Reprezentacja Polski zabrała swoich kibiców na rollercoaster. Po kompletnej posłowackiej depresji wpadliśmy w pohiszpańską umiarkowaną euforię. Nagle okazało się, że Biało-Czerwoni potrafią kopać piłkę całkiem sensownie.
Pytania o tę metamorfozę będą się powtarzać aż do środowego starcia ze Szwecją, które będzie nie meczem o honor, jak powszechnie oczekiwano, a drugą odsłoną walki o wszystko. Te nadchodzące dni będą jednak zdecydowanie przyjemniejsze niż poprzedzający je tydzień.
Kluczowa kwestia związana jest z samym Paulo Sousą. Czy Portugalczyk wreszcie dogonił czas, który gonił od pierwszego dnia pracy? Ten pościg było wszak widać i w meczach towarzyskich, i w starciu inaugurującym Euro 2020. Wtedy, gdy selekcjoner na odprawach i meczach mówił rzeczy oczywiste, które jednak ginęły gdzieś w drodze do reprezentacyjnych odbiorców.
W spotkaniu z Hiszpanią ten przekaz przeszedł z poziomu manualnego na intuicyjny. Były błędy, były problemy, pojawiał się chaos, ale całość miała - po raz pierwszy od miesięcy - widoczny sens. I fakt, że starczyło go na bezcenny punkt w takich właśnie okolicznościach, gdy wszyscy liderzy z Robertem Lewandowskim, Kamilem Glikiem i Wojciechem Szczęsnym, wreszcie zrobili różnicę, napawa dodatkowym optymizmem.
Dzięki temu kibicowska dusza znów może się cieszyć i czekać. Zwłaszcza, że w przeciwieństwie do Hiszpanów akurat Szwedzi o tradycji polskiej husarii wiedzą całkiem sporo.
Nie przeocz
Zobacz koniecznie
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?