Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PiS gimnazjów nie lubi, a nauczyciele się boją

Katarzyna Domagała-Szymonek
Kiedy 6-latki poszły do podstawówek, w przedszkolach zrobiło się luźno. Po reformie PiS może znowu nagle zabraknąć w nich miejsc
Kiedy 6-latki poszły do podstawówek, w przedszkolach zrobiło się luźno. Po reformie PiS może znowu nagle zabraknąć w nich miejsc Sławomir Kowalski
Ponad 3200 nauczycieli z gimnazjów bez pracy. Likwidacja 800 szkół w regionie. Tłumy w przedszkolach. Takie mogą być efekty reformy oświaty.

Przez osiem lat rządów Platforma Obywatelska jedynie psuła szkolnictwo. Do tego stopnia, że nie da się go dziś wyleczyć. Konieczna jest kompleksowa reforma - podkreśla w rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim” Elżbieta Witek, rzecznik prasowy Prawa i Sprawiedliwości, która typowana jest na nowego ministra edukacji narodowej. Dwie najistotniejsze zmiany, jakie do szkół chce wprowadzić nowa władza, to cofnięcie reformy 6-latków oraz wygaszanie, jak to delikatnie nazywa, gimnazjów. Witek zaznacza, że na zmianach nauczyciele tylko skorzystają. Za likwidacją gimnazjów nie mają iść zwolnienia w szkołach.
- Pedagodzy z gimnazjów będą mieli zapewnione przejście do pracy w szkołach podstawowych i średnich - dodaje. Sami zainteresowani w jej słowa nie wierzą. Szykują się na chaos i zamieszanie.

Niepewni przyszłości

W regionie działa obecnie 811 gimnazjów (wraz z tymi dla dorosłych). Uczy się w nich ponad 120 tys. młodych ludzi w wieku od 13 do 16 lat. Pracuje 9769 nauczycieli.

- Gimnazja nie sprawdziły się. Zbieranie młodych ludzi z różnych środowisk w bardzo trudnym okresie dojrzewania doprowadziło do takich sytuacji, jak zakładanie nauczycielom na głowę kosza na śmieci - podkreśla Witek.

Właśnie problemy wychowawcze są najczęściej wymienianym argumentem za likwidacją gimnazjów. Jednak nauczyciele przez lata pracujący w nich podkreślają, że te placówki to nie samo zło. - Mimo początkowych problemów, przez 16 lat działania gimnazja ugruntowały swoją pozycję, nie są idealnym systemem, ale sprawdzają się. Ich uczniowie osiągają bardzo dobre wyniki w nauce - zaznacza Zbigniew Byszewski, pełnomocnik prezydenta ds. edukacji UM w Sosnowcu, który przez wiele lat pracował jako nauczyciel i dyrektor szkoły.

- Nauczyciele są przerażeni, nie wiedzą, czego się spodziewać, na czym miałyby polegać zmiany - przyznaje Marek Stojko, dyrektor Gimnazjum Mistrzostwa Sportowego nr 2 Świętej Jadwigi Królowej Polski w Rybniku.

Witek podkreśla, że nie mają się czego bać. Pracę znajdą w szkołach podstawowych i średnich. Do tego wszelkie zmiany mają wchodzić do szkół powoli. Pani rzecznik, pytana o doprecyzowanie daty, odpowiedzi unika. - Wiele lat sama pracowałam w szkole, wiem, że ta nie lubi szybkich rewolucji, dlatego wszelkie zmiany będą zachodziły powoli - stwierdza.

Jednak zdaniem Sławomira Broniarza, szefa Związku Nauczycielstwa Polskiego, nie będzie tak różowo. Nie dla wszystkich pedagogów starczy pracy. W skali kraju bezrobocie dotknęłoby nawet kilkunastu tysięcy pracowników.

- Z każdej likwidowanej placówki pracę straciłoby trzech lub czterech nauczycieli - wylicza Broniarz. W woj. śląskim oznaczałoby to utratę miejsc pracy dla ponad 3200 nauczycieli. ZNP uważa, że ci, którzy znajdą zatrudnienie w podstawówkach czy szkołach średnich, nie mają co liczyć na pełny etat.

