Mecz Wisły Kraków z Górnikiem Zabrze wielkim widowiskiem nie był. Co prawda trener Marcin Brosz dostrzegł w nim spektakl trzymający w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty, ale cóż, takie już jego prawo, bo nie od dziś wiadomo, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Z perspektywy ławki na pewno wszystko wygląda inaczej niż w rzeczywistości, choćby dlatego, że mnożnik emocji jest z oczywistych względów nieporównywalnie większy niż z innej perspektywy.
Nad wszystkim tym można by spuścić zasłonę milczenia, jak nad zdecydowaną większością ekstraklasowych wydarzeń, gdyby nie jeden haczyk, a nawet hak. Wykryty przypadkowo, w pomeczowych statystykach, a potwierdzający mizerną jakość widowiska.
W oficjalnych raportach Ekstraklasy widnieją bowiem liczby, które poruszają wyobraźnię - 42 faule, 19 rzutów rożnych i 5 spalonych akcji. Każde z tych wydarzeń oznaczało przerwę w grze, a przecież nie ma w tym zestawieniu jeszcze danych dotyczących autów (poza 8 strzałami niecelnymi). Lekko licząc należy założyć, że piłka pozostawała poza grą przez co najmniej jedną trzecią całego spotkania, w którym sędzia ze względu na przekraczanie przepisów musiał zatrzymywać akcję średnio co 2 minuty i 15 sekund (!). Takie osiągnięcie zasługuje z pewnością na coś więcej niż wyświechtany slogan o meczu walki. Nowego określenia szukać trzeba chyba gdzieś w kierunku zapasów w kisielu...
Myślę, że nawet grany przez Mieczysława Czechowicza profesor-bimbrownik nie przypuszczał, że może być tak mało cukru w cukrze, a dokładniej piłki w piłce.
Nie przeocz
Zobacz koniecznie
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?