Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Biedroń w wywiadzie dla DZ. Czy będzie dążył do likwidacji kopalń? Co myśli o uznaniu dla języka śląskiego? Zapytaliśmy go

Bartosz Wojsa
Bartosz Wojsa
Robert Biedroń, lider partii Wiosna i kandydat Lewicy na prezydenta, w redakcji Dziennika Zachodniego w Katowicach
Robert Biedroń, lider partii Wiosna i kandydat Lewicy na prezydenta, w redakcji Dziennika Zachodniego w Katowicach Arkadiusz Gola
Z Robertem Biedroniem, liderem partii Wiosna i kandydatem Lewicy na prezydenta, spotkaliśmy się w redakcji Dziennika Zachodniego w Katowicach, by porozmawiać o jego programie wyborczym, poglądach i spojrzeniu na województwo śląskie. Czy będzie dążył do likwidacji kopalń? Co myśli o uznaniu dla języka śląskiego? Jak chce przekonać do siebie mieszkańców naszego regionu? To zaledwie niektóre z pytań, które mu zadaliśmy. Rozmowę przeprowadził Bartosz Wojsa.

Boi się pan koronawirusa?
To nie jest kwestia strachu, tylko poczucia, że wszystko jest pod kontrolą. Chcę mieć poczucie bezpieczeństwa, tak jak wszyscy w naszym kraju. Uważam, że szczególnie ze strony polityków powinniśmy otrzymywać jasne sygnały spokoju i apele o zachowanie rozsądku. Oczekuję też jak najwięcej informacji od rządu w tej sytuacji. Brakuje prezydenta Andrzeja Dudy w tym wszystkim. Widać, że panicznie boi się zwołania Rady Bezpieczeństwa Narodowego i spotkania z opozycją, która ma przecież prawo do informacji. Byłem kilka dni temu w kilku miejscach w woj. śląskim, odwiedziłem między innymi Pyskowice, Dąbrowę Górniczą czy Będzin i rozmawiałem z mieszkańcami tych miast, którzy mówią, że czują się spokojnie. Ich zdaniem koronawirus nie jest tak dużym zagrożeniem, jak niektórzy próbują im wmówić i myślę, że właśnie najważniejsze jest teraz to, żeby nie panikować. Część opozycji nie wytrzymała tej presji i uległa panice, pisząc różne rzeczy w mediach społecznościowych, jak pamiętny tweet mojej kontrkandydatki z Platformy Obywatelskiej. Tymczasem najważniejsze jest to, żeby zachować spokój.

Państwo jest dobrze przygotowane na ewentualną epidemię w kraju?
Nie wiem tego. Nikt tego nie wie, ponieważ informacje, które otrzymaliśmy podczas ostatniego posiedzenia Sejmu, na którym byłem, są niewystarczające. Pytań było więcej niż odpowiedzi, a po minie prezydenta Dudy wnioskuję, że chyba nie był zadowolony z informacji przedstawionych przez ministra zdrowia. Prezydent nie zabrał zresztą głosu, co ma znaczenie symboliczne, że do końca nie czuł się pewnie, nie czuł się odpowiednio poinformowany po wystąpieniu ministra. Wydaje mi się, że dobrze byłoby znaleźć taką formułę, w której opozycja i reszta zainteresowanych na bieżąco otrzymywałaby informacje w tej sprawie. Tym narzędziem jest na pewno wspomniana już przeze mnie Rada Bezpieczeństwa Narodowego. Instrument rady nie jest wykorzystywany przez prezydenta z obawy, jak się domyślam, że opozycja mogłaby próbować krytycznym okiem patrzeć na niewystarczające działania prezydenta czy innych służb państwowych. Dla mnie to jest sytuacja niezrozumiała. Prezydent, który boi się opozycji i obywateli, nie jest silnym prezydentem, który kontroluje sytuację i koordynuje działania. Nie jest mężem stanu, który potrafi zmobilizować ludzi w sytuacjach zagrożenia. To bardzo rozczarowujące.

Mówi pan, że opozycja uległa histerii, a tymczasem w mediach krążyła pańska wypowiedź dotycząca podróży do Chin mimo epidemii. Później precyzował pan, że chodziło o część wsi Studzionka w woj. śląskim o nazwie „Chiny”. Chciał pan rozluźnić atmosferę?
To była klasyczna kaczka dziennikarska, którą szybko zdementowałem. Mam teraz bardzo intensywną kampanię, każdego dnia odwiedzam po 4-5 powiatów w Polsce, teraz jestem na Śląsku i spotykam się z ludźmi. Nie do pomyślenia byłby taki wyjazd. Na całe szczęście ta informacja szybko została sprostowana. Ważne, żebyśmy byli dziś wśród ludzi, zachęcali do tego, by na spokojnie podchodzili do tej sprawy, ale pokazywali również swoją postawą, że nie należy wzniecać paniki. Trzeba uczyć odpowiednich zachowań, choćby tych związanych z zachowaniem podstawowych zasad higieny, która jest teraz bardzo ważna. Spotykam się z moim sztabem każdego dnia, by analizować tę sytuację i jeśli będzie taka potrzeba, żeby np. nie organizować spotkań masowych, to je odwołamy. Jeżeli będą sygnały, żeby wstrzymać się z kampanią i wyjazdami, dostosujemy się. Najważniejsze jest bezpieczeństwo nas wszystkich.

Kampania prezydencka się rozkręca, a pański kontrkandydat atakuje w dość nietypowy sposób... Dlaczego usunął pan ze znajomych na Facebooku doradcę Szymona Hołowni?
Wydaje mi się trochę bez sensu, że Szymon Hołownia zajmuje się plotkami tego typu i publikuje takie rzeczy. To nie jest wyścig na najciekawszą anegdotkę, tutaj kandydujemy na najważniejszy urząd w tym kraju. Nie chciałbym schodzić do takiego poziomu i nie dam się wciągnąć w komentowanie kroniki towarzyskiej. W polityce trzeba trzeba trzymać poziom, nie ma po co stosować tanich chwytów. To są wybory prezydenckie, a nie wybory szefa portalu plotkarskiego. Jesteśmy tu po to, żeby rozmawiać z Polkami i Polakami na temat tego, jaka to powinna być prezydentura, jaka powinna być przyszłość Polski. Odpuśćmy sobie szkolne plotki.

Skoro o powadze mowa, to zwróćmy się do tych poważnych tematów. Jak zamierza przekonać pan górników na Śląsku do tego, że muszą zrezygnować z węgla na rzecz zielonej energii?
W Unii Europejskiej powstał największy w historii tej wspólnoty projekt dający szansę między innymi takim krajom jak Polska, szczególnie woj. śląskiemu, na wielki skok cywilizacyjny. To Nowy Zielony Ład i powiązany z nim Fundusz Sprawiedliwej Transformacji. Te dwa wielkie projekty UE to szansa na to, żeby Śląsk w sposób sprawiedliwy mógł przejść z ery węgla do ery nowoczesnych technologii związanych z ekologią. W sposób sprawiedliwy, czyli bez strat dla mieszkańców - a nawet z zyskami! Niestety polski rząd z tych negocjacji na własne życzenie się wypisał, nie chcąc przyjąć celu neutralności klimatycznej do 2050 roku. Poprzez takie działania Polki i Polacy tracą realne, duże pieniądze finansowych, które poszłyby na ich nowe miejsca pracy, pensje i rozwój całych regionów.

Posłużyłyby także do tego, by w sposób zrównoważony i rozsądny, powoli, ale konsekwentnie odchodzić od węgla. Po to, żebyśmy nie mieli w Polsce powtarzającej się suszy, 45 tys. ludzi w Polsce nie umierało z powodu smogu tylko dlatego, że politycy nie mają odwagi podjąć potrzebnych i koniecznych decyzji. Kolejne 100 tys. osób umiera każdego roku w Polsce z powodu raka, który jest częściową konsekwencją także środowiska, w jakim żyją, powietrza, którym oddychają. Potrzebna jest rozsądna zmiana. Nie rozumiem polityki rządu PiS. Kiedy na Śląsku zalega 5 mln ton węgla, rząd sprowadza 13,5 mln ton węgla z Rosji. Przecież pieniądze, które za to płacimy wspierają antypolską propagandę Putina. Rząd PiS mówi, że nie będzie zamykał kopalni, a każdego roku te kopalnie są wygaszane, górnicy są zwalniani. PiS okłamał górników, mówiąc, że będzie stabilność zatrudnienia, bo jej nie ma. PiS mówił, że węgiel będzie wydobywany tak samo, jak był wydobywany w latach 70., 80. czy 90., a tak nie jest. PiS zamyka kopalnie i nie daje alternatywy dzieciom górników, a samym górnikom nie daje również zabezpieczenia na przyszłość. Jako polityk myślący o przyszłości kolejnych pokoleń, mówię: trzeba to zmienić. Tym planem jest Nowy Zielony Ład i Fundusz Sprawiedliwej Transformacji. Pieniądze, które mogą trafić na Śląsk pomogą kolejnym pokoleniom planować swoją stabilną przyszłość, jeśli chodzi o pracę, życie, dobre powietrze dla Śląska, dobrostan życia i rozwój tego regionu.

Ale kopalnie będą likwidowane, jeśli wygra pan wybory?
Jeśli wygram wybory, będę dążył do tego, żeby przede wszystkim mieszkańcy woj. śląskiego mieli poczucie, że żyją w regionie dobrobytu i mają zabezpieczoną przyszłość.

To znaczy?
To znaczy, że powinny powstawać nowe technologie, coraz mocniejsze alternatywy dla tradycyjnego źródła paliwa, jakim jest węgiel, po to, żeby kolejne pokolenia rodzin górniczych miały alternatywę, a górnicy nie byli nagle zaskakiwani zwolnieniami. Wiemy dobrze, że dziś ci górnicy, którzy pracują w kopalniach wkrótce będą przechodzili na emerytury, a kopalnie będą w naturalny sposób wygaszane. To historia, która sama powoli będzie się kończyła. Coś trzeba z tym zrobić, dać tym ludziom alternatywę, zabezpieczyć przyszłość pracy i ta przyszłość może powstać dzięki funduszom Unii Europejskiej. Innowacyjność, nowe sektory zatrudnienia, alternatywne dla górnictwa sektory, które mogą powstawać. Na to są pieniądze w UE, ale rząd PiS dobrowolnie się z nich wypisuje. To jest dla mnie niezrozumiałe.

W wyborach parlamentarnych PiS w woj. śląskim zyskało prawie 50 proc. poparcia. Jak chce pan przekonać ludzi po drugiej stronie barykady do swoich poglądów?
PiS oszukał tych ludzi, mówiąc im, że kopalnie będą się rozwijały, a ludzie nie będą zwalniani – jest wręcz przeciwnie. Górnicy wychodzą blokować tory z importowanym węglem, protestują, podejmują kolejne strajki na kopalniach. 5 mln ton węgla leży na śląskich hałdach, czekając, aż rząd je wykupi, a tymczasem PiS woli kupować węgiel od Putina. Spójrzmy też na sprawy socjalne – co z tego, że PiS dał ludziom 500 plus, skoro dziś w portfelu mają oni „600 minus”? Wystarczy pójść do dowolnego sklepu czy na bazarek, żeby zobaczyć, jak ceny rosną w niespotykanej dotąd skali.

Czyli w przypadku wygranej, będzie pan dążył do likwidacji 500 plus i reszty programów socjalnych wprowadzonych przez PiS?
Nie będę dążył do likwidacji, przestańmy powtarzać propagandę PiS. Byłem wielkim zwolennikiem planu premiera Mateusza Morawieckiego i programu 500 plus jako były prezydent Słupska, ale okazało się, że te wszystkie rzeczy, które PiS obiecywał – dziś jest nam odbierana. Mamy szalejącą inflację, która powoduje, że ceny rosną, oszczędności Polaków się zmniejszają. Państwo, które PiS nam obiecał, dziś bankrutuje. Ci, którzy głosowali na PiS są dziś rozczarowani, ponieważ zostali oszukani przez rządzących. Alternatywą jest oczywiście Lewica, która jest prospołeczna, ale nie jest populistyczna. Uważam, że musimy stworzyć dobre usługi publiczne. Ludzie będą nas oceniali po tym, jak funkcjonuje szkoła, mały szpital miejski, żłobek i przedszkole, po tym, jakie mamy drogi, jak działają lokalne biznesy i ile zostanie nam w kieszeni pieniędzy, gdy zapłacimy za rachunki i zrobimy zakupy. Jako kandydat na prezydenta nie będę dobry w budowaniu pomników czy kościołów, ale będę dobrym gospodarzem, będę dbał o każdego człowieka i o to, żeby miał po co żyć. Chcę żeby żaden nikt nie został z tyłu. Chociażby moje inicjatywy dotyczące renty wdowiej czy emerytur stażowych są niezwykle istotne, szczególnie tutaj, na Śląsku.

Na czym te inicjatywy polegają?
Minimalna emerytura miałaby wynosić 1600 zł miesięcznie. Dziś w Polsce ponad pół miliona osób dostaje emeryturę mniejszą niż tysiąc złotych. To jest emerytura, za którą nie da się żyć. To jest ubóstwo społeczne, ekonomiczne i kulturowe. To dotyczy również renty, która powinna zostać podniesiona do poziomu 1600 zł. Tak, żeby ludzie mieli poczucie stabilności. Rządy doprowadziły do tego, że największym marzeniem emerytów jest przeżyć do końca miesiąca, zrealizować receptę na drogie leki czy kupić nowy tapczan. To jest państwo pogardy, które z drugiej strony stać na to, by dać 2 miliardy złotych na media publiczne. To państwo nie jest sprawiedliwe, ono często gardzi ludźmi, którzy – jestem pewien – zasługują na godne życie w dobrym standardzie.

Skoro wywołał pan temat służby zdrowia, zostańmy przy nim. Jeden z pańskich pomysłów to wprowadzenie zasady: „żaden lek na receptę nie będzie kosztował więcej niż 5 zł”. Jak zamierza pan ten pomysł sfinansować?
Przede wszystkim będzie on finansowany z tych wszystkich nowych podatków, które dziś PiS ściąga z nas – podatek cukrowy, zapowiadany podatek cyfrowy. To są ogromne pieniądze, które zamiast przeznaczać np. na telewizję publiczną, można by przeznaczyć na dofinansowanie leków dla najbardziej potrzebujących. To nie jest „cudowny pomysł Biedronia”, coś, co zostało przeze mnie wymyślone. To jest pomysł funkcjonujący w wielu krajach na świecie, w tym w Europie, który sprawia, że ci najbardziej potrzebujący dostają ogromne wsparcie od państwa. Na targowisku w Pyskowicach jedna z pań opowiadała mi, że każdego miesiąca musi wybierać: zrealizować receptę na 500 zł, czy kupować przyzwoitej jakości jedzenie. To nie jest godne życie. Ludzie muszą mieć poczucie, że państwo dba o ich zdrowie i godność. Byłem kiedyś dobrym gospodarzem Słupska, chcę być dobrym gospodarzem Polski. Pochylę się nad tymi najbardziej potrzebującymi ludźmi. Jeżeli będę miał do wyboru wsparcie 24 tys. katechetów zatrudnionych w Polsce, czy zatrudnienie większej ilości psychiatrów i psychologów w polskich szkołach, zawsze stanę po tej drugiej stronie. Dziś takich specjalistów w Polsce, którzy mogą pomóc dzieciom, jest tylko 400. Kościół katolicki jest na tyle bogaty, że sam się utrzyma. A finansowanie go w państwie, w którym brakuje pieniędzy na wiele rzeczy, w tym na służbę zdrowia, jest niewłaściwe. Obecna władza dokonuje wyborów, które nie służą Polkom i Polakom. Służą tylko tym, którzy noszą legitymację PiS, a chciałbym, żeby służyły każdemu z nas.

Problem ze służbą zdrowia to nie tylko kosztowne leki, ale również brak lekarzy, pielęgniarek, specjalistów. Co zrobić, by zmienić tę sytuację?
Za darmo tego nie zrobimy. Trzeba dofinansować odpowiednio służbę zdrowia, innego wyjścia nie ma. Należy przenieść środki z innych dziedzin, np. z finansowania kościoła, na dofinansowanie służby zdrowia. Zapaść w tej sferze polega na tym, że nie ma w niej pieniędzy. To zniechęca lekarzy i pielęgniarki do tego, żeby zostawali w Polsce, bo zarobki tutaj są niskie, a szpitale nie mają nawet dość pieniędzy, żeby odpowiednio dużo ich zatrudnić. Rzeczywistość wielu miast i uczelni w kraju jest taka, że osoby na wydziałach pielęgniarskich za dnia studiują, a wieczorem uczą się języka norweskiego, by po studiach wyjechać z Polski. Tak nie może być, tak nie musi być. Gdybyśmy zadbali o prestiż tego zawodu, sytuacja by się zmieniła. Powinien on polegać na tym, że pielęgniarki będą mogły liczyć na godne płace, tak samo jak położne, które często muszą pracować na trzech etatach: po pierwsze dlatego, że na jednym etacie mają zbyt niskie wynagrodzenie, a po drugie dlatego, że w małych miejscowościach brakuje położnych i gdyby nie ich poświęcenie, nie byłoby komu pracować. Spotykam się również z ratownikami medycznymi, którzy pracują po 300-400 godzin miesięcznie. To jest szaleństwo. Muszą ratować ludzkie życie, a sami są ledwo żywi. Ponadto składy zespołów ratowniczych zmniejsza się do dwóch osób: to nie gwarantuje bezpieczeństwa ratownictwa, na co wskazują sami zainteresowani. Finansowanie służby zdrowia w Polsce jest najniższe w Unii Europejskiej po Rumunii. Czy chcemy rywalizować w tym zakresie z Rumunią? Czy raczej z Francją czy Niemcami? Myślę, że chcielibyśmy porównywać się do tych, którzy mają najwyższe standardy opieki medycznej. Ja o to zadbam, przenosząc środki choćby z finansowania mediów publicznych, IPN-u, Polskiej Fundacji Narodowej czy finansowania kościoła, który i tak jest już bogaty. Uratowałem piąte najbardziej zadłużone miasto w Polsce od bankructwa. W Słupsku mieliśmy nóż na gardle, mieliśmy mieć program naprawczy, ale ostatecznie udało się tego uniknąć. Służbę zdrowia też uratuję, bo po prostu wiem, jak pracować.

Rozumiem, że pańskim zdaniem należy rozdzielić państwo od kościoła?
Od zawsze tak uważałem. W tych wyborach mamy kandydatów przede wszystkim prawicowych. Ja jestem jedynym kandydatem postępowym, który w tych sprawach mówi jasno, nie kluczy i nie kręci. Musimy rozdzielić państwo od kościoła. Ten rozdział jest nie tylko standardem cywilizacyjnym. Nas po prostu nie stać na utrzymanie i tak bogatego kościoła katolickiego. Musimy uporządkować wiele kwestii dotyczących finansowania kościoła, nauczania religii w szkołach, funduszu kościelnego, podatków, których księża nie płacą w sprawiedliwy sposób. Jeżeli w Będzinie proboszcz parafii płaci proporcjonalnie kilkanaście razy mniejszy podatek niż ktoś, kto prowadzi warsztat samochodowy czy salon fryzjerski, to jest to niesprawiedliwość. Pilnowałem tego w Słupsku i to imponowało w całej Polsce, więc będę tego pilnował również jako prezydent RP. W konstytucji umówiliśmy się na rozdział państwa od kościoła i tego trzeba pilnować.

W kontrze do programu Mieszkanie Plus, proponuje pan „milion tanich mieszkań na wynajem w latach 2021-2031”. Kto mógłby się o nie ubiegać?
Zapaść mieszkalnictwa jest widoczna na wyciągnięcie ręki. Najczęściej spotykanym problemem, jeśli chodzi o interwencje samorządów, jest kwestia polityki mieszkaniowej: brak mieszkań, fatalne warunki. 3 miliony Polaków czekają na dach nad głową. Reguła, o której mówił prezydent Komorowski z Platformy Obywatelskiej pt. „zmień pracę, weź kredyt”, nie działa. Ludzie zmienią pracę i okazuje się ona tak samo nisko płatna, na podobnych warunkach, a własne mieszkanie jest tak drogie, że znajduje się poza zasięgiem większości normalnych ludzi. Ludzie nie mają pieniędzy na wkład własny, nie mają zdolności kredytowej. Państwo musi im pomóc, tworząc państwowe przedsiębiorstwo, które będzie koordynowało budowę tanich mieszkań na wynajem. Jak to sfinansować? Można podjąć współpracę z samorządami, które czekają na dobry program w tym zakresie – Mieszkanie Plus nie wypaliło. Z obiecywanych setek tysięcy w ponad cztery lata wybudowali 900 mieszkań. To żart. PiS sam ukrywa ten program i nie pokazuje statystyk, bo one są marne, mizerne. Państwo z roku na rok przeznacza coraz mniejsze środki na powszechne budownictwo mieszkaniowe i to musi się zmienić. Ceny najmu muszą być z kolei konkurencje i wydaje mi się, że atrakcyjny dziś system podobny do TBS-u, to jest dobra droga. System ten powinien zostać jednak zmodyfikowany w taki sposób, aby dostęp do mieszkań był łatwiejszy.

Na pańskiej oficjalnej stronie internetowej, wśród punktów programu wyborczego nie ma ani słowa o walce o równe prawa dla osób związanych ze społecznością LGBT. Dlaczego?
Cieszę się, że zwrócił pan na to uwagę, bo to bardzo ważna kwestia – zwłaszcza, że w Polsce powstają kolejne „strefy wolne od LGBT”. Były prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama zapytany kiedyś przez dziennikarzy o to, czemu nie mówi ciągle o prawach osób czarnoskórych, odpowiedział: „look at me” (z ang. „spójrz na mnie”). Wystarczy na mnie spojrzeć. Całym swoim życiem zaświadczam o tym, że walczę o te sprawy. Dziś ta kwestia pokazuje, że władza gardzi ludźmi – nie tylko osobami ze społeczności LGBT, ona gardzi wieloma innymi grupami społecznymi, także na Śląsku. Jestem od dawna zaangażowany w kwestie związane z uznaniem kultury śląskiej i języka śląskiego. Mamy zresztą świetnych parlamentarzystów, którzy w polskim i europejskim parlamencie walczą o te sprawy. Dla mnie to kwestie fundamentalne: prawa człowieka. Mówię tutaj jasno: równość dla wszystkich, we wszystkich sprawach. Ślązacy muszą mieć równe prawa, jeśli chodzi o korzystanie z kultury i języka, wierzący i niewierzący muszą mieć równe prawa, mniejszości i większości muszą mieć równe prawa, kobiety i mężczyźni muszą być równi. To standard cywilizacyjny w Europie, na świecie. Nie da się iść w innym kierunku. Jeśli zaczniemy to robić, będziemy dryfować w stronę Białorusi czy Rosji, a chyba nikt tego nie chce.

Po ostatniej konwencji Lewicy pojawiło się w sieci mnóstwo komentarzy wskazujących na to, że to Włodzimierz Czarzasty, wybrany w wyborach z Sosnowca, przyćmił pozostałych przedstawicieli partii, w tym pana. Pojawiły się nawet głosy, że to może on powinien być kandydatem na prezydenta. Co pan na to?
Cieszę się. To pokazuje, jaką świetną drużyną jesteśmy. Jeżeli ludzie coraz częściej dostrzegają trzech liderów naszej nowej siły politycznej, to lepiej dla nas. Dziś jesteśmy trzecią siłą polityczną w kraju, choć jeszcze rok temu w ogóle nas nie było i nikt nie przypuszczał, że w naszej koalicji będziemy mieli wspólnego kandydata na prezydenta. To pokazuje, że nie brakuje u nas dobrych polityków. Włodzimierz zrobił super wynik w Sosnowcu, świetnie poradził sobie tam również poseł Rafał Adamczyk. Jesteśmy alternatywą dla prawicy, która rządzi w Polsce nieprzerwanie od 15 lat. Czuję, że nadchodzi czas lewicy – dla tych wszystkich, którzy myślą o wspólnocie, którzy chcą powiedzieć „do widzenia” cywilizacji pogardy reprezentowanej przez polską prawicę i powiedzieć „dzień dobry” cywilizacji godności reprezentowanej przez nas.

A dlaczego w tej trójce muszkieterów Biedroń, Czarzasty, Zandberg - w najważniejszej partii lewicowej - nie znalazło się miejsce dla kobiety? Opozycja wciąż to państwu wytyka.
To nasza trójka była liderami swoich partii, więc staliśmy się naturalnie liderami tej współpracy. Nie ma wśród nas kobiety, ale przypominam, że wicemarszałkinią senatu została wiceprezeska Wiosny, Gabriela Morawska-Stanecka. Wiosna wprowadziła proporcjonalnie najwięcej kobiet do Sejmu i Senatu. Mamy świetne i popularne posłanki, to zresztą widać we wszystkich mediach. Ale trzeba też pamiętać o tym, że lata wykluczenia kobiet robią swoje. To jest proces, który musi trwać, a który my chcemy przyśpieszyć. Jestem jedynym kandydatem, który mówi jasno i wyraźnie, jeśli chodzi o kwestie związane z kobietami: z jednej bezpieczne przerywanie ciąży, środki antykoncepcyjne, pigułka „dzień po”. A z drugiej - sprawiedliwe płace i sprawiedliwe traktowanie w miejscu pracy. To prawica doprowadziła do piekła kobiet, z którym mamy do czynienia. To trzeba zmienić i tylko lewica jest w tych kwestiach wiarygodna.

Załóżmy, że dochodzi do drugiej tury w wyborach prezydenckich. Kto się w niej znajdzie?
Robert Biedroń.

I?
Niekoniecznie Duda. Jeżeli będzie on popełniał te błędy, które popełnia, to poparcie dla niego będzie spadać. Te wybory są najbardziej nieprzewidywalne, ponieważ ich dynamika zmienia się bardzo szybko. Pamiętam ostatnie wybory, kiedy na tydzień przed głosowaniem jeden z tygodników zrobił okładkę z ogromnym Bronisławem Komorowskim i tytułem: „zwycięża w pierwszej turze, ma 67 proc. poparcia”. Wiemy, jak to się skończyło. Mam poczucie, że jesteśmy w podobnej sytuacji, w której wszystko może się wydarzyć. Zostały ponad dwa miesiące tej kampanii. Prezydent Duda jest zagubiony i chyba osamotniony, jeśli chodzi o wsparcie PiS. Dlatego musiał niedawno zwołać pilne posiedzenie klubu, żeby mu pomogli. My, jako lewica, idziemy do przodu. Mamy mocną, 3. pozycję na Śląsku, za co bardzo dziękuję. Ale są też regiony, jak Dolny Śląsk, gdzie różnica między mną a kontrkandydatką wynosi 2 punkty procentowe. Będę robił wszystko, żeby zwiększać to poparcie, po prostu pracując.

Rozmawiał: Bartosz Wojsa

Nie przegap

Zobacz koniecznie

Bądź na bieżąco i obserwuj

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera