Protest właścicieli stacji kontroli pojazdów. Twierdzą, że opłaty za badania techniczne są zbyt niskie. Na razie tylko ostrzegają

- Koszty utrzymania stacji kontroli pojazdów są naprawdę duże, począwszy od ogrzewania, na którym staramy się oszczędzać już przez dwie zimy. Ale to także rosnące koszty prądu, a tu już zaoszczędzić trudno, bo wszystkie urządzenia są na prąd. Do tego dochodzą wysokie koszty serwisowania. Co pół roku trzeba legalizować analizator spalin i dymomierz, co dwa lata - manometr. Co roku płacimy za nadzór autorski oprogramowania, co pięć lat stacja przechodzi kosztowny odbiór przez transportowy nadzór techniczny z Katowic - tłumaczy Mariusz Ociepa, diagnosta z Okręgowej Stacji Kontroli Pojazdów PKS w Częstochowie.

Ale Okręgowa Stacja Kontroli Pojazdów PKP w Częstochowie pracuje normalnie.

- Zawiesiliśmy plakaty i prowadzimy rozmowy z kierowcami. Z tego, co mówią, to wspierają nas. Dla nich nie jest problemem koszt usługi 100 czy 150 zł. Zależy im na dobrym sprawdzeniu pojazdu, by mieli pewność, że mogą bezpiecznie się nim poruszać - mówi Mariusz Ociepa.

W dniu protestu stacja pracuje, ale wzmożony ruch zanotowano tuż przed tym dniem.

- Kierowcy, którym zależało na przeglądzie ze względu na jakiś wyjazd, przyspieszyli jego termin, spodziewając się, że w dniu protestu mogą być problemy - mówi częstochowski diagnosta.

W całej Częstochowie, jak mówi Mariusz Ociepa, sytuacja jest podobna - stacje pracują normalnie, choć ich właściciele pojechali do Warszawy, by wziąć udział w proteście.

Nie inaczej jest w Katowicach.

- Pracujemy normalnie - usłyszeliśmy w Stacji Kontroli Pojazdów przy Ściegiennego w Katowicach.

W Bielsku-Białej, w Speed Car, jedynym utrudnieniem było dopołudniowe zamknięcie stacji.

- Normalnie pracujemy od siódmej do dziewiętnastej, a dziś - od dwunastej do dziewiętnastej - usłyszeliśmy.