Pobity i poparzony ośmiolatek z Częstochowy
Przypomnijmy, w środę, 5 kwietnia, ogólnokrajowe media obiegła informacja o pobitym i poparzonym ośmiolatku z Częstochowy. Oprawcami chłopca okazali się jego najbliżsi... 35-letnia matka i 27-letni ojczym. Docierające do opinii społecznej przekazy od śledczych były coraz bardziej przerażające. Okazało się bowiem, że dziecko miało liczne obrażenia ciała - poparzoną głowę, klatkę piersiową i kończyny, a także spalone włosy. Najbardziej przerażający był fakt, że dziecko mogło być ofiarą przemocy od przeszło miesiąca i nikt w tej sprawie nie zareagował. Cierpiało we własnym domu i być może, gdyby nie reakcja biologicznego ojca, który o wszystkim powiadomił odpowiednie służby, chłopiec już by nie był...
Ostatecznie ośmiolatek został przetransportowany śmigłowcem pogotowia ratunkowego do Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka przy ul. Medyków w Katowicach. Według lekarza chirurga najstarsze złamania prawdopodobnie powstały około miesiąc temu. Z kolei poparzenia kilka dni wcześniej. Żadne z nich nie było wcześniej zaopatrzone ani leczone. Na dodatek ośmiolatek był też wychudzony, odwodniony i brudny... Chłopiec wciąż jest w ciężkim stanie i przebywa na oddziale intensywnej terapii.
- Stan Kamilka wciąż jest ciężki - mówi Wojciech Gumułka, rzecznik prasowy Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka przy ul. Medyków w Katowicach. - W czwartek, 6 kwietnia, chłopiec przeszedł kolejny z serii zabiegów związanych z leczeniem oparzeń. Najbliższe dni spędzi w śpiączce farmakologicznej. Pozwoli to jego organizmowi łatwiej się zregenerować - tłumaczy Wojciech Gumułka.
Matka i ojczym zatrzymani
W sprawie została zatrzymana matka i ojczym dziecka. 27-letni mężczyzna usłyszał zarzuty dotyczące m.in. usiłowania zabójstwa dziecka i znęcania się ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna miał polewać je wrzątkiem i umieszczać je na rozgrzanym piecu. Wcześniej natomiast brutalnie bić i kopać, a także przypalać papierosami. Dawid B. przyznał się do popełnienia przestępstw, jednakże odmówił złożenia jakichkolwiek wyjaśnień w tej sprawie.
Z kolei 35-letniej matce prokuratura zarzuciła narażanie dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia, a także udzielenie pomocy mężowi w znęcaniu się nad chłopcem. Kobieta bowiem nie reagowała na zachowania męża. Magdalena B. przyznała się do popełnienia tych przestępstw i złożyła wyjaśnienia w tej sprawie. Twierdziła, że nie pomogła dziecku, bo bała się męża.
Sąd podjął decyzję o tymczasowym, trzymiesięcznym areszcie zarówno dla 35-latki, jak i jej 27-letniego partnera.
Co dalej z dziećmi Magdaleny B.? Sąd podjął decyzję
Sąd Okręgowy w Częstochowie wydał zarządzenie tymczasowe w sprawie sześciorga dzieci Magdaleny B., które mieszkały z nią i Dawidem B. Dwójka najmłodszych zostanie umieszczona w pieczy zastępczej w trybie zabezpieczenia tymczasowego, a czwórki starszych – łącznie z tym, które jest obecnie w szpitalu – w placówce opiekuńczo-wychowawczej.
Jak wynika z informacji przekazanych przez sąd, dwójka najmłodszych to dzieci Magdaleny i Dawida B. Czwórkę pozostałych aresztowana ma z dwoma innymi mężczyznami. Najstarsze z dzieci ma 11 lat, a najmłodsze urodziło się ubiegłym roku.
Przyjęte rozwiązanie jest na razie tymczasowe - postępowanie sprawie dzieci nadal będzie się toczyć.
Ruszyły internetowe zbiórki
Po tym, jak w całej Polsce zrobiło się głośno o pobitym i poparzonym ośmiolatku z Częstochowy, w sieci zaczęły pojawiać się informacje o zbiórkach prowadzonych na rzecz ofiary rodzinnej przemocy. Na jeden z nich w ciągu zaledwie dwóch dni zebrano ponad 400 tysięcy złotych.
Zanim jednak zdecydujemy się wpłacić pieniądze, warto zweryfikować ich legalność - tak zresztą powinniśmy postępować w przypadku innych podobnych inicjatyw. Nie wszyscy inicjatorzy tego rodzaju zbiórek mogą mieć bowiem dobre intencje - oczywiście nie zakładamy, że ktoś chciałby na takiej tragedii zarobić. Osoby poruszone historią chłopca mogły je rzeczywiście zorganizować z potrzeby serca, w odruchu współczucia i chęci niesienia pomocy, ale do wszelkiego rodzaju zbiórek należy podchodzić z pewną dozą ostrożności. Zwłaszcza w sytuacji, gdy lekarze wciąż powtarzają, że walczą o życie chłopca, a w opisach mamy informacje o zbieraniu funduszy na jego dalsze leczenie i późniejszą rehabilitację.
- Kamilek jako pacjent naszego szpitala nie potrzebuje obecnie żadnych pieniędzy, czy prezentów. Wsparcie będzie potrzebne, dopiero gdy opuści szpital i trafi do dobrych ludzi. Póki, co sugerujemy nie wpłacać żadnych pieniędzy na niezweryfikowane zbiórki na rzecz chłopczyka - apelują władze Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka przy ul. Medyków w Katowicach.
Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że obecnie jedynym prawnym opiekunem mającym władzę nad Kamilem jest jego 35-letnia matka. Kobieta ma co prawda ograniczone prawa do niego, ale wciąż je ma. Przed sądem będzie się toczyć postępowanie o ich odebranie, ale to z pewnością potrwa. Nie wiadomo więc do kogo zebrane pieniądze rzeczywiście miałyby trafić...

szkolenie wojsko
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?