Recenzja książki "Skarb pana Isakowitza"

Danny Wattin jest szwedzkim pisarzem pochodzenia żydowskiego. Jego rodzina ma korzenie w Polsce i Niemczech. Ale on sam niewiele wie o swoich dziadkach i pradziadkach, bo albo już dawno nie żyją albo nigdy nie chcieli opowiadać, co spotkało ich w Niemczech, gdy do władzy doszli naziści.

Wiadomo było, że rodzina miała przed wojną sklep z konfekcją w niemieckim Marienwerder. Dziś jest to polski Kwidzyn. W rodzinie przetrwała informacja, że pradziadek Hermann Isakowitz zakopał w swoim ogródku skarb. I nikt z tą informacją przez lata nic nie robił, dopóki nie dowiedział się o niej siedmioletni Leo, syn Danny'ego Wattina. - To trzeba odnaleźć ten skarb - powiedział chłopczyk. A Danny zakapował, że to jest przecież genialny pomysł. Do Polski wyruszyli we trójkę - Danny, jego syn Leo oraz ojciec Gunnar. Danny ma nadzieję, że wreszcie skończy książkę o swojej rodzinie.

Czasami obecność trzech mężczyzn w jednym samochodzie była nie do zniesienia. Danny z Gunnarem kochają się, ale kompletnie nie potrafią się czasami dogadać. Wizja odkrycia skarbu każe im jednak zacisnąć zęby. Czy odnaleźli skarb? Warto sprawdzić, bo z tej podróży na pewno wrócili bogatsi.

Pewnie niektórym Czytelnikom nasuną się skojarzenia z filmem "Mój rower" Piotra Trzaskalskiego, gdzie dziadek, syn i ojciec mieszkający w różnych częściach Europy wyruszają w poszukiwaniu babci. I książkę, i film - polecam.

*Wybieramy Dziewczynę Lata 2015 ZGŁOŚ SIĘ i ZAGŁOSUJ NA KANDYDATKĘ
*Burza na Śląsku i Zagłębiu. Skutki nawałnic są potworne ZDJĘCIA + WIDEO
*Przepis na leczo SPRAWDZONY I NAJSZYBSZY
*Ceny żywności mamy najniższe w Europie SPRAWDŹ PORÓWNANIE
*Katowice stają się centrum IT w Polsce. Ile można zarobić?
*Zoo w Chorzowie od kuchni. Tego nie zobaczysz w czasie zwiedzania ZDJĘCIA I WIDEO