Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomniki UPA wciąż są czczone w Polsce. „Polegli za wolną Ukrainę”

Kacper Rogacin, Twitter: @krogacin
Pomnik w Werchracie
Pomnik w Werchracie Kacper Rogacin
Przy granicy z Ukrainą wciąż stoi wiele pomników ku czci UPA i banderowców. Mieszkańcy chcą ich likwidacji, ale środowiska ukraińskie są temu przeciwne. „Atmosfera robi się coraz bardziej napięta”.

Starszy pan wyciągnął przyjaźnie rękę na powitanie. Mimo że we wsi Radruż funkcjonuje odwiedzana przez turystów stadnina koni, to przyjezdni zawsze są tu ciekawostką. Gdy jednak usłyszał, czego szukamy, nagle spochmurniał. „Pomnik bandy? Stoi tam, w lasku” - odparł, wskazując podbródkiem kierunek. Gdy odjeżdżaliśmy, odprowadzał wzrokiem nasz samochód.

Za przepiękną, zabytkową cerkwią świętej Paraskewy wznosił się delikatny, porośnięty drzewami pagórek. Mijaliśmy go już wcześniej, ale wyglądał na tyle zwyczajnie, że nie zwróciliśmy na niego uwagi. Tym razem zagłębiliśmy się między drzewa i od razu trafiliśmy na furtkę - wejście na stary prawosławny cmentarz.

Pomnika nie trzeba było szukać. Stoi o kilka kroków od furtki. Dziś zarówno tablica, jak i zdobiący go ukraiński „tryzub” są zniszczone - zostały skute przez nieznanych sprawców. W przeszłości na cokole widniał jednak napis: „Tu spoczywają wolni ukraińscy powstańcy. Polegli w walce za wolną Ukrainę. Wieczna im pamięć”.

Czytaj także: Zniszczono pomnik UPA w Werchracie

Takich pomników w regionie jest przynajmniej kilkanaście. W wielu przypadkach, jeśli nie w zdecydowanej większości, są to pomniki zdewastowane przez mieszkańców, jak np. inny pomnik, który odwiedziliśmy, stojący na cmentarzu w Zaleskiej Woli. Dewastacji, czy nawet demontażu dokonują zwykle miejscowi, nie mogąc doprosić się interwencji władz.

- Pomniki UPA zaczęły powstawać na pograniczu z Ukrainą po 1989 roku. W większości przypadków było to działanie nielegalne, ale dbano o to, by takie pomniki stawiać na grobach. Wtedy bardzo trudno je usunąć - powiedział w rozmowie z „Polską” jeden z mieszkańców powiatu przemyskiego, interesujący się tą kwestią.

- By zrobić to legalnie, potrzeba żmudnego procesu prawnego i dopiero po uzyskaniu zgody władz można rozpocząć rozbiórkę - wyjaśnia Marek Kulpa, prezes Ruchu Narodowego na Podkarpaciu. Taka sytuacja miała miejsce w Hruszowicach, gdzie w kwietniu tego roku legalnie rozebrano pomnik ku czci UPA. Narodowcy i środowiska patriotyczne prowadzą już prace nad demontażem kolejnych takich pomników.

Zamieszanie wokół obiektów UPA wzbudza coraz większe emocje. Dla miejscowych, z którymi rozmawialiśmy, sprawa jest jasna - te pomniki powinny jak najszybciej zniknąć. Inne zdanie mają jednak na ten temat środowiska ukraińskie.

- Od 2014 roku mamy do czynienia ze zorganizowaną akcją, która ma wywoływać negatywne skojarzenia w społeczeństwie polskim. Wcześniej te pomniki też stały, ale nie był to temat tak podnoszony, jak po 2014 roku. Teraz chodzi o to by wywołać skojarzenie, że Ukraińcy to banderowcy - powiedział Piotr Tyma, prezes Związku Ukraińców w Polsce.

Zdaniem Piotra Tymy, w całym ruchu związanym z pomnikami nie chodzi o nielegalność UPA, a o budowanie napięcia.

- To dlatego obserwujemy zmasowane działania informacyjne i powielanie kłamstw. Kiedy pomnik jest niszczony, to cały ten proces jest nagrywany i publikowany w internecie. Chodzi o to, by sytuację przedstawić jako konflikt polsko-ukraiński - dodaje.

Czytaj także: Chcą usuwać kolejne, nielegalne pomniki UPA

- Atmosfera faktycznie robi się napięta, ale nie z powodu działania polskich patriotów - tłumaczy Andrzej Zapałowski, wybitny historyk zajmujący się od wielu lat kwestią rzezi wołyńskiej i stosunków polsko-ukraińskich.

