Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Jan Czekaj: Kryzys ma wielkie oczy

Prof. Jan Czekaj
Prof. Jan CzekajMa 61 l., jest związany z Uniwersytetem Ekonomicznym w Krakowie od studiów. Zajmuje się funkcjonowaniem rynków kapitałowych. W rządach SLD był wiceministrem przekształceń własnościowych i finansów. Członkiem RPP był w latach 2003-2010.
Prof. Jan CzekajMa 61 l., jest związany z Uniwersytetem Ekonomicznym w Krakowie od studiów. Zajmuje się funkcjonowaniem rynków kapitałowych. W rządach SLD był wiceministrem przekształceń własnościowych i finansów. Członkiem RPP był w latach 2003-2010. adam warżawa
Z profesorem Janem Czekajem z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, byłym członkiem Rady Polityki Pieniężnej, rozmawia Marek Bartosik

Premier Tusk mówił niedawno, że kryzys może załomotać do Polski. Brzmi to groźnie, ale i zagadkowo. Jak odczujemy to łomotanie?
Niełatwe pytanie, bo trudno przewidzieć, co wydarzy się w gospodarce światowej. Mamy kilka istotnych problemów, z których najważniejsze jest zadłużenie państw, co dotyczy całego rozwiniętego świata, od Japonii począwszy. Główną zagadką jest to, jak skończy się kryzys europejski. Problemy mają poszczególne kraje, ale też strefa euro jako całość. A osłabienie tych państw, czy bankructwo niektórych z nich, grozi załamaniem strefy euro z nieznanymi konsekwencjami także dla nas.

Dlaczego nieznanymi?
Bo z takim wydarzeniem w nowożytnej historii nie mieliśmy do czynienia. Euro to waluta kolosalnej gospodarki. Załóżmy, że dochodzi do jej upadku i państwa wracają do narodowych walut. Nie wiadomo, co będzie się działo z włoskim lirem, hiszpańską pesetą, już nie mówiąc o greckiej drachmie. Prawdopodobnie inwestorzy rzucą się na silne Niemcy i zaczną wykupywać ich walutę. Marka się umocni i podrożeją niemieckie towary eksportowe. Popyt na nie spadnie, a to może spowodować załamanie tamtejszej gospodarki, co dla Polski byłoby bardzo groźne. W innych krajach mielibyśmy do czynienia z ucieczką kapitału.

Ale dokąd on może uciec, jak prawie wszyscy mają kłopoty?
Jak zwykle do USA. Problemy amerykańskiej gospodarki są wielkie, ale ze względu na pozycję dolara rząd amerykański spłaci swe długi poprzez dewaluację dolara i inflację. Przerzuci swoje kłopoty na resztę świata.

To co biedny Kowalski ma zrobić w zamieszaniu, którego nawet ekonomiści nie są w stanie do końca zrozumieć?
Zachować spokój, bo czarne scenariusze wcale nie są najbardziej prawdopodobne. Nasz rząd w ostatnich miesiącach straszył, a z drugiej strony nie mówił, na czym problem polega. Minister Rostowski twierdzi, że kryzys puka do drzwi, a zakłada wzrost PKB w przyszłym roku o 4 proc. Co to za kryzys? Przypomnę, że w 2001 roku PKB w Polsce wzrosło zaledwie o 0,7 proc. To był kryzys. Obecne rachuby rządu są oparte na założeniu, że nie będzie dramatu w światowej gospodarce, a to zależy w dużym stopniu od sektora bankowego. On ucierpiał w wyniku kryzysu amerykańskiego.

A gdzie podziały się pieniądze, które straciły banki?

No diabli je wzięli...

CZYTAJ KONIECZNIE
VIA SILESIANA - POPRZYJ NASZA AKCJĘ NADANIA TEJ NAZWY DLA AUTOSTRADY A4
SPIS POWSZECHNY: 400 TYS. OSÓB WPISAŁO NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ [WYNIKI NIEOFICJALNE]
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


Magda Figura ze Świerklan. Piękniejsza twarz piłki nożnej. Mamy jej zdjęcia
Prawie do nieba! Zobacz ranking i zdjęcia najwyższych kominów w woj. śląskim
Co to znaczy? Przecież nie spłonęły. Ktoś musiał na tym zarobić. Kto?
Prześledzenie drogi tych pieniędzy, aż do momentu, kiedy były żywą gotówką, jest niemożliwe, bo obrót pieniężny jest dzisiaj szybki i skomplikowany. Gdyby tylko amerykańskie banki straciły pół biliona dolarów, to w normalnie funkcjonującej gospodarce rynkowej nie byłoby to wielkim problemem, bo to przecież zaledwie parę procent amerykańskiego PKB. Ale w oparciu o te amerykańskie obligacje na całym świecie były emitowane kolejne tzw. instrumenty pochodne i następne. Kiedy u podstaw tej piramidy poręczeń i zadłużeń wybuchł kryzys na amerykańskim rynku nieruchomości, cała konstrukcja zaczęła się walić.

Czy obecny kryzys oznacza koniec jakiegoś etapu rozwoju kapitalizmu?
Czarne chmury zaczęły się gromadzić nad światową gospodarką 30 lat temu w USA. Po Wielkim Kryzysie rozdzielono tam działalność stricte bankową, czyli zbieranie oszczędności i udzielanie kredytów od działalności inwestycyjnej. To funkcjonowało znakomicie do końca lat 70. Wtedy instytucje, które nie były bankami, a więc nie podlegały takim rygorom, zaczęły działać jak banki, ale nie były związane takimi sztywnymi regułami. W końcu za prezydentury Clintona kompletnie zdjęto ograniczenia i zaczęła obowiązywać zasada "Hulaj dusza, piekła nie ma". Kredytu zaczęto udzielać niezależnie od dochodów biorącej go osoby. Jest oczywiście w kapitalizmie głębszy problem olbrzymiego bogacenia się wąskiej grupki ludzi. Inni relatywnie biednieją. Do 2000 roku realne płace w USA przez 30 lat nie drgnęły. Za to Amerykanie dostali dostęp do tanich kredytów. Większość zadłużała się na całe życie. I to jest podstawa słusznego protestu "oburzonych".

Na czym polega teraz największa groźba dla Polski?
Największym problemem jest zadłużenie państw europejskich. Nawet w Niemczech dług publiczny sięga 80 proc. PKB. Zagrożony jest sektor bankowy, bo pożyczał państwom. Gdy np. upadnie Grecja, to banki muszą stracić część pożyczonych im pieniędzy. Gdyby nie było strefy euro, to Grekom już dawno nikt by nie pożyczał. Grecy przeszliby przez taki czyściec jak my na początku III RP, albo jak niedawno Argentyna. Teraz istnieje jednak ryzyko rozpadu strefy euro.

To byłaby jakaś apokalipsa?
No to proszę sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby w Europie PKB spadł o 20 czy 30 proc. Nagle każdy Europejczyk miałby o 1/3 mniej niż przed kryzysem. Bezrobocie mogłoby sięgnąć kilkudziesięciu procent. I proszę pamiętać, że Wielki Kryzys zakończył się II wojną światową.

CZYTAJ KONIECZNIE
VIA SILESIANA - POPRZYJ NASZA AKCJĘ NADANIA TEJ NAZWY DLA AUTOSTRADY A4
SPIS POWSZECHNY: 400 TYS. OSÓB WPISAŁO NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ [WYNIKI NIEOFICJALNE]
*Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera


Magda Figura ze Świerklan. Piękniejsza twarz piłki nożnej. Mamy jej zdjęcia
Prawie do nieba! Zobacz ranking i zdjęcia najwyższych kominów w woj. śląskim
Jacek Rostowski miał rację, mówiąc o takiej perspektywie?
W tej chwili takiej groźby nie ma, ale minister nie poruszył abstrakcyjnego niebezpieczeństwa. Wojna w Europie była przecież całkiem niedawno, na Bałkanach. Proszę sobie wyobrazić, do jakich napięć społecznych, rozwoju nacjonalizmów musiałby doprowadzić głęboki kryzys gospodarczy. Dlatego nie można dopuścić do niekontrolowanej upadłości Grecji.

Co ze złotym? Waluta narodowa jest teraz polskim atutem?
Tak, choć nie absolutnym. Dotąd w kryzysie nam pomogła, bo spadła jej wartość, przez co mogliśmy więcej eksportować, a to podtrzymywało wzrost PKB. Ale pomyślmy, co mogłoby się stać, gdyby w wyniku zawirowań na światowych rynkach za euro trzeba było płacić 10 złotych? Nie jesteśmy bezbronni, bo mamy rezerwy walutowe, 30 mld USD linii kredytowej z MFW.

Zyta Gilowska wspominała ostatnio, że w końcu roku grozi nam atak spekulacyjny na naszą walutę.
Gadanie... Zawsze nam grozi. W 2009 r. kurs euro sięgał już 5 złotych i w RPP baliśmy się o złotego. NBP ma ponad 100 miliardów dolarów rezerw walutowych. To łakomy kąsek dla tych, którzy chcieliby zmusić nas do wydania tych pieniędzy na obronę kursu złotówki. Ale dobranie się do tego kąska wymagałoby skoordynowanej akcji kilku wielkich instytucji finansowych. Nie wierzę w to, bo sytuacja Polski nie jest zła. Nasze zadłużenie zbliżające się do 55 procent PKB jest dużo mniejsze niż przeciętne w świecie wysokorozwiniętym.

A jednak domaga się pan, podobnie jak wielu ekonomistów, od naszego rządu szybkich kroków, które mają nas lepiej ochronić przed kryzysem.
Rząd twierdził, że wie, jak obronić nas przed kryzysem, ale nie powiedział, jak chce to robić. Jego program obniżenia deficytu sektora finansów publicznych do 3 procent jest niewiarygodny. Bo 75 proc. wydatków wynika wprost z ustaw i nie da się ich szybko zmniejszyć. Trzeba ciąć wydatki elastyczne, czyli na przykład na administrację, ale oszczędności, jakie można tu uzyskać, są za małe. Dlatego należy mówić otwarcie o pod-wyżce podatków.


Magda Figura ze Świerklan. Piękniejsza twarz piłki nożnej. Mamy jej zdjęcia
Prawie do nieba! Zobacz ranking i zdjęcia najwyższych kominów w woj. śląskim
Znowu VAT?
Nie, bo ten podatek osłabia popyt. 70-80 procent Polaków to ludzie żyjący z pensji. Jeśli podatek na kupowane przez nich towary i usługi wzrośnie, to po prostu kupią ich mniej. Trzeba podwyższyć te podatki, które najmniej wpływają na popyt, a więc przede wszystkim podatek dochodowy od firm. Polskie przedsiębiorstwa przeżywają teraz najlepszy okres w historii, opływają w gotówkę. Ja zastanowiłbym się poważnie nad 10-procentową podwyżką CIT, choćby przejściową, co da nam 15-17 mld złotych do budżetu. W dłuższym okresie niezbędne będą działania, mające na celu obniżenie wydatków socjalnych państwa. Ale my teraz dyskutujemy o krzyżu w Sejmie, opozycja jest słaba i nie potrafi zmusić rządu do odpowiedzi na podstawowe pytania dotyczące przyszłości naszej gospodarki.

Wracając do łomotania... Co potraktuje pan jako jego pierwsze odgłosy?
Zamieszanie na rynkach finansowych, czyli gwałtowną obniżkę kursu euro wobec dolara czy złotego wobec obu tych walut, wyprzedaż na giełdach. Ale realnie największą troską powinno być to, by Europa, nasi sąsiedzi nie popadli w tarapaty, bo od ich powodzenia zależy nasze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!