Nie boją się starć z policją i oskarżeń o marksizm. Są pierwszą w kraju partią jawnie antykapitalistyczną.
Polska Partia Pracy przeżywa swoich 5 minut. Ugrupowanie, które do tej pory nie odniosło żadnego wyborczego sukcesu, zarejestrowało listy do europarlamentu we wszystkich okręgach. Ich kandydaci w większości to młodzi ludzie - mają średnio 37 lat. Na listach obok studentów i świeżych absolwentów wyższych uczelni znajdują się robotnicy i przedsiębiorcy. Blisko połowa kandydatów to kobiety - ewenement na polskiej scenie politycznej.
Program jest prosty: jednolita w Europie płaca minimalna, ogólnoeuropejski kodeks pracy, służba zdrowia finansowana z budżetu, rozwijanie spółdzielczości.
Nie program jest jednak siłą ugrupowania. Popularność przyniosła jej akcja okupowania biur poselskich najważniejszych polityków PO. Wiedzieli, że z lokali będzie wyprowadzać ich policja, i to był koszt wliczony w operację. - Każde działanie, które ma na celu zmianę panującego systemu, wiąże się z interwencją policji - przyznaje Ewa Groszewska, liderka dolnośląsko-opolskiej listy PPP do PE. - Przecież o tym mówił już Karol Marks - dodaje.
To odwołanie nie jest przypadkowe. Groszewska jest przekonana, że diagnozy Marksa są aktualne, a Lenin i Stalin popełnili błędy przy wprowadzaniu ich w życie. - Społeczeństwo bezklasowe, w którym nie ma panów i niewolników i każdy jest równy, jest bliskie ładowi niebieskiemu we wszystkich religiach monoteistycznych. Zanim trafiła do Polskiej Partii Pracy, brała udział w demonstracjach antywojennych i sprzeciwiających się obowiązkowej służbie wojskowej. Na chwilę wstąpiła do SLD. Uciekła, gdy premierem został Leszek Miller. - Okazało się, że to nie lewica, ale partia neoliberalna.
Inną drogę przeszedł Mariusz Olszewski z Kielc. On w latach 1997-2001 był posłem ZChN. Jako członek klubu parlamentarnego AWS kontestował reformę administracyjną. Walka o utrzymanie województwa świętokrzyskiego przyniosła mu tak ogromną popularność w Kielcach, że tamtejsi taksówkarze zaoferowali, że będą go wozić za darmo.
- Z ZChN wyrzucił mnie Stefan Niesiołowski, a z AWS wystąpiłem sam. Gdy premier Jerzy Buzek sprzedał Stocznię Gdańską, kolebkę Solidarności - wspomina Olszewski.
Po kilku latach, w 2004 roku, trafił na PPP. Wtedy poczuł, że to jego miejsce. - Jestem w środowisku, które chce rzeczywiście bronić interesów ludzi pracy oraz chce rozliczać z obietnic polityków, którzy na plecach robotników dostali się do władzy - mówi Mariusz Olszewski.
Podkreśla, że on nie jest żadnym marksistą. - Ale gdyby w 1980 r. stoczniowcy wiedzieli, że ich strajk doprowadzi do powstania kapitalizmu, czyli zamykania stoczni, hut i kopalń, to historia potoczyłaby się inaczej - dodaje. - Dziś nikt nie martwi się o ludzi słabych i wykluczonych.
Ta wypowiedź nie jest przypadkowa. Trzon PPP stanowią działacze Sierpnia 80, czyli ludzie, którzy w PRL-u siedzieli w więzieniach, a dziś rehabilitują osiągnięcia socjalne Polski Ludowej. To od razu nasuwa analogię z Samoobroną. Do tej pory to partia Andrzeja Leppera przyciągała najbardziej niezadowolonych ze zmian.
- Samoobrona trafiała głównie do ludzi z dawnych PGR-ów i rolników zagubionych w nowej sytuacji. To mieściło się w ramach tradycji ruchu ludowego - tłumaczy dr Rafał Chwedoruk, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. PPP swoją ofertę kieruje do elektoratu dużych miast. - A tu radykalne, lewicowe ugrupowania nigdy nie trafiały na podatny grunt. To niezgodne z polską tradycją - dodaje.
PPP na porównania z Samoobroną reaguje alergicznie. - Lepperowska opozycja miała koszmarny wizerunek, łatwo było ją skompromitować. Z nami tak nie będzie - mówi Dariusz Zalega, redaktor naczelny Trybuny Robotniczej, która jest organem PPP.
Nie bali się też, że skompromituje ich przyjęty na listy Bogdan Golik, eurodeputowany, który do Brukseli dostał się z list Samoobrony. Zasłynął głównie oskarżeniem, jakie rzuciła na niego belgijska prostytutka. Zarzuciła ona Golikowi gwałt. Gdy sąd oczyścił go z zarzutów, polityk znalazł sobie nowe ugrupowanie.
Jednak jego szanse na reelekcję są na razie znikome. Na razie sondaże dają PPP 1 proc. poparcia, czyli zero szans na wejście do PE. Ale błąd zrobi każdy, kto ich dziś zlekceważy. PPP kroczy drogą Oliviera Besancenota, znanego jako czerwony listonosz. O tym 35-letnim mężczyźnie niedawno nikt nie słyszał. Dziś sondaże we Francji dają mu 17 proc. poparcia. To pod jego skrzydłami w lutym br. powstała ogólnoeuropejska Nowa Partia Antykapitalistyczna. Wśród założycieli była PPP.
- Czeka nas długi marsz. Dominacja ideologii neoliberalnej w świecie politycznych elit i odejście postkomunistycznej socjaldemokracji od wartości lewicy nie skłaniają do optymistycznego patrzenia na nasze szanse lewicy, ale żyjemy w ciekawych czasach i wiele może się zdarzyć - kończy Zalega.
Zwłaszcza że PPP nie zamierza odpuszczać. Będzie okupować kolejne biura poselskie PO, a zbrojne ramię partii - Sierpień 80 - wyprowadzi na ulice załogi kolejnych zakładów pracy. To będzie gorąca wiosna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?