Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pięć lat rodzinkowego domu w Łaziskach. To nie bidul a kochający dom

Mateusz Demski
Rodzinkowy dom w Łaziskach Świętuje swoje pięciolecie. Od momentu jego utworzenia mieszkało w nim 27 dzieci. Obecnie przebywa tu jedenaścioro wychowanków, sześć dziewczynek i pięciu chłopców. Z okazji jubileuszu postanowiliśmy ich odwiedzić. Jak wygląda dzień z życia mieszkańców?

Kiedy tylko przekroczyłem próg domu przy ul. Leśnej 12, uderzyła mnie niezwykła atmosfera. Klaudia i Daria krzątały się po kuchni, Patryk chwycił swoją deskorolkę i popędził na trening, Kasia dopiero co, dowiedziała się o oddaniu jej pieska, dlatego była mało rozmowna, a chłopcy zamknęli się w swoich pokojach, gdzie pilnie odrabiali lekcje. To nie przypadek. Chłopaki robili dobrą minę do złej gry i ustalali wspólną wersję wydarzeń, ponieważ urządzili sobie wagary.

Całą tą niesforną gromadą zajmują się ich „ciocie”, m.in. Magdalena Szymura i Barbara Knapczyk - wychowawczynie z łaziskiego domu rodzinkowego, który w tym roku świętuje pięciolecie swojego istnienia. Jak radzą sobie z jedenastoma urwisami?

- Czasem mam wrażenie, że jest ich tutaj dwa razy więcej - mówi Magdalena Szymura - Wyobraża pan sobie nasze poranki? Pobudka, mycie zębów w dwóch łazienkach, śniadanie w jednej kuchni, przygotowanie drugiego śniadania, ubranie się adekwatnie do pogody, a do tego wszystkiego każdy ma swoje poranne rytuały. To wszystko trzeba mieć pod kontrolą. Kiedy dzieciaki wracają ze szkoły wszystko zaczyna się od początku: obiad, odrabianie zadań domowych, szereg obowiązków pozalekcyjnych. - Musimy zadbać, żeby dzieciaki nadrobiły wszystkie zaległości, a wielu z nich nie jest jeszcze nauczonych systematycznego podejścia do nauki - podkreśla Szymura. - Później za to mają już czas tylko dla siebie.

A wolnym czasie dzieciaki z rodzinkowego domu w Łaziskach nie próżnują. Patryk gra w piłkę nożną, Klaudia bierze lekcje gry na pianinie, Kasia tańczy zumbę, a jedna z dziewczyn osiąga nawet sukcesy w narodowej kadrze piłkarskiej i trenuję jazdę figurową na lodzie. Podobno w domu można znaleźć jeszcze kije do aikido - pamiątki po poprzednich wychowankach.

- Naszym priorytetem od początku było przekształcenie placówki w normalny dom - mówi Barbara Knapik. - Przykładowo, jeśli jakieś dzieci zostają na święta, to mamy wigilię tutaj, bądź zabieramy je do naszych domów. Nie mamy z tym problemu, mamy po prostu dwa domy, które wzajemnie się przenikają. Mój syn zawsze chciał mieć siostrę i odwiedzając rodzinkowy dom, właśnie ją znalazł. - Najbardziej właśnie cieszy mnie fakt, że dzieci się zadomowiły i znalazły w nas podporę - mówi Szymura - Żadne z nich już nie mówi w szkole, że wraca do bidula. Tylko do domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!