Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamiętnik Anny Kukli, czyli I Wojna Światowa oczami nastolatki

Jacek Bombor
Eryk Snopek naszym dziennikarzom ujawnił zapiski swojej matki, Anny. - Nie mogą pójść w zapomnienie - mówi
Eryk Snopek naszym dziennikarzom ujawnił zapiski swojej matki, Anny. - Nie mogą pójść w zapomnienie - mówi JACEK BOMBOR
Wojna w oczach 14-letniej Anny Kukli z Dębieńska. Historycy twierdzą, że ten dokument dzisiaj jest bezcenny.

"Dnia 28 czerwca 1914 roku zamordowano austriackich następców tronu. To było morderstwo w stolicy Bośni, Sarajewie. Austria zażądała od Serbii zadośćuczynienia, ale to nie zostało spełnione. Ponieważ myśmy (Niemcy -red.) zawarli z Austrią sojusz, musieliśmy przyjść jej z pomocą. W naszej wsi mobilizacja zaczęła się 1 sierpnia wieczorem o godzinie 18. Ludzie przyszli na plac targowy. Już w sobotę niektórzy mężczyźni wyjechali. Na sumie w niedzielę było dużo narodu. Ksiądz proboszcz wygłosił smutne kazanie, wielu ludzi płakało" - tak zaczyna się pamiętnik 13-letniej Anny Kukli z Dębieńska (gmina Czerwionka-Leszczyn).

Dokładnie 96 lat od wybuchu I Wojny Światowej tą bezcenną pamiątkę zdecydował się po raz pierwszy publicznie ujawnić jedyny syn pani Anny - dziś 79-letni Eryk Snopek. Niebieski zeszyt szkolny odnalazł po śmierci matki w 1990 roku w jej rzeczach osobistych. Już jako dziecko pisała pięknym gotykiem, przelewając na papier swoje przemyślenia. - Wtedy tu były Niemcy, przecież Polska była wymazana z map świata. To dla mnie cenna pamiątka. Postanowiłem ją przetłumaczyć na język polski. To niezwykła lekcja historii. Nie chcę, by pozostała zapomniana - mówi nam Eryk Snopek.

Do ujawnienia dokumentu namówił go lokalny pasjonat historii z Dębieńska, Marian Kulig.

Tak naprawdę nie wiadomo, kiedy Anna zaczęła swoje opowiadanie. Na zeszycie widnieje adnotacja "1914 - ...", ale na okładce podany jest z kolei 1915 rok. Najciekawsze obserwacje dotyczą życia codziennego mieszkańców wsi. - "Wprowadzono kartki chlebowe, na mąkę. (...)Jak ktoś chciał do młyna ze zbożem jechać, musiał mieć zezwolenie na przemiał. (...) Na jedną osobę przypadało 9 kg mąki. Ludzie nie mogli zwierząt zbożem karmić. Kto tak robił, zgrzeszył przeciwko Ojczyźnie. Żarna zostały poblokowane. Zdrożały towary, masło kosztuje 5 marek. Kto chciał je jeść, musiał tyle płacić" - czyta Eryk Snopek.
Sam najbardziej lubi fragmenty, w których 13-latka próbuje analizować rzeczywistość: " Jeżeli by nieprzyjaciel do naszego kraju wkroczył, nasz cesarz nie miałby żadnych żołnierzy" - pisze dziewczynka na wieść o wielu poległych. Także skrócone lekcje nie mogły ujść uwadze dziecka: "Nawet nasz nauczyciel, Szamberger, zgłosił się na wojnę. Także inni nauczyciele poszli walczyć, dlatego mamy dużo krótsze zajęcia".

Takich historii jest więcej. Anna pisze o wprowadzeniu we wtorki i piątki dni bezmięsnych, o zakazie sprzedaży alkoholu. Pamiętnik jest prowadzony w ciągłej narracji, bez przerw. Z treści można wywnioskować, że powstawał także po 1916 roku - gdy m.in. Niemcy ponosili klęski. "Włosi zaczęli się wyłamywać z zawartego przymierza. Mieli iść z nami, a idą przeciwko nam". Eryk Snopek żałuje, że tajemnicę odkrył dopiero po śmierci matki.

- Bo chciałbym zadać wiele pytań, ale nie ma już ich komu zadać. Dlaczego to pisała? Może w szkole kazali? - zastanawia się dziś pan Eryk.

W kilka lat po wojnie ta część Śląska znalazła się w Polsce. Nikt z mieszkańców Dębieńska nie myślał o wyprowadzce. Tu był przecież ich dom. Anna wyszła za mąż za Franciszka, który przez całe życie pracował w kopalni Dębieńsko, ona zajmowała się domem. Owocem ich związku był właśnie Eryk, który urodził się w 1931 roku. Zapewnia, że w okresie międzywojnia nie było podziałów - ty Polak, ty Niemiec. - Bo przecież wszyscy byliśmy Ślązakami. Mieliśmy swój język. Wtedy gwara to było 80 procent słów niemieckich i czeskich, a 10 procent polskich. Dzisiaj jest odwrotnie - wspomina Eryk Snopek.
Nacjonalizmy zaczęły się po II Wojnie Światowej. Wtedy masowo zmieniano imiona i nazwiska z niemiecko brzmiących na polskie. - Nawet Eryk się nie podobał władzy. Ale ojciec powiedział, że to szwedzkie imię i zostawili - śmieje się. Ale - zapewnia - nigdy nie udało się skłócić mieszkańców. Zapytany, czy dziś czuje się bardziej Niemcem czy Polakiem, przywołuje słowa arcybiskupa Alfonsa Nossola, któremu zadano to samo pytanie, gdy trafił do Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. - Odpowiedział wtedy: a czemu nie mogę być Ślązakiem? - śmieje się pan Eryk. I wśród Ślązaków nie jest we wsi sam. O tym zapewnia także Marian Kulig, historyk z zamiłowania. - Podczas spisu powszechnego miałem na liście 229 mieszkańców. 228 wpisało w rubryce narodowość: śląska. To wystarczy za komentarz - mówi Kulig. W jego opinii pamiętnik Anny Kukli to bezcenny skarb, których jeszcze wiele zalega w domowych annałach mieszkańców regionu. - A w tych opowieściach, wspomnieniach, zawiera się prawdziwa historia niemieckości, polskości, śląskości, która przecież składa się na naszą tożsamość. Nie możemy o tym zapominać - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!