Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oślizło: Droga po Najświętszy Sakrament

Jacek Bombor
Ks. Wallach z dzielnym ministrantem Józefem w 1946 roku
Ks. Wallach z dzielnym ministrantem Józefem w 1946 roku arch. rodzinne
82-letni dziś Józef Oślizło z podwodzisławskiego Skrzyszowa nigdy w swoim długim życiu nie opuścił komunii świętej. Przyjmuje ją co niedzielę, rok w rok. Nie mógłby inaczej. Jako 16-latek w 1945 roku przekroczył linię frontu z miejscowym proboszczem, ks. Robertem Wallachem, by ratować Najświętszy Sakrament i kielich z hostiami, pozostawionymi w zajętym przez czerwonoarmistów skrzyszowskim kościele.

Kościół zamienili na stajnię
Wojska radzieckie wkroczyły do Skrzyszowa pomiędzy 23 a 27 marca 1945 roku. Wzdłuż głównej dzisiejszej drogi powstał front, szedł w stronę Szotkowic i Jastrzębia. Rosjanie po jednej, Niemcy po drugiej stronie, gdzie Gołkowice i Godów. Ludność ewakuowano do Mszany. Ks. Robert Wallach nie chciał opuścić probostwa, to je Rosjanie spalili. Nie miał wyjścia. Zajęli kościół, urządzając w nim stajnię. Na wieżę wszedł snajper, ostrzeliwując Niemców nadchodzących od strony Gołkowic.

Wallach trafił do oddalonej o 2 kilometry Mszany. Przyjęła go pod dach rodzina Parzychów. Tydzień później także tam schronienie znalazł 16-letni wówczas Józef Oślizło z rodziną. Matką Franciszką i siostrą Jadwigą. - Bo ojca od razu agenci NKWD zabrali. Do roboty na kopalni, jak się później okazało. A trzech moich braci Emil, Ryszard i Franciszek, było na froncie - wspomina pan Józef.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!