Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rocznica MTK: Hala nadawała się do rozbiórki już cztery lata przed katastrofą? Tak mówią biegli

Teresa Semik
Jedyna osoba, która poniosła dotąd odpowiedzialność za to, co działo się w zawalonej hali, to koordynator techniczny, Piotr I. W dniu targów gołębi nie polecił otworzyć drzwi ewakuacyjnych. na zdrowiu. Na szczęście nikt z tego powodu nie ucierpiał. Piotr I. dobrowolnie poddał się karze i został skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu. Pozostałych 11 oskarżonych nie przyznawało się do zarzutów ani w śledztwie, ani w czasie procesu toczącego się wciąż przed Sądem Okręgowym w Katowicach.

Zdaniem prokuratora Emila Melki, który przygotował akt oskarżenia, do katastrofy budowlanej nie doszło z jednego konkretnego powodu. Na tę tragedię złożyła się suma błędów i zaniedbań projektantów, użytkowników, wykonawców, inspektorów budowlanych. Każdy z nich w latach 2000-2006 mógł nieszczęściu zapobiec, ale tego nie uczynił.

Konstruktorzy zastosowali błędne rozwiązania techniczne, a projekt budowlany znacznie różnił się od wykonawczego. Zaprojektowana przez nich konstrukcja nośna hali ugięła się już w trakcie budowy w 2000 roku. Wykonawca mówił o tym projektantom, a jednak nie dokonali oni żadnych zmian, które mogłyby zapobiec tragedii. Halę wznosił „Przemysłobud” z Mysłowic. W raporcie z 2000 roku odnotowano, że spółka przeżyła wręcz kryzys w związku z awariami przy jej budowie, zwłaszcza „konstrukcji i poszycia dachu, co przełożyło się na długi cykl napraw”.

W styczniu 2002 roku pod naporem śniegu ugięła się konstrukcja dachu i została uszkodzona. Zdaniem ekspertów, już wtedy należało tę halę rozebrać.

Zagrożenie było tak duże, że natychmiast zabezpieczono odkształcone części konstrukcji za pomocą podpór stalowych. Uszkodzone zostały dźwigary nośne świetlika głównego, pękł pas dolnego dźwigara nośnego. Awaryjne podpory miały zabezpieczyć konstrukcję dachu przed dalszym ugięciem.

- Ta hala nadawała się do rozbiórki już w 2002 roku - tak mówią biegli z Politechniki Krakowskiej, których przesłuchuje teraz sąd w Katowicach.

A jednak rzeczoznawca dopuścił ją do eksploatacji. Wiedział czy nie, że jej stan techniczny jest tak fatalny? To fundamentalne pytanie w czasie tego procesu karnego. Wiedział, ale ten fakt zataił przed użytkownikami, czy nie wiedział, bo się czegoś nie nauczył? Prokurator oskarżył rzeczoznawcę o nieumyślne doprowadzenie do katastrofy.

Czy polscy użytkownicy mieli świadomość stanu technicznego budynku, gdy go potem sprzedawali zagranicznym kontrahentom? Większościowymi właścicielami spółki MTK byli wówczas: Jan Hoppe i Tadeusz Burzec.

We władzach mysłowickiego „Przemysłobudu”, wykonawcy hali, był syn jednego ze współwłaścicieli spółki MTK. Po zakończonej inwestycji wykonawca zniknął z rynku. Kto więc miałby zapłacić za rozbiórkę hali w 2002 roku? Hoppe i Burzec wystąpili jedynie o odszkodowanie do ubezpieczyciela o zapłatę 320 tys. zł wydanych na naprawę dachu.

Już pod rządami nowych właścicieli spółki MTK, w styczniu 2006 roku, na chwilę przed katastrofą, na dachu hali zalegała 70-cm warstwa śniegu i lodu. Pojawiły się odkształcenia elementów stalowych.

Przed sądem projektanci uznali prokuratorskie zarzuty za bezpodstawne. Przerzucali odpowiedzialność na użytkowników hali, bo nie odśnieżali dachu.

Użytkownicy z kolei wskazują na projektantów - winowajców całego nieszczęścia. - Czy oni mają sumienie - pytał wówczas Krzysztof Ważyński z Płońska, tata 18-letniego Kamila, który zginął pogruchotany metalową konstrukcją dachu. - Gdyby wszyscy wykonali swoją pracę tak sumiennie, jak teraz przekonują, hala wciąż by stała.

Prokuratura wykluczyła, by w dniu tragedii w tym rejonie wystąpiły wysokoenergetyczne wstrząsy sejsmiczne. Zgromadziła 264 tomy akt głównych. W postępowaniu przygotowawczym przesłuchała ponad 2 tys. świadków, zawnioskowała o przesłuchanie przed sądem 208 spośród nich.

Od początku tego procesu było wiadomo, że najważniejsze będą głosy ekspertów na temat przyczyn katastrofy budowlanej. Opinię przygotowali naukowcy z Politechniki Krakowskiej.

W aktach jest też raport, który dla głównego inspektora nadzoru budowlanego przygotowała Politechnika: Śląska i Wrocławska. Ustalenia, co do błędów i wad konstrukcyjnych, są zbieżne w opiniach tych trzech ośrodków naukowych.

Sąd właśnie przesłuchuje biegłych. W najnowszej opinii uzupełniającej naukowców z Krakowa, nie ma tak jednoznacznej krytyki konstruktora. Konstrukcja stalowa nośna miała „liczne cechy rozwiązań prototypowych” - napisali. Hala nie ma w Polsce swojego pierwowzoru, nie jest opisana w normach krajowych. Nie było wiadomo, jak ten prototyp zachowa się w trakcie eksploatacji. Dach „charakteryzował się niespotykaną wcześniej na podobnych budynkach podatnością na kumulowanie pokrywy śnieżnej”.

Zespół biegłych Politechniki Krakowskiej, którym kierował prof. dr hab. Marian Gwóźdź, w opinii uzupełniającej dla sądu z sierpnia 2015 r., powstrzymał się od totalnej krytyki stalowej konstrukcji nośnej pawilonu nr 1 MTK, który runął na uczestników wystawy gołębi. „Odpowiedź na pytanie, kto zawinił i ponosi za całą sytuację odpowiedzialność, jest kłopotliwa” - stwierdzili. „Powściągliwość jest wskazana zwłaszcza w aspekcie widocznej sprzeczności pomiędzy rezultatami obliczeń a zachowaniem konstrukcji w czasie eksploatacji”.

Archiwalne wydanie Dziennika Zachodniego z 30 stycznia 2006 roku tuż po katastrofie hali MTK.ZOBACZ TAKŻEKatastrofa hali MTK

10 lat po tragedii w hali MTK. Zobacz Dziennika Zachodniego ...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!