Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamiętam czas Majdanu... Wtedy się nie udało. Udało się teraz. FELIETON

Przemysław Miśkiewicz
Za nami Wielkanoc, nasza polska, katolicka, sprzed dwóch tygodni i obrządków wschodnich, która była w ostatnią niedzielę i poniedziałek. Przez lata na fb Stowarzyszenia Pokolenie składaliśmy życzenia Ukraińcom i cieszyliśmy się, że dzięki Majdanowi odnieśli zwycięstwo nad Janukowyczem.

Pamiętam czas Majdanu - chcieliśmy z kolegą z Katowic zrobić wielkie śniadanie wielkanocne w Kijowie. To miał być symbol – Polacy na Ukrainie dla Ukraińców. Wtedy się nie udało. Udało się teraz, w jakże innych okolicznościach, w innym czasie i miejscu. W Katowicach, w dawnej siedzibie Muzeum Śląskiego, w jednym z piękniejszych zabytkowych budynków, mieszczących się blisko Rynku przy Alei Korfantego. Tutaj razem z Muzeum Śląskim i Fundacją Save Ukraina robiliśmy śniadanie wielkanocne dla naszych grekokatolickich i prawosławnych przyjaciół ze Wschodu. Była modlitwa, święcenie potraw, błogosławieństwo, jarmark wielkanocny. Pewnie było wzruszająco i pięknie. Tylko nie było mężów i ojców, którzy są w wojsku i walczą w tej koszmarnej wojnie.
I chciałbym teraz napisać: „i ja też tam byłem…” Jednakże nie, ja w tym czasie przemierzałem prawosławną Rumunię i Bułgarię, w ciągu dwóch dni ich Wielkanocy. Wszędzie w mijanych po drodze cerkwiach widać było wiernych wchodzących i wychodzących z nabożeństw. I właściwie, można powiedzieć, że tu nie czuć wojny, jednakże to nieprawda. Mimo, że jej nie widać na pierwszy rzut oka, to ona jest. W Rumunii zobaczyłem dwa świeże napisy przy drodze: „Besarabia to też Rumunia”. Oczywiście można do tego nie przywiązywać wagi, mogą to być rosyjskie prowokacje. Jednak Besarabia, czyli dzisiejsza niepodległa Mołdawia, to część dawnej Rumunii i resentymenty są tam silne, zwłaszcza, że język rumuński jest podstawowym językiem urzędowym w tym kraju. Atak Rosji na separatystyczne Naddniestrze, będące formalnie częścią Mołdawii, a w rzeczywistości sowiecką enklawą, mógłby być sygnałem dla jakichś środowisk, że temat powrotu Mołdawii może wrócić. W samym Naddniestrzu ponoć mają miejsce jakieś wybuchy i wydaje się prawdopodobne, że Rosja przyjdzie z pomocą bratniej ludności, która rzeczywiście może tego chcieć. Jest to tym bardziej prawdopodobne po zbombardowaniu mostu łączącego Odessę z Biełgorodem, przechodzącego nad Limanem Dniestru. Oczywiście Rumunia jest w NATO i w UE, ale jeżeli wojna będzie trwała długo i nie zostanie zakończona całkowitą porażką Rosji, to wszystko jest możliwe.
O Bułgarii mówiło się zawsze, że jest prorosyjska. I tak teoretycznie było - decydowała o tym historyczna przeszłość i tureckie zagrożenie. Jednak w obydwu wojnach światowych była w obozach antyrosyjskich, a obecnie jest w awangardzie pomocy wojskowej Ukrainie. Bułgaria, tak jak Polska, została „ukarana” przez Rosję zerwaniem umowy gazowej. Nie znam meandrów bułgarskiej polityki, nie wiem czy się ugną i zaczną płacić w rublach jak Orban. Obawiam się, że mogą być mniej przygotowani na przestawienie się na niezależność gazową od Rosji niż Polska. W Carewie, czyli dawnym Miczurinie, widziałem samochody z rejestracjami ukraińskimi, ale czy to byli uchodźcy, nie wiem.
Jestem blisko tureckiej granicy nad cudownym Morzem Czarnym. Do granicy z Ukrainą poprzez wybrzeże bułgarskie i rumuńskie mam stąd ponad 600 kilometrów. Do Odessy blisko 800, na Krym około tysiąca. Jak na standardy polskie to duże odległości. Ukraina z kolei leży nad morzem między Rosją a Rumunią. Odległość w linii prostej to około 700 kilometrów. Ale jeżeli wejdzie się w google i sprawdzi trasę z Bierdiańska nad Morzem Azowskim do Izmaiłu na granicy rumuńskiej, to już jest ponad 1200, bo przez tereny objęte wojną nie da się jechać. Niech nas nie zwodzą odległości. Dla rosyjskiego imperializmu/komunizmu/postsowieckiego putinizmu nie ma granic. Notabene w internecie krąży filmik z piosenką śpiewaną przez rosyjskie dzieci, że wujek Wowa (Putin) to jest ich wódz i one dla niego odzyskają nawet Alaskę.
Jestem zwolennikiem bardzo radykalnych działań wobec Rosji i ograniczonej interwencji NATO, choćby ograniczającej się do wejścia na tereny, na których obecnie nie ma walk. Nie jestem historykiem, nie znam się na wojskowości, ale widzę wyraźnie, że tylko zdecydowane działania mogą przynieść efekty. Wszelkie niuansowania dodają Putinowi skrzydeł. Obecne działania Zachodu wydają się stosunkowo mocne wobec wcześniejszych oczekiwań, jednakże nadal są niewystarczające. Obecnie dochodzi do przewartościowania polityki światowej. Powstaje oś Waszyngton-Londyn- Warszawa - to wyraźna oś natowska, atlantycka, a nie brukselska. Oczywiście nie możemy sobie pozwolić na wielkomocarstwowość i musimy zdawać sobie sprawę, że dla tych partnerów jesteśmy wartością nie jako byt samodzielny, ale tylko jako lider w tej części Europy. Polska w ramach Międzymorza, w którym byłaby również Ukraina, w ramach grupy ABC - Adriatyk, Bałtyk, Morze Czarne - to jest partner konkretny. I wydaje się, że taki projekt polityczny ma obecnie szansę. Jednak aby to zrealizować, trzeba najpierw wygrać wojnę. I to nie na zasadzie oddania Putinowi części Ukrainy, ale poprzez obalenie Putina i postawienie go przed Trybunałem. Czy jest to realne? Powiem szczerze, nie wiem i jako publicysta wiedzieć nie muszę. Jednakże patrząc na zaangażowanie wielkich tego świata uważam, że taki pomysł jest akceptowalny. Mam nadzieję, że już niedługo. Precz z komuną.

od 7 lat
Wideo

echodnia Policyjne testy - jak przebiegają

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera