Jest taka polska komedia z 1966 roku „Kochajmy syrenki”. W skrócie chodzi o to, że w środku lata na Mazurach rywalizują ze sobą dwie grupy organizujące w miasteczkach i ośrodkach wczasowych wydarzenia, powiedzmy, artystyczne, czyli znane i dzisiaj wakacyjne chałturnictwo. Obsada aktorska znakomita i historyjka zabawna, jak to w tamtych czasach w polskim kinie bywało.
Fabuła, dość dawno oglądana, przypomniała mi się w kontekście... współczesnego polskiego boksu zawodowego, a konkretnie „gali”, na której niedawno wystąpił Artur Szpilka. Z wieści, jakie do mnie dotarły, wynika, że miasto Sosnowiec wydarzenie to hojnie dosponsorowało. W zamian kibice i telewidzowie otrzymali zakalec podawany przez ringowych kelnerów, zdecydowana większość walk zakończyła się w pierwszej rundzie, telewizja wypełniając czas przypominała w całości wcześniejsze pojedynki gwiazdy wieczoru, a rywalem Szpilki okazał się emerytowany pięściarz, obecnie włoski miejski radny, który na chwilę wstał od biurka, by dorobić przed świętami.
Skojarzenie ze wspomnianym na wstępie filmem było więc oczywiste, zwłaszcza, że grupa organizująca ten show ubiegła konkurencję, która ostatecznie przeniosła swoją galę (stojącą na dużo wyższym poziomie emocji) z nieskłonnej do dopłacania za postawienie ringu w jej hali Dąbrowy Górniczej do Radomia.
Zobaczcie koniecznie
Ten wyścig trwa już od dłuższego czasu. Promotorzy - niczym filmowi Jan Koszajtis (Janusz Kłosiński) i Zenon Pimonow (Wojciech Rajewski) - jeżdżą po miastach oferując firmowane przez siebie spektakle, w zamian za przychylność rozdają urzędnikom darmowe zaproszenia, a w programach umieszczają artystów, których nazwiska miały szansę obić się o uszy obecnych odpowiedników kierowników dawnych domów kultury. Kto pierwszy, ten lepszy, byle wciągnąć w tę grę telewizję (swoją drogą na miejscu TVP za wieczór ze Szpilką pokazałbym grupie co najmniej żółtą kartkę), a wtedy kibice, którzy uczciwie kupią bilet, stają się już tylko bonusem i tylko od zwykłej moralności menedżerów zależy czy dostaną towar chociażby przeciętny. Warto przypomnieć, że na sosnowiecką imprezę wejściówki, w słonej cenie, sprzedawano na długo przed tym, jak przedstawiono rywala Szpilki. Majstersztyk marketingu, nieprawdaż? Trudno się zresztą oprzeć wrażeniu, że wspomniana przyzwoitość rzeczywiście funkcjonuje już tylko po jednej ze stron tej gry. Pytanie - na jak długo starczy zapału, by się takiej formuły trzymać, zamiast organizować zwykłe skoki na kasę, nokautujące przede wszystkim widzów oszołomionych tym, jak po raz kolejny dali się nabrać.
Pewne jest jedno: boks, który został przykryty czapką przez federacje MMA, nie potrafi się w obecnej rzeczywistości odnaleźć. Na razie główni promotorzy szczypią się jedynie na Twitterze, ale warto pamiętać, że we wspomnianym filmie jedna z grup z desperacji porwała gwiazdę konkurencji Seweryna Paterę (Czesław Wołłejko). Pięściarze powinni więc uważnie oglądać się za plecy...
Nie przegapcie
Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?