Bez względu na to, czy PiS dopnie swego, nauczyciele i tak muszą przygotować się na redukcje zatrudnienia. Prognozy demograficzne nie pozostawiają złudzeń - rodzi się coraz mniej dzieci, czyli przyszłych uczniów. GUS wyliczył, że w 2020 roku w woj. śląskim przybędzie 37 310 mieszkańców, dziesięć lat później już zaledwie 30 565 przyszłych uczniów. Zwolnienia pedagogów są tylko kwestią czasu.

Budynki nie są z gumy

Być albo nie być nauczycieli to tylko jeden z problemów, jaki przyniosłaby ze sobą pisowska rewolucja. - Mam wrażenie, że jej pomysłodawcy zapomnieli, że szkoły nie są z gumy - komentuje Byszewski. - Budynki, w których dziś uczą się młodzi ludzie, już są zagospodarowane, nie ma w nich miejsca na kolejne klasy - dodaje. Gdyby reforma wchodziła w życie teraz, to do podstawówek w woj. śląskim przeszłoby ponad 80 tys. gimnazjalistów z pierwszej i drugiej klasy. Dyrektorzy liceów, techników i szkół zawodowych musieliby pomieścić ponad 40 tys. młodych ludzi uczących się w trzeciej klasie gimnazjum.

- Tylko gdzie? Może będziemy zakładać zespoły szkół lub otwierać podstawówki w budynkach gimnazjów, ale za tym idą ogromne konsekwencje organizacyjne i koszty. Może za rządów PiS zmuszeni będziemy organizować lekcje na zmiany dla wszystkich klas lub jedną szkołę prowadzić w dwóch budynkach - zastanawia się dyrektorka jednej z częstochowskich szkół. W Katowicach taki problem może pojawić się na Giszowcu czy os. Tysiąclecia, gdzie działają obecnie po dwa gimnazja i tylko po jednej szkole podstawowej.

Koszty, jakie trzeba będzie ponieść na dostosowanie się do zmian, związane są nie tylko z zagospodarowaniem budynków, wypłacaniem odpraw zwalnianym nauczycielom czy organizowaniem na nowo dojazdów do szkół. Pozostaje stworzenie nowej podstawy programowej dla uczniów, których obejmą zmiany. Prace nad tą obecną trwały kilka lat.

Tłumy w przedszkolach

Warto zwrócić uwagę na kolejną kwestię. Chodzi o połączenie w jednej szkole uczniów 6- i 7- letnich z piętnastolatkami, a to właśnie będzie miało miejsce po cofnięciu reformy obniżenia wieku szkolnego. Kiedy ta wchodziła w życie, rodzice bili na alarm, że ich dzieci nie będą bezpieczne na korytarzu pełnym dorastających uczniów. - Teraz przyjdzie maluchom chodzić do jednej szkoły z jeszcze starszymi uczniami - zaznaczają pedagodzy.

PiS od przyszłego września chce przywrócić obowiązek szkolny dla 7-latków i dać rodzicom wolną rękę przy posyłaniu 6-latków do pierwszej klasy. Przywrócona zostanie m.in. nauka czytania i pisania dla najmłodszych, co dziś jest zakazane.
Wtedy rodzice 3- i 4-latków nie mają co liczyć na miejsce w przedszkolu. Po wprowadzeniu obowiązku szkolnego dla całego rocznika 6-latków miejsc było tak dużo, że do przedszkoli mogły pójść chętne 3-, a nawet 2-latki. Patrząc na poprzednie lata można założyć, że ponad 80 proc. 6-latków trafi z powrotem do przedszkoli. Bowiem w woj. śląskim niewielu rodziców decydowało się posyłać dobrowolnie dziecko w tym wieku do szkoły (od 14 do 18 proc. w ciągu ostatnich trzech lat).
Dyrektor Stojko pracuje w szkole od 35 lat. - W tym czasie przeżyłem sporo reform i wiem jedno: polska szkoła potrzebuje spokoju i stabilizacji - komentuje. Broniarz podkreśla, że gimnazja należy wzmacniać etatami pedagogów i psychologów. Samo zlikwidowanie tych szkół nie spowoduje, że znikną kłopoty uczniów. W zmniejszeniu ich problemów nie pomoże zamieszanie związane z wprowadzaniem nowych podstaw programowych czy podręczników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!