- W ostatnim czasie widać wzrost nacjonalizmu na Ukrainie. W Polsce pamięć o Wołyniu jest bardzo wrażliwa. To dlatego gloryfikowanie środowisk, które doprowadziły do tego ludobójstwa, denerwuje, szczególnie ludzi młodych. W dodatku państwo polskie przez wiele lat bagatelizowało pewne rzeczy, podczas gdy państwo ukraińskie wspiera zakłamanie. Ludzie to widzą i nie są zadowoleni.

Wideo: AIP

To niezadowolenie często przeradza się w złość i skutkuje dewastacją pomników przez zwykłych ludzi. Tak było np. w Werchracie, gdzie postawiony nielegalnie duży pomnik został poważnie zniszczony. Dziś obok leżących w trawie przewróconych brył z napisami w języku ukraińskim, stoją... znicze, żółto-niebieskie kwiaty i wieniec z szarfą, na której napisano: „Poleglim za wolną Ukrainę”.

Według anonimowego rozmówcy, który pracuje na co dzień z Ukraińcami, w ostatnich latach za naszą wschodnią granicą gwałtownie rozwinął się kult UPA i banderowców.

- Wystarczy przekroczyć granicę i od razu natykamy się na czerwono-czarne flagi. Utożsamiają się z nimi najczęściej ludzie młodzi, którzy nie mają pojęcia, kim ci banderowcy naprawdę byli. Kwestię ludobójstwa się tam przemilcza - twierdzi.

- UPA zostało wykorzystane przez komunistów, którzy za PRL chcieli mieć jednolite narodowo państwo. Dlatego propagowali nieprawdę na temat tego, co działo się po II Wojnie Światowej - mówi Piotr Tyma.

- Wojna to był okres bezprawia. Oddziały UPA uzyskały wsparcie społeczne, gdy rozpoczęły się brutalne przesiedlenia do ZSRR. Te oddziały były często jedyną ochroną dla ludności ukraińskiej. W pamięci Ukraińców UPA to byli ludzie, którzy mieli idee. Nie byli z założenia antypolscy. To były oddziały, które były jedyną podporą dla tej ludności. To, co się wtedy działo, nie było wcale czarno-białe. AK też paliła wsie, mordowała ludzi. Polskie wojsko w Bieszczadach postępowało wobec ukraińskich cywilów jak armia pacyfikacyjna - dodaje.

- To kompletna bzdura. Rzeczywiście działania odwetowe były i temu nie można zaprzeczać. Ale były to pojedyncze przypadki, nie mordowano całych wsi, tylko najczęściej ludzi, którzy mieli związek z UPA, z ukraińskimi nacjonalistami. Były to w zdecydowanej większości działania odwetowe na ludziach, którzy wcześniej dopuścili się zbrodni - tłumaczy Andrzej Zapałowski.

Czytaj także: Ukraińcy chcą odbudowy pomnika UPA w Hruszowicach

- Strona ukraińska podaje absurdalne dane, na temat Ukraińców zabitych przez polskich żołnierzy. Przede wszystkim wiele z tych osób zginęło z rąk UPA, ponieważ pomagali Polakom. Rekrutowano młodych chłopców, a jeśli ci odmawiali przystąpienia do UPA, to w odwecie mordowano ich rodziny - dodaje.

Piotr Tyma zwraca uwagę na inną kwestię. - W Przemyślu znajdują się cmentarze żołnierzy sowieckich i Wermachtu. Jakoś nie słychać głosów, by je usuwać. To pokazuje całą hipokryzję - mówi.

- Cmentarzom należy się szacunek. Nawet jeśli w grobie leży wrogi żołnierz, to trzeba uszanować to miejsce. Tu chodzi jednak nie o groby banderowców, a o pomniki gloryfikujące organizację zbrodniczą, odpowiedzialną za ludobójstwo - odpowiada Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego.

- Najgorsze jest to, że nie widać wyjścia z tej sytuacji. Nie widać nawet chęci jej rozwiązania. Rząd Ukrainy już dawno powinien przyznać, że banderowcy mordowali Polaków. Wtedy moglibyśmy zacząć budować relacje od nowa. A w takiej sytuacji nie zbudujemy nic, oprócz coraz większych podziałów, które naprawdę widać - mówi jeden z mieszkańców Przemyśla.

Wideo: AIP

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pomniki UPA wciąż są czczone w Polsce. „Polegli za wolną Ukrainę” - Portal i.pl