Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prof. Marian Zembala świętuje swoje 70-te urodziny. To wielki humanista i lekarz. Oto alfabet prof. Zembali

Agata Pustułka
Agata Pustułka
Profesor Marian Zembala to jeden z tych lekarzy-wizjonerów, bez którego rozwój polskiej medycyny nie byłby tak szybki i skuteczny. To lekarz, który ma na swoim koncie pionierskie przeszczepy i zabiegi, jest twórcą jednego z najlepszych ośrodków transplantologicznych w Europie. Wielki człowiek, humanista, zakochany w medycynie. Dziś w DZ alfabet Mariana Zembali:

A - jak Anka, a czasami cieplej Anula. Spotkałem tę piękną dziewczynę na studenckiej stołówce. Miała na sobie długi czerwony sweter, długie zadbane włosy, piękną buzię, była wysoka i bardzo zgrabna. Od razu wpadła mi w oko. Ja byłem wtedy po czwartym roku medycyny. Zakochałem się na amen. Moja przyszła żona, na początku, patrzyła na mnie z dość wyczuwalnym dystansem. Miałem wrażenie, że nawet trochę podejrzliwie. Na szczęście ten chłód powoli mijał i na czwartej chyba randce, ciepło trzymając mnie za rękę, wspomniała coś o dzieciach. Anula stworzyła w domu miejsce, do którego zawsze wracam z radością, bez obaw, że coś zawaliłem, że nie było mnie w takiej czy innej sytuacji. To moja żona jest głową mojej rodziny, tego domu, i mówię to z dumą. Ona trzyma wszystko w garści, zarządza. Nasze dzieci za mamą poszłyby w ogień. Ja zresztą też.

C - jak choroba. Cztery dni wcześniej był ślub mojej córki Małgosi. Zacząłem mieć silny ból głowy. Ja tego nie skojarzyłem, żeby zmierzyć sobie ciśnienie, bo człowiek żył atmosferą wesela mojej córki, ale prawdopodobnie były symptomy, których nie skojarzyłem. Lekarz, po prostu jak wiele innych osób, nie dostrzegł poważnych sygnałów.

D - jak dom rodzinny. Nasz dom był ciepłym miejscem. Lubiłem to ciepło i poczucie bezpieczeństwa. Każdy z moich dwóch braci miał określone zadania. Do mnie należało mycie naczyń i sprzątanie domu, do młodszego brata Mirka - gotowanie i umiał to znakomicie, a młodszy o jedenaście lat brat Jacek, ze względu na bardzo dużą różnicę wieku, miał w domu naszym znacznie większe prawa i przywileje. Mama kontrolowała, czy dobrze wykonujemy swoje zadania. Po mnie nikt już nie musiał sprzątać. Zimą pomagaliśmy mamie palić w piecach.

D- jak dzisiaj. Dla mnie najważniejsze jest „dzisiaj”. Dobre „dzisiaj” rzutuje na jutro, pojutrze, przyszły tydzień. Dobre kilka tygodni to dobry miesiąc, a suma dobrych miesięcy może dać dobry rok. Jestem w pewien sposób człowiekiem drogi. Inaczej nie potrafię. Byłbym nieuczciwy wobec siebie i wobec innych, gdybym próbował żyć w inny sposób. W tę podróż musiałem włożyć trochę pracy, ale chyba wszystkim wyszło to na dobre. Byłem chłopcem z małego miasteczka, który - krok po kroku - szedł do przodu, który noce spędzał z głową w książkach, który zamiast spania wybierał naukę języka, którego nikt nie ciągnął za uszy. Taki uparty chłopiec z Krzepic, któremu się wydawało, że ciężką pracą może dogonić marzenia. I chyba mu się to udało.

F - jak film „Bogowie”. Owszem, lubiliśmy iść pod prąd, ale byliśmy świadomi własnych wad i ograniczeń. Przede wszystkim była w nas pokora. Wiedzieliśmy, że musimy zrobić wszystko co w naszej mocy, by dojść do zamierzonego celu, którym był przeszczep serca. W pewnym sensie był to nasz moralny obowiązek. Dopiero po którymś z rzędu przeszczepie dostrzegliśmy sukces, ale nawet wtedy był on gdzieś bardziej obok nas niż w nas samych.

