Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

PRZEMYSŁAW MIŚKIEWICZ "Precz z komuną”: Te kwiatki to mamusi do wazonika

Przemysław Miśkiewicz

Kary nie będzie dla przeciętnych
drani
A lud ofiary złoży nadaremnie
Morderców będą grzebać
z honorami
Na bruku ulic nędza się
wylęgnie

Pomimo wszystko świat trwać
będzie nadal
W słońce i kłamstwo wierzą
ludzie prości
Niedostrzegalna szerzy się
zagłada
A wszystkie ręce lśnią aż
od czystości

Handel jakiego nie było
z chciwością się zmaga
A gorycz popytu na zdradę ceny
nie ma
Uczynków złych i dobrych
kołysze się waga
Z pełnymi krwi szalami obiema

Nieistniejące w milczeniu
narasta
Aż prezydenci i miast korce
bledną
Coś się na pewno wydarzy
to jasne
Ale nam wtedy będzie wszystko
jedno

To było dokładnie 40 lat temu. Pracowałem w Biurze Wystaw Artystycznych w Częstochowie i praca mi coraz bardziej ciążyła. Niby środowisko artystyczne powinno kontestować sytuację polityczną, ale było jakoś słabo. Raptem kilkanaście osób, ale ktoś tam w PZPR, kto inny w PRON (to taka komunistyczna, utworzona w stanie wojennym atrapa obywatelskiej aktywności, która spontanicznie popiera władzę). A ja miałem 21 lat, przeżyłem jako student solidarnościowy karnawał, strajkowałem na uczelni, byłem w NZS i nienawidziłem komunistów z całego serca i wiedziałem dlaczego. W stanie wojennym zachorowałem na gruźlicę, przeleżałem trzy miesiące w szpitalu, o powrocie na uczelnię nie było na jakiś czas mowy. Zresztą chęci do nauki też niewiele było i zdecydowanie bardziej odpowiadało mi konspirowanie i słuchanie Kaczmarskiego, podczas wyjazdów do akademika. Bo nauka i uczelnia to jedno, a życie studenckie, a szczególnie to w akademikach w oparach papierosów podczas imprez, to drugie.

„Wróżba” Kaczmarskiego, od której zacząłem felieton, była stałym utworem na imprezach. Napisana w pierwszych miesiącach stanu wojennego, wydawała nam się po prostu fantastyczną poezją. No bo jak: Kary nie będzie... i te nadaremne ofiary? Ale on, nasze bożyszcze, będący na emigracji, fantastycznie odczuwający to co my, jest poetą. Może nie do końca go rozumiemy, nie do końca wiemy, co poeta chciał powiedzieć. Nie mieściło nam się w głowie, że może nie być kary. Ale z drugiej strony, w tym syfie stanu wojennego nie widzieliśmy światełka w tunelu. Wiedzieliśmy, że już nie: „zima wasza, wiosna nasza”, rozumieliśmy, że długi marsz przed nami. Nawet nie wiedzieliśmy, czy doczekamy zwycięstwa, ale w odruchu młodości, uczciwości, uważaliśmy, że kara musi być, bo po prostu musi. A w tej beznadziei roku 1983 kochaliśmy poezję Herberta, Kaczmarskiego i śpiewaliśmy do bólu Gintrowskiego z tekstem Leszka Szarugi.

Gdy tak siedzimy nad bimbrem
Ojczyzna nam umiera
Gniją w celach koledzy
Wolno się kręci powielacz

Drukujemy ulotki
O tym że jeszcze żyjemy Grozi nam za to wyrok
Dziesięciu lat więzienia

Gdzieś niedaleko
Patrol jednego z nas zatrzymał
Pijemy jego zdrowie
W więzieniu to mu się przyda

To było nam najbliższe, że będziemy walczyć do oporu i będziemy żyć w tej beznadziei, ale się nie poddamy. Wiem, że teraz to bardzo patetyczne, ale tak czuliśmy i nie ma się czego wstydzić. Bo byliśmy młodzi, nie musieliśmy kombinować. Nasi kumple powychodzili z internowania, wciąż słyszało się: byli u tego, przeszukanie u tamtego, jeszcze inny dostał wezwanie. To była nasza codzienność, ale i tak było super, bo wtedy każdy decydował sam za siebie, nie mieliśmy dylematów typu: co będzie, jak mnie zamkną, z czego się utrzyma rodzina. To zaczęło się pojawiać rok, dwa później.

14 grudnia 1983 r. dostałem polecenie, żeby jechać do BWA do Katowic. Umówiłem się z Dorotą, która mieszkała w akademiku, że spotkamy się i pojedziemy na Wujek złożyć kwiaty. Kupiliśmy suszki, takie, jak daje się na groby. Pod Krzyżem kordon milicjantów, zauważyłem naszego dzielnicowego z Ligoty, który dzielnie bronił dostępu. Myślę, że musiał się dobrze czuć w tej roli, bo na ogół studenci robili sobie z niego „jaja”, a tutaj mógł pokazać swoją władzę. Był 15 grudnia 1983 r., następnego dnia była druga rocznica mordu. „Przepraszam, chciałbym złożyć kwiaty”. „Nie ma takiej możliwości. Kwiaty składa się na grobach. To by uraziło rodziny”. 27 lat później słyszałem podobne bzdury na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, niestety były one mówione w wolnej Polsce.

Odszedłem kilka metrów i włożyłem suszki w płot. W momencie zajechała suka. „Te kwiatki to mamusi do wazonika, tutaj to jest zaśmiecanie”. Uznaliśmy, że trzeba się wynosić, milicjant odebrał jakąś informację przez radiotelefon: „Pani może iść, a pan pójdzie z nami, o męża proszę pytać po Nowym Roku”. „Suka” radośnie powiozła mnie w nieznane. Oczywiście tylko teoretycznie nieznane, bo przypuszczałem, że albo Miejska albo Wojewódzka Komenda MO - trafiłem na miejską. Lekki strach, ale tak naprawdę serce mi rosło - no to dołączam do tego szeregu gnębionych, walczących o Polskę. Do Powstańców, akowców, podziemia antykomunistycznego, o którym wiedziałem wtedy niewiele. Ale przede wszystkim do moich kumpli z NZS i Solidarności. To mój chrzest bojowy.
Przesłuchanie było prześmieszne, esbek tłumaczył mi, że montażysta (takie miałem wtedy stanowisko w BWA) pisze się przez „rz”. Kiedy mu wyjaśniłem pochodzenie słowa i pisownię, powiedział: „ja czasu na szkoły nie miałem, mnie ludowa ojczyzna postawiła na innym miejscu, dla mnie to od montera i tak będę pisał”. Potem trafiłem do celi. Wcześniej oddałem wszystko do depozytu, w tym rytualny pasek, co tyle razy widziałem na filmach. W celi sami kryminalni: jeden młodociany morderca, drugi jechał pijany samochodem i zabił człowieka, z czasem przybywali inni. Dopiero 16 grudnia zaczęli pojawiać się swoi, zgarnięci spod Wujka. W pewnym momencie drzwi się otworzyły i wszedł Jasiu - kumpel z roku. Powiedział, że widział Grześka Długiego, którego też zatrzymali.

Pod wieczór wywieźli nas na komendę dzielnicową na SDKPiL-u, czyli obecną ulicę Iłłakowiczówny. Tam była już chamówka, okno otwarte, brak materacy i po jednym kocu. Wyszedłem po 49 godzinach. Czułem, że jestem jednym z Nich, tych dziesiątek tysięcy poniżonych i bitych, o których pisał Herbert:

a Gniew twój bezsilny niech będzie jak morze
ilekroć usłyszysz głos poniżonych i bitych
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys
i nie przebaczaj zaiste nie w twojej mocy
przebaczać w imieniu tych których zdradzono o świcie

I tego się trzymajmy. Precz z komuną!!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Giganci zatruwają świat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera