Polonii Bytom.
W ramach zachowywania wspomnianego rozsądku Mazur od początku swoich rządów na Roosevelta wprowadził nowe zasady.
- Jeśli menadżer sam przywozi nam na testy piłkarza, o którego nie zabiegaliśmy, nie widzę powodu, by klub miał ponosić z tego tytułu koszty - mówi szef Górnika. - Przyjęliśmy więc takie rozwiązanie, że to menadżer płaci za hotel, wyżywienie i transport zawodnika, ale jeśli postanowimy go kupić, wówczas zwracamy menadżerowi trzykrotność jego wydatków. Generalnie więc ryzyko ponoszą obie strony - komentuje Mazur.

Takie rozwiązanie było wynikiem przeglądania dokumentów z poprzednich lat.
- Okazało się, że w rubryce koszty widnieją spore kwoty, jakie klub ponosił właśnie ze względu na utrzymywanie tabunów testowanych zawodników, których na przykład przywożono na zagraniczne zgrupowania i Górnik płacił za ich pokój i wyżywienie. Nawet w kontekście krajowych testów były to spore kwoty, bo przywożono całe autobusy piłkarzy - przyznaje Mazur.

W Bytomiu menadżerowie w podobnym przypadku także mogą liczyć na zwrot kosztów.
- Ale bez mnożenia ich przez trzy - zastrzega Bartyla. - Nasze wydatki i tak są duże, przecież sama prowizja menadżera to średnio dziesięć procent rocznych zarobków zawodnika. Nawet jeśli piłkarz ma kartę w ręce od tych opłat nie sposób uciec, więc pojęcie pozyskiwania zawodnika za darmo to po prostu fikcja - nie ukrywa szef Polonii.

- Kupowanie piłkarzy niczym się nie różni od kupowania bułek - dodaje prezes Górnika. - Ktoś chce je sprzedać, ktoś ich potrzebuje, spotykamy się gdzieś pośrodku - twierdzi Mazur. - Nie zamierzam więc menadżerom zabraniać wstępu na stadion. Żeby tak się stało, to któryś musiałby mnie chyba okraść - kończy Mazur.

Rafał Musioł

Z Januszem Osterem, menadżerem FIFA, rozmawia Rafał Musioł

Sprawa Odry sugeruje, że to menadżerowie ciągną kluby na dno...
Niech Odra ujawni nazwiska tych menadżerów, czy to są osoby z licencjami, czy bez. A przede wszystkim kto podpisał umowy ze strony klubu, bo przecież ktoś te prowizje zaakceptował!

Można podpisać umowę z klubem nie mając licencji?
Nasz rynek jest jeszcze dziki. Na Zachodzie klub, który podpisałby taką umowę, zapłaciłby 50.000 euro grzywny, u nas nie ma takich regulacji.

Niezależnie od wszystkiego wasze prowizje działają na wyobraźnię...
Ich wysokość jest zróżnicowana, nie można uogólniać. Warto też pamiętać o kosztach. Trzeba zdać egzamin licencyjny, za który się płaci 5.000 zł, opłacać roczne ubezpieczenie od 1.500 do 5.000 zł, a od umów odprowadzić podatek. Przy każdym transferze trzeba przeprowadzić mnóstwo rozmów telefonicznych, najeździć się po klubach, odebrać zawodnika z lotniska albo przewozić go na testy, i nie ma gwarancji, że umowa zostanie sfinalizowana. My naprawdę pomagamy, a nie szkodzimy. Proszę sobie wyobrazić zawodnika, który zamiast trenować, jeździ z klubu do klubu nie wiedząc czy może być w nim potrzebny. Menadżer jest od tego, by te elementy układanki do siebie dopasować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!