H - jak Holandia. Miłym dla mnie zaskoczeniem było zaproszenie mnie na staż szkoleniowy do znanego ośrodka kardiochirurgii w Utrechcie. Prof. François Hitchcock współorganizował holenderski program operowania polskich dzieci z wadami serca. Niewiele osób wierzyło, że program bezpłatnego operowania polskich dzieci z trudnymi złożonymi wadami serca powstanie i stanie się największym w powojennej historii. Ja sam nie do końca w to wierzyłem, mimo że byłem inicjatorem powstania tego programu.

K- jak Krzepice. Tam mamy dom rodzinny z ogrodem, tam można poczuć zapachy i wspomnienia naszego dzieciństwa. Do dzisiaj mieszka tam moja mama. Ojciec zmarł niedawno. Oboje byli bardzo związani z Krzepicami. Tam dorastałem i spędziłem dobrze zapamiętane i radosne lata dzieciństwa i okres szkoły podstawowej i średniej.

M - jak mama. Zawsze była dla mnie wzorem osoby bardzo dobrze zorganizowanej, która panowała nad porządkiem dnia całej rodziny. To moja mama Krystyna była rdzeniem tego małżeństwa. W naszym rodzinnym domu matriarchat wspaniale się sprawdzał. Podobnie zresztą jest dzisiaj w moim domu, gdzie to moja żona gra pierwsze skrzypce w rodzinie. Mama wprowadzała ten element rodzinnego ciepła, którego brakowało mojemu bardzo wymagającemu wobec siebie i dzieci ojcu. Troszczyła się, by synowie byli dobrze wychowani, uprzejmi i kulturalni. Ojciec był ogromnie wymagającym człowiekiem, który pracował od świtu do nocy. Był jednocześnie społecznikiem, co pozostało mu do samego końca. Jako dzieci mieliśmy bardzo zorganizowany czas wolny. Mama często żartowała, że jeżeli mamy dobrze wypełniony zajęciami dzień, to nie będziemy mieli czasu na głupoty. Rodzice dbali o to, byśmy się nie nudzili. Codziennie rano biegałem do kościoła na siódmą jako ministrant.

M- jak marzenie. Moja żona przypomina mi czasem, że obiecałem jej kiedyś dom z marzeń, który będzie mogła wybudować według własnego planu. Taki dom rodzinny, przystosowany dla nas na starsze lata. Oczywiście na Śląsku. Ten, w którym mieszkamy, był przez lata adaptowany i remontowany. Anula ma już upatrzone miejsce. Podzielam jej plany. Chcielibyśmy zdążyć nacieszyć się tym marzeniem.

P - jak pierwszy przeszczep. Byłem teoretykiem, nie widziałem do tej pory żadnego przeszczepu, o udziale w przeszczepie nawet nie marząc. Żaden z nas nawet wcześniej nie asystował przy przeszczepie. Sam Religa nigdy nie widział przeszczepu serca. Wszyscy mieliśmy jedynie wiedzę teoretyczną, jak tego dokonać, ważną, ale nadal tylko teoretyczną. Półtora dnia wcześniej Religa był w Warszawie, gdzie się dowiedział, że mamy dawcę. Moim zadaniem było przygotowanie biorcy, pana Józefa Krawczyka, którego znałem osobiście, oraz przygotowanie dawcy do pobrania. (...) Wszystko było wtedy pierwsze - poczynając od widoku pobranego serca, pustej klatki piersiowej, z której wyciągnęliśmy uszkodzone serce, po widok nowego serca, które zaczyna bić w ciele biorcy.

P- jak polityka. Przyjąłem propozycję zostania ministrem zdrowia jako możliwość sprawdzenia siebie w skali makro. Bardzo łatwo jest krytykować kolejnych ministrów zdrowia. Chciałem się sprawdzić. Obawiałem się jedynie, że oddalę się od realnego pacjenta, którego spotykałem w zasadzie codziennie w szpitalu. Musiałem sobie przestawić w głowie, że praca w Ministerstwie Zdrowia jest inną pracą niż przy operacyjnym stole, ale w swej istocie jest pracą na rzecz jeszcze większej grupy ludzi. Jestem dumny z wynegocjowanej, po uprzednich niepowodzeniach, niebagatelnie wysokiej kwoty dwunastu miliardów złotych ze środków unijnych na ochronę zdrowia w latach 2016 - 2020.

R- jak Religa. Wiedziałem, że ten człowiek osiągnie wiele w zawodowym życiu, ja także miałem sporo zawodowych marzeń. (...) Religa zajechałby pięć zespołów, jeżeli tego wymagałaby sytuacja, jeżeli to pomogłoby uratować chorego. Był jednocześnie kimś niespotykanie świeżym i potrzebnym w polskiej medycynie. Lubił słuchać, lubił się dzielić, dyskutować na argumenty i działać. Jedyne, przed czym nas przestrzegał, to media. Pamiętam, jak kiedyś wyjechał z Zabrza na dwutygodniowy urlop na ryby i akurat wtedy przywieziono pacjenta, który wymagał natychmiastowego przeszczepu serca. Zero kontaktu z Religą. Wspólnie z Andrzejem Bochenkiem zdecydowaliśmy, że nie możemy czekać, że robimy. Jakimś cudem dowiedziały się o tym media i przyszło kilku dziennikarzy, pojawiła się też telewizja. Udzieliliśmy paru wywiadów, licząc na to, że Religa na tych rybach nie będzie oglądał telewizji. I nagle wraca Religa i woła nas do siebie. Siada i mówi: „Słuchajcie, ile zabiegów zrobiliście podczas mojej nieobecności?”. Odpowiadamy z dumą, że siedemnaście. Na co on: „To szczerze powiem, że nie za dużo. Dużo jednak czasu spędziliście przed kamerą”. Ani słowa więcej. Te wywiady odbijały nam się czkawką przez kilka tygodni.

S - jak szef. Dyrektorem szpitala zostałem w 1993… roku. Był to kolejny ważny dla mnie sprawdzian. Do startu w konkursie namówił mnie właśnie profesor Religa. Wygrałem i rozpocząłem zmiany w sposobie zarządzania szpitalem. Zmiany było widać każdego miesiąca, były wielokierunkowe. Gwałtownie przyśpieszyliśmy, na wielką skalę rozpoczęła się rozbudowa naszego szpitala. Potrzeby były wyjątkowo duże. Nie wystarczał już budynek, który nazywaliśmy matecznikiem, a od którego zaczęły się legenda i dokonania Zabrza.

Ś - jak śmierć. Pomimo olbrzymich postępów medycyny, tego wszystkiego, co do tej pory osiągnęliśmy, nie udało nam się i nigdy się nie uda pokonać śmierci. Przeszczep serca jest w tym kontekście takim małym zmartwychwstaniem.Swojej śmierci się nie lękam. Bardzo boję się śmierci pacjenta. Mam świadomość, że dużo po sobie zostawię. Przede wszystkim byłem, jestem bardzo szczęśliwy w małżeństwie, wychowałem czworo ambitnych dzieci. Oni po mnie zostaną. Pozostawię po sobie i po moich współpracownikach również nowoczesny szpital z jego ważną rolą w kraju, uzyskaną ciężką trzydziestoletnią pracą.

W - jak wiara. Jestem katolikiem, który przyznaje się do swojej religii. Prawie wszystkie największe osobowości, które spotkałem w moim życiu, były osobami wierzącymi. Niezależnie od wyznawanej religii wierzyli w Jednego Boga. Byłem wychowany w katolickim, otwartym na poglądy innych domu i do dzisiaj identyfikuję się z tym typem pojmowania wiary: personalistycznym, otwartym na drugiego człowieka, myślącym.

Z- jak Zabrze. Nasze początki w Zabrzu były zwariowane, to wszystko się odbywało trochę na wariackich papierach. Nie mieliśmy warunków, ale byliśmy bardzo zgraną paczką zapaleńców. Niedociągnięcia związane ze skromnymi warunkami nadrabialiśmy życzliwością i brakiem zgody na jakąkolwiek formę korupcji. Byliśmy dobrym zespołem.Im chory jest trudniejszy, tym potrzeba takiego odpowiedzialnego zespołowego działania staje się większa.

(na podst. wywiadu „Spotkania. Opowieść o wierze w człowieka” oraz ABC Zdrowie WP)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak postępować, aby chronić się przed bólami pleców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera