Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przerażona swoją odwagą, wygrała z gwałcicielami

Grażyna Kuźnik
123RF
Policjanci w radiowozie uznali, że jest łatwą ofiarą. Jakaś sierota, żyje na łasce opieki, wyrzucona z domu. Kto się za nią ujmie? A niezły z niej kąsek. Porwali ją z ulicy i zgwałcili. Była kimś, kto starł ich na proch - pisze Grażyna Kuźnik

Dotąd nigdy nie zdarzyło się w Polsce, żeby Skarb Państwa płacił odszkodowanie za gwałt. Sąd Apelacyjny w Katowicach zmienił tę zasadę. Na rzecz zgwałconej przez dwóch tyskich policjantów dziewczyny zasądził zadośćuczynienie w wysokości 150 tys. zł. Wkrótce będzie gotowe uzasadnienie tego wyroku.

- To i tak nie wynagrodzi okropnej krzywdy, jaka spotkała ofiarę tego gwałtu - mówi sędzia Robert Kirejew. - Sąd Apelacyjny uznał, że za jej cierpienia należy się więcej, niż zasądziła to pierwsza instancja.

Kto się jak prowadzi

Skarb Państwa ponosi odpowiedzialność za błędy funkcjonariuszy policji. Ale jego pełnomocnikom nie mieściło się w głowie, że także za gwałt. Żądali oddalenia powództwa pod pretekstem, że dziewczyna rzekomo źle się prowadzi. Wynika z tego, że policjanci na służbie mogą decydować, która kobieta jest lekkich obyczajów, a wtedy współżycie z nią nigdy nie jest gwałtem.
Sąd Okręgowy nie podzielił tego zdania. Przyznał ofierze policjantów gwałcicieli kwotę 95 tys. złotych. Skarb Państwa odwołał się od tej decyzji.

- Po zbadaniu wszystkich okoliczności czynu oskarżonych policjantów, Sąd Apelacyjny zasądził na rzecz ich ofiary sumę jeszcze wyższą od poprzedniej, czyli 150 tys. zł - dodaje sędzia Robert Kirejew. - Uzasadnienie będzie można przeczytać na dostępnym dla każdego portalu orzeczeń sądów powszechnych. Publikacje są bez danych osobowych.

Skarb Państwa będzie płacić wspólnie z gwałcicielami. Ale ci niedawno wyszli z więzienia, z policji dawno zostali wyrzuceni, na razie nie pracują, są sporo po czterdziestce. Będą żyć z komornikiem za plecami. Stracili wszystko. Nie tak pewnie wyobrażali sobie koniec zabawy z dziewczyną, którą zgarnęli kiedyś z ulicy, sprzed budynku własnej komendy.

Ktoś to widział

Wersja policjantów: jest majowa noc 2003 roku, oni na patrolu. Ulicą w centrum miasta idzie dobrze znana im 19-latka, była podopieczna ośrodka wychowawczego w Radzionkowie, znana z tego, że daje za pieniądze, bo nie ma kasy, rodzina pozbyła się jej z domu. Zatacza się, ale jest w dobrym humorze. Chce od nich 50 zł za seks. Biorą ją do samochodu, mają piwo, kupują prezerwatywy i za jej zgodą zabawiają się z nią w lesie pod Kobiórem. Rozstają się bez urazy. Natalia opowiedziała "Dziennikowi Zachodniemu" inną historię. Wraca późnym wieczorem od koleżanki, zasiedziała się, niesie przepisane zeszyty. W szkole ostatnio nie szło jej najlepiej, musi nadgonić zaległości. Już czuła się bezpiecznie przed budynkiem Miejskiej Komendy Policji w Tychach. Nagle zatrzymuje się radiowóz. Dwóch policjantów zaczyna pytać, gdzie idzie, po co, dlaczego. Siłą wciągają ją do radiowozu, rzucają na tylne siedzenie. Słyszy, że jest pijana i trafi do izby wytrzeźwień.
Wszystko widzi świadek, o czym policjanci nie mają pojęcia. To właściciel sklepu spożywczego. Zna Natalię. Widzi, jak szarpie się z policjantami, nie chce z nimi iść, ale wtedy nie wierzy, że zrobią jej coś złego. To przecież "stróże prawa".

Natalia: - Policjanci nawet nie sprawdzili, czy piłam. A ja nie piję. Zatrzymali się na stacji benzynowej, kupili prezerwatywy. Wjechali do lasu i tam po kolei mi to zrobili. W mundurach, mieli broń. Bałam się, że będą strzelać. Krzyki, groźby. Kiedy mnie gwałcili, to odleciałam myślami. Obiecałam sobie, że jeśli przeżyję, to nie daruję. Dlatego mogłam zapamiętać, gdzie wyrzucili te prezerwatywy. Zabrałam je ukradkiem. Nie załamałam się, zachowałam rozsądek.

Napastnicy nie pomyśleli, że będzie w stanie o tym pamiętać. A to był ważny dowód. Kiedy zawiadomiła o gwałcie i o prezerwatywach, wywołała zdumienie. Badania potwierdziły, że wskazani policjanci z nich korzystali.

Dwóch świadków

Ale to nie było tak, że wzięła się w garść i hej do przodu, załatwię was. Ma za sobą depresję, dołki. Myślała o sobie, a kim ja jestem? Na kogo ja się porywam? Kto mnie obroni? Nie miała domu, same kłopoty w szkole, problem z bliskimi. Ledwo podrosła, a już jakby nikogo nie obchodziła.

Natalia: - Ojciec bardzo się zmienił, kiedy stracił pracę. Był nerwowy, bałam się go, a matka była od niego zależna, chorowała, nie mogła mi pomóc. Ja sobie też. Kiedy miałam 13 lat, ojciec wyrzucił mnie z domu.

Jak się wyrzuca dziecko z domu? Padał deszcz i było zimno. Coś przeskrobała. Ojciec kazał jej zabrać rzeczy i wynosić się, ale już. Matka milczała, więc Natalia wyszła. Chodziła po ulicach, nie wiedziała, co robić. W końcu poszła do izby dziecka. Trafiła stamtąd do pogotowia opiekuńczego, a potem do zakładu wychowawczego w Radzionkowie. Rodzicom to pasowało.

Kiedy skończyła 18 lat, musiała odejść z ośrodka w Radzionkowie. A jeszcze nie skończyła nauki. W końcu razem z ośrodkiem wyprosiła mieszkanie monitorowane przez MOPS w Tychach, w swoim rodzinnym mieście. Tej nocy wracała właśnie do tej kamienicy, może kilometr od budynku komendy policji. Cicha dzielnica, ludzie się znają. Dlatego rozpoznał ją też właściciel spożywczaka, gdy policjanci wciągali ją siłą do radiowozu. Natalia nie mogła uwierzyć, że ten pan ją wspiera, że zgodził się zeznawać.
Policjanci też znaleźli świadka. Barwnie opowiadał, jak to Natalia leżała na ulicy pijana, jak wpakowała się bez żadnej przemocy do samochodu policjantów. Jakiego? Świadek niepewnie, że do poloneza. A to była furgonetka. Już nie chciał igrać z prokuratorem i przyznał, że kumple tamtych namówili go do zeznań. Nic nie widział.

Koledzy gwałcicieli z tyskiej komendy nie odpuszczają. Zeznają, że Natalia proponowała im seks za pieniądze, że to prostytutka. Dziewczyna słucha z kamienną twarzą, ale przechodzi załamanie nerwowe, podobnie jak jej matka. Terapia, leki. Podnosi się z tego.

Jakieś dwie kobiety w obstawie osiłków straszą Natalię, że jeśli dalej będzie głupio gadać o gwałcie, to już po niej. I po tym jej świadku ze sklepu. Wymieniają jego nazwisko. Dziewczyna wyjeżdża z miasta, schronienia udziela jej kobieca organizacja. Właściciel sklepu też woli wyjechać, ale zeznań nie zmienia.

Wysoka cena

Obdukcja, świadek, prezerwatywy z DNA oskarżonych obciążają gwałcicieli. Wylatują z policji. Proces trwa latami, bo zmieniają się przepisy, sprawę przejmuje sąd okręgowy. Natalia pięć lat słucha, że jakaś flądra oskarża porządnych chłopaków, żonatych i dzieciatych. Takich, co to wzięli, bo się napraszała. Proces kończy się w 2008 roku. Policjanci dostają po dwa lata i osiem miesięcy więzienia. Dużo czy mało, nieważne. Pudło to dla nich zawodowy koniec.

Ale Natalia jeszcze z nimi nie skończyła. Skąd ma siły? Płacze, leczy się na nerwy w szpitalu, nie śpi. Jest przerażona własną odwagą, bierze kiedyś za dużo tabletek na sen. Organizm jej wysiada. Lekarze wykrywają arytmię serca. Tamci policjanci jej się śnią, ale bez twarzy. Dużo od niej starsi, jeden ma bliznę, brutalni. Stara się ich wyrzucić z pamięci, ale to wraca. Brud. Poniżenie.

Jeszcze raz idzie do sądu, tym razem po zadośćuczynienie. Za gwałt, zastraszanie, za fałszywych świadków, którzy przysięgają, że była prostytutką, alkoholiczką, zdzirą. Sąd stwierdza, że to nieprawda, nie ma na to ani jednego dowodu. I że nic nie usprawiedliwia gwałtu. Natalia wygrywa. Dwaj wieloletni policjanci, nagradzani, z dobrą opinią, pewni siebie, są teraz bankrutami. Do końca życia będą spłacać dług wobec swojej ofiary. Skarb Państwa im nie odpuści. Nie zapomną tej nocy.

- Bardzo cieszę się z wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach. To wielki sukces sprawiedliwości - mówi prof. Brunon Hołyst, kryminolog, pionier wiktymologii, nauki o ofiarach przestępstw. - Jest to także ostrzeżenie dla innych potencjalnych sprawców. Jeśli nie powstrzyma ich obawa przed więzieniem, to może ekonomia. Jestem pełen szacunku dla kobiety, która nie przestała walczyć i wytyczyła drogę innym pokrzywdzonym.


*Kutz: Autonomia okazała się oszustwem. Ślązakom należy się status mniejszości etnicznej [WYWIAD RZEKA]
*TYLKO W DZ: Niesamowite zdjęcia górników i kopalń z XIX w. Maxa Steckla
*Cygańskie wesele w Rudzie Śl. On - 21 lat, ona 16 lat. ZOBACZ ZDJĘCIA Z ZABAWY
*Serial Anna German [STRESZCZENIA ODCINKÓW